Prawdziwe wspomnienia Mali K.
Okładkowe wyzwanie sprawiło, że
zabrałam się za lekturę książki o rosyjskiej primabalerinie,
która od dawna już tkwiła na mojej czytelniczej liście. Matylda
Krzesińska była postacią autentyczną, tancerką w rosyjskim
cesarskim balecie na przełomie XIX i XX wieku. Z pochodzenia Polka
(jej ojcem był polski tancerz), urodziła się w Petersburgu, gdzie
zgodnie z rodzinną tradycją poszła do szkoły baletowej, a
następnie trafiła na deski Teatru Maryjskiego. Balet był rosyjską
specjalnością i ulubioną rozrywką całej śmietanki towarzyskiej,
łącznie z rodziną panującą. Zimowe wieczory w Rosji są długie,
a sto kilkadziesiąt lat temu nie było przecież telewizji, kina,
czy internetu, zatem całe życie kulturalne ogniskowało się w
teatrach. To z Rosji pochodzili najwybitniejsi tancerze, a balety
tworzyli najwięksi kompozytorzy, jak Piotr Czajkowski. Dziewczęta
decydując się na karierę tancerki nie zawsze kierowały się
jednak pociągiem do sztuki – częściej chciały po prostu znaleźć
sobie bogatego protektora, gdyż panowie arystokraci wypatrywali
pośród balerin przyszłych kochanek, a nawet małżonek. Tak samo
zresztą działo się gdzie indziej, np. w Paryżu, o czym można
poczytać w Tancerce Degasa. Nie inaczej rzecz się miała w
przypadku panny Krzesińskiej, choć mierzyła ona wyżej niż inne
tancerki, nawiązując romans z następcą tronu, Mikołajem
Romanowem.
Czy można powrócić do domu, który zrównano z ziemią? Można powrócić tylko w snach i wspomnieniach.
Właśnie to czyni Mala K. Jej
wspomnienia są pretekstem do ukazania życia w carskiej Rosji u
schyłku jej istnienia. Ta epoka zawsze mnie fascynowała i wydawała
mi się na swój sposób czarodziejska z bajkowym bogactwem
rosyjskiej arystokracji, jej ogromnymi posiadłościami, pięknymi
strojami, muzyką, życiem toczącym się jakby na przekór surowemu
rosyjskiemu klimatowi.
Wszystko to niestety nieodwołalnie
przeminęło, rozwiało się jak dym, zniszczone przez bolszewicką
rewolucję. Adrienne Sharp próbuje ożywić owe czasy: za jej sprawą
gościmy w petersburskich pałacach, oglądamy najlepsze
przedstawienia baletowe, parady i uroczystości, zaglądamy za kulisy
słynnego baletu, dowiadujemy się jak żył dwór, poznajemy
historię ostatnich Romanowów oraz związanych z nimi książęcych
rodzin. Główna bohaterka obraca się wśród najwyższych
sfer i nie szczędzi w swoich „wspomnieniach” pikantnych
dykteryjek na ich temat. Z książki garściami można również
czerpać wiedzę na temat rosyjskich zwyczajów, wierzeń, przesądów,
a nawet bajek. Niestety powieść jest nudna. A czyni ją taką
nadmiar opisów, wśród których ginie to, co jest naprawdę
istotne. Autorka koncentruje się na dekoracjach: stroje, klejnoty, wystroje wnętrz, wygląd ulic i
otoczenia, w którym znajdują się bohaterowie... pojawienie się
żadnej postaci nie może obejść się bez opisu tego, w co jest
ubrana. Mimo, że zawsze z przyjemnością sięgam po literaturą traktującą o tamtych czasach i zatapiam się w tym klimacie, to tym razem było dla mnie tego po prostu za dużo: zbyt dużo słów, długich zdań, opisów ciągnących się całymi stronami, przez co miałam wrażenie, że „akcja” posuwa się do przodu bardzo wolno (lub wręcz stoi w miejscu). Do tego liczne dygresje, retrospekcje (lub wybieganie w przyszłość), odniesienia do rodzinnych koligacji Romanowów i nazbyt szczegółowe relacje z wydarzeń historycznych, np. koronacji Mikołaja II. Oczywiście, że w każdej powieści plastyczne opisy są niezbędne, by stworzyć odpowiednią atmosferę i tło, ale wszystko powinno mieć odpowiednią proporcję, która w
Prawdziwych wspomnieniach Mali K.
jest zachwiana. Tu tło dominuje, a w powieści brakuje prawdziwego życia i emocji, a w każdym razie są one odmalowane mało wiarygodnie. Choć autorka stara się nadać postaciom historycznym ludzką twarz, opowiadając o ich życiu prywatnym, nie jest to zbyt przekonujące. Nawet kiedy mowa jest o rewolucji, która zmiotła stary porządek rzeczy, nie czuć w tym napięcia, atmosfery strachu i zagrożenia. Czytelnik nie jest w stanie wzbudzić w sobie współczucia ani dla biedujących chłopów i robotników, wykorzystywanych przez feudalny system, ani – z drugiej strony dla rodziny cesarskiej, która zapłaciła najwyższą cenę za setki lat rozpasania i uciskania ludu. Co najwyżej można poczuć niechęć dla cesarzowej o średniowiecznej mentalności, sprowadzającej na dwór szarlatanów takich jak Rasputin. Próżno też szukać w powieści jakiejkolwiek refleksji na temat tego, co się stało: dlaczego, czy musiało do tego dojść, czy car mógł coś zrobić, by zapobiec katastrofie... Wreszcie główna bohaterka, a zarazem narratorka nie wzbudza żadnej
sympatii: jest całkowicie zaabsorbowana sobą i tym, aby zapewnić
sobie wymarzoną pozycję i apanaże. Żyje na wysokim poziomie:
pałac oraz pieniądze zapewniają jej bogaci kochankowie. Kobieta
dąży jednak za wszelką cenę i nie przebierając w środkach, do tego, by rozkochać w sobie Mikołaja i zostać jego żoną
i cesarzową. Te machinacje i użalanie się Mali nad sobą trwają stanowczo zbyt
długo, zwłaszcza że tancerce tak naprawdę wcale nie chodzi o
miłość... Kiedy jej nadzieje na małżeństwo ostatecznie się
rozwiewają, robi z kolei wszystko, by uczynić następcą tronu
swojego syna, lecz te plany krzyżuje jej rewolucja. Rzecz jasna w
głowie Mali nie pojawia się żadna refleksja nad swoim
postępowaniem. Niesmakiem napawa zwłaszcza zakończenie książki.
Nawet na emigracji Krzesińska pozostaje uosobieniem próżności:
zachowuje się jak udzielna księżna, żyje sobie wygodnie z
pieniędzy uzyskanych ze sprzedaży klejnotów i chełpi się tym, iż
obraca się wśród koronowanych głów. Nadal również nie pozbyła się złudzeń, że jej syn kiedyś zasiądzie na rosyjskim tronie. Dożyła stu lat, a niczego się nie nauczyła – chciałoby się
powiedzieć.
Oczywiście – wbrew tytułowi – książka ta to
nie są prawdziwe wspomnienia Matyldy Krzesińskiej, a opowieść, w
której prawda miesza się z fantazją autorki. Można przeczytać,
aby poczuć atmosferę Rosji, która już nie istnieje, jednak
ostrzegam, iż należy uzbroić się w cierpliwość i nie oczekiwać,
że powieść ta nas porwie. Mnie ona mocno znużyła.
Adrienne Sharp, Prawdziwe wspomnienia Mali K., Wyd. Nasza Księgarnia, 2012
Książka zgłoszona do wyzwania Czytam opasłe tomiska - 432 strony
Książka zgłoszona do wyzwania Czytam opasłe tomiska - 432 strony
Komentarze
Prześlij komentarz