Z notatnika szarego blogera

Niedawno na kilku blogach pojawiły się wpisy i dyskusje krytykujące blogerów książkowych, że ten kawałek blogosfery jest jałowy i nudny. Do pewnego stopnia zgadzam się z tą opinią, np. trudno zaprzeczyć temu, że czytamy to samo, wkręceni w machinę wydawniczą. Sama w zeszłym roku uległam tej presji, choć preferuję bibliotekę niż księgarnie. Ale im dłużej myślałam o tej "samokrytyce", tym bardziej mnie to denerwowało i tym więcej znajdowałam argumentów przeciw, więc postanowiłam wtrącić swoje trzy grosze:

  1. Niewielu z nas wychodzi poza utarte ścieżki – nie lubię mało konkretnych zarzutów, bo co to znaczy? Czy chodzi o treść, czy o formę, czy o tematykę? Na blogu książkowym można znaleźć najczęściej recenzje książek – bo tego poszukują czytelnicy. Owszem, pojawiają się inne wpisy, ale ciągle w temacie książek: mnie interesują książki, a nie kuchnia, czy ogródek i nie mam zamiaru robić ze swojego bloga śmietnika. Nie będę też śpiewać i tańczyć, bo choć może przysporzyło by mi to oglądalność, to nie mam ku temu predyspozycji. Nie jestem znawczynią całej blogosfery, ale wydaje mi się, że każdy kawałek blogosfery działa według jakiegoś schematu: to samo można by zarzucić innym blogom tematycznym – że na blogach kulinarnych same przepisy, a modowych same fotki z ciuchami. Jak powinien wyglądać wobec tego nieschematyczny blog książkowy?

  2. Nie potrafimy znaleźć interesującego sposobu pisania o książkach – to zbyt daleko idąca generalizacja. Znam wiele blogów, na których zamieszczane są naprawdę interesujące posty, fajne zdjęcia, podejmowane są ciekawe inicjatywy, blogów, które mnie inspirują.

  3. Blogosfera książkowa interesuje prawie wyłącznie ludzi ją reprezentujących – to fakt, zwykli czytelnicy, ci którzy nie piszą bloga raczej nie szukają rekomendacji książkowych na blogach, a szkoda, bo często oznacza to po prostu błądzenie po omacku w poszukiwaniu interesującej lektury. Może w takim razie chodzi o to, że mamy nikły wpływ na promowanie czytelnictwa? Tyle tylko, że nie jestem przekonana, iż jest to wina tego, że nie potrafimy ciekawie pisać o książkach – no bo skoro jeden bloger potrafi zachęcić drugiego, to czemu nie miałby potrafić zachęcić osoby spoza strefy? Myślę, że problem jest złożony, a jedną z przyczyn jest nieumiejętność poszukiwania informacji i brak zainteresowania akurat taką formą informacji o książkach, czemu się nie ma co dziwić, przy tak niewielkim czytelnictwie w Polsce. A może blogi książkowe są postrzegane jako nudne, bo samo czytanie jest postrzegane jako nudne?? Poza tym blogi książkowe zawsze będą na marginesie innych blogów lifestylowych – taki jest ogólny trend i nie ma w tym winy blogerów książkowych. Ale na miłość boską – przecież chyba nikt nie myśli, że czytelnictwo spada dlatego, że ludzie nie czytają blogów o książkach!

  4. Blogosfera jest jałowa – ale pytanie dla kogo? Osoba, która nie prowadzi bloga może być zachwycona tym, że ktoś przejawia na tyle inicjatywy iż nie tylko czyta, ale i potrafi coś o tym napisać. A czy wydawcy tak ochoczo rozsyłający blogerom egzemplarze recenzyjne też uważają, że nie ma w nas ani krzty życia? Może więc to takie wewnętrzne narzekanie, bo czujemy, że forma się wyczerpuje?

No cóż, pewnie jest w tym trochę racji, że blogosfera książkowa jest schematyczna i "szara", ja pewnie też jestem szara i niczym się nie wyróżniam - po prostu staram się dobrze oddać moje wrażenia z tego, co przeczytałam. Pamiętać jednak trzeba, że na świecie jest miliony blogów, a wybijają się tylko niektóre. Na świecie żyją miliardy ludzi, a ilu wśród nich jest wybitnych? Książek też jest mnóstwo, a ile z nich jest naprawdę czytanych? Po prostu nie każdy ma potencjał, talent, wystarczające pokłady kreatywności oraz parcie na szkło - co staje się w obecnych czasach niezbędne - by się wyróżnić. I trudno go za to potępiać. Są tacy, którzy rzeczywiście potrafią stworzyć coś nowego, którzy kształtują opinię, ale większość ludzi to naśladowcy, to szara masa, która podąża za trendami. Każdy oczywiście czuje się wyjątkowy i oryginalny, jedyny i niepowtarzalny, ale to ułuda. Ja uważam, że nie każdy musi być od razu Billem Gatesem i wcale nie świadczy to o tym, że się nie rozwija, że stoi w miejscu, etc. Można rozwijać się na różne sposoby, a niekoniecznie poprzez bloga - zresztą co myślę o tym, napisałam już we wpisie o książce Kominka. Tymczasem wywierana jest na nas jakaś presja, żeby się pokazywać, lansować, bywać w TV i szukać poklasku - co samo w sobie jest niczym innym, jak równaniem do ogółu. Jonathan Franzen powiedział, że przez Facebooka wszyscy jesteśmy na poziomie gimnazjum: zmuszeni do ciągłego poszukiwania akceptacji u wszystkich dookoła. A czy fakt, że wszyscy muszą być na FB, Instagramie, YouTube, etc. świadczy o naszej oryginalności, czy o czymś wręcz przeciwnym?  Najważniejsze jest to, by umieć samodzielnie myśleć, a ta umiejętność zdaje się coraz bardziej szwankuje. I to mnie denerwuje. Bo czemu tak niewiele jest krytycznych opinii o lekturach? Ja mam wrażenie, że wszyscy piszą to samo, na blogach pojawiają się głównie laurki, a jak ktoś coś skrytykuje, to taki post nie ma w ogóle odzewu. Moim zdaniem to właśnie świadczy o jałowości, kiedy tylko powielamy to, co już przeczytali i powiedzieli inni.

Na koniec refleksja, która stała się dla mnie najistotniejsza w tym wszystkim. Nawet jeśli mojego bloga nikt nie czyta, jeśli jest jałowy i nudny, to wyłącznie mój problem – mogę się zastanawiać czemu tak jest i próbować coś z tym robić. Lub też nie. Ale cały czas to moje zmartwienie, nikt też z tego powodu nie cierpi. A teraz mam wrażenie, że jesteśmy stawiani do tablicy (my, tzn. blogerzy książkowi), niby dzieci w szkole, za to, że się "nie staramy". Przez innych blogerów! "Ogarnijcie się, zróbcie to i tamto, bo kiepsko z wami". Okazuje się, że tu też biorę udział w jakimś wyścigu szczurów: kto ma lepszego bloga, kto przeczytał więcej, kto dostał więcej książek od wydawnictw, kto przeczytał pierwszy, kto jest bardziej oryginalny, kto ma więcej lajków na fejsbuku... I sugeruje to istnienie jakiejś grupy, wobec której muszę się opowiadać ze swojej działalności. Moment. Czytam książki i piszę o tym, bo lubię. To moje hobby. Nikt mnie z tego nie rozlicza, nie ocenia, nie mam z tego żadnych korzyści. To nie szkoła, ani praca. Nie podpisywałam żadnej deklaracji blogera książkowego i nie mam z tytułu prowadzenia bloga żadnych zobowiązań, tudzież misji zbawiania świata. Nic tu nie muszę. A jak będę miała taki kaprys to wyślę go [bloga] w kosmos. Ale czy z tego powodu świat się zawali?? I mogę w ramach dobijania się napisać o sobie, że jestem szara i nieciekawa (tylko po co), ale nie przyszłoby mi nigdy do głowy, żeby uważać się za wyrocznię i pouczać innych, jak powinni prowadzić swoje strony. A czytam dla przyjemności, a nie dla ścigania się z innymi.

Komentarze

  1. W pelni sie z Toba zgadzam. Nic dodac ni ujac.

    OdpowiedzUsuń
  2. Całkowicie się z Tobą zgadzam. Też mnie z deczka to depresyjne (samo)biczowanie (się) książkowej blogosfery denerwuje. Nie wiem, jaki jest cel osób, które piszą te posty nawołujące do wręcz nawrócenia się jałowej blogosfery.

    Rozumiem chęć zmian, ale:
    1) i tak nie da się doprowadzić książkowej blogosfery do ideału (co to za blogosfera, gdy ktoś całkiem to ocenzuruje i przystrzyże jak niesforny żywopłot do swojego wyobrażenia? Jak to się w ogóle ma do różnorodności, której najwyraźniej ci prorocy również pragną?)
    2) każda osoba inaczej ów ideał definiuje
    3) jakie są w ogóle ich kryteria? (Niedawno na jednym z blogów dyskutowałam z inną książkową bloggerką o tym, czym jest własny styl (zaczęło się od zarzutu, że bloggerzy jałowej blogosfery w większości nie mają własnego stylu). Ja np. uważam, że każdy jakiś swój styl ma (i czy przyjemny do czytania, czy ciekawy, czy naprawdę wyjątkowy - to już zupełnie odrębna sprawa).)

    Oczywiście są pewne czarne owce (chyba wszyscy słyszeli już o blogach sklejających recenzje z innych recenzji jedynie w celu zdobycia książek - jak dzieci nas tym straszą), ale jeśli chodzi o całą resztę - ludzi, którzy lubią czytać i o tym pisać - dlaczego i kto miałby im/nam cokolwiek narzucać?

    Co do "kiszenia się" bloggerów książkowych w ich własnym otoczeniu - społeczeństwo się nie zmieni ot tak i nie zacznie nagle blogów o książkach i książek czytać. I tak widać pozytywne zmiany (np. moja ulubiona, tania księgarnia zawsze pęka w szwach, a nie ma w niej nowości wydawniczych, a w Krakowie w tramwaju zawsze znajdzie się ktoś czytający książkę).

    Poza tym, mi się akurat to całe "kiszenie się" całkiem podoba! Przynajmniej mogę sobie spokojnie z ludźmi o zbliżonych zainteresowaniach podyskutować :).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po prostu pozwólmy ludziom być sobą choć w tej sferze, gdzie większość (bo z wyjątkiem tych, którzy chcą zarabiać na blogach) robi coś po prostu dla własnej satysfakcji. A blogów jest tyle, że każdy czytelnik znajdzie coś dla siebie - dlatego teksty o tym, że wszystko jest jałowe i nudne mijają się z prawdą. Co do własnego stylu - też mi się rzucił w oczy zarzut, że dany bloger pisze w ciągle tym samym stylu. No a jak ma być inaczej? Każdy kto pisze jakieś teksty wypracowuje sobie swój styl (nieważny lepszy czy gorszy), dziwne byłoby gdyby było inaczej; każdy z pisarzy też ma swój styl.

      Usuń
  3. Cóż za wspaniały tekst, pozwolę sobie do niego zalinkować, jeśli nie masz nic przeciwko :)
    I jeszcze jedno - uważam, że twoje teksty są bardzo rzeczowe, bardzo poprawne (to duży plus) i naprawdę ciekawe, a poza tym, że według mnie masz chyba najładniejszego bloga pod względem wizualnym na naszym kawałku podwórka :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O matko, już dawno mnie nikt tak nie skomplementował, dziękuję :). Twój tekst podniósł mi spadającą motywację do pisania bloga o 100% .

      Usuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka znowu szara? Dla mnie niezwykle barwna... Dlatego tu wchodzę. Nikt mnie nie zmusza. Po prostu lubię zdanie joly_fh i chcę je poznać. Myślę, że póki masz ochotę pisać o książkach, na tym blogu Twoje zdanie się liczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam się za szarego blogera, bo moja obecność w blogosferze jest prawie niezauważalna. Choć jak popatrzeć na główną stronę to można powiedzieć wszystko, tylko nie to, że jest tam szaro ;)

      Usuń
  6. Bardzo dobry tekst! Zgadzam się z Tobą. Może i rzeczywiście jesteśmy jałowi jako całe społeczeństwo bloggerów książkowych, bo wciąż powielamy te same schematy i kroczymy utartymi już ścieżkami, ale w zasadzie to sprawa indywidualna.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wypadłam na trochę z Internetu, a tu jakieś biczowanie się odbyło? A mi się podoba kawałek blogosfery książkowej, który czytam. Tu mi się podoba, na przykład. Kurczę, przecież ludzie mają takie różne cele, prowadzac blogi o książkach. Być może innych blogerow może razić powtarzalność... Ale docierają do mnie komentarze nie-blogerow, że robimy kawał dobrej roboty, wyrazy sympatii i inne mile rzeczy. Ja tam się biczować nie będę i cieszę, że ty też nie! A tekst linkuje na fb, a co?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie małe biczowanko, ale już sytuacja się uspokoiła ;) A Wasz blog jest dla mnie niesamowicie inspirujący, piszecie świetne teksty i dlatego uważam, że nie ma czego się wstydzić, tylko robić dalej swoje.

      Usuń
  8. Podoba mi się ten punkt widzenia. Czasami od bloggerów wymaga się wiele, a potem oskarża o to, że marnują czas, nie robią niczego kreatywnego i rzeczywiście się nie wyróżniają. To generalizowanie jest straszne, bo to jest ocenianie po tym, co się widzi.
    Prawdą jest, że ludzie "poza" blogosferą nie czytają tych wszystkich recenzji i tego nie komentują, ani nic. Dobra, zdarzają się wyjątki, ale to jest bardzo rzadkie. Jednak nawet blogerzy wchodząc na inną stronę, aby poznać recenzje, niekiedy nie czytają niczego, tylko zostawiają komentarz myśląc, że ktoś wejdzie do niego.
    Zgodzę się, że są blogi, które się wyróżniają. Sama mam parę ulubionych. A czy narzekam, że moje statystyki nie idą w górę? Nie. Mam też inne życie poza blogiem, te realne, i po prostu nie jestem w stanie siedzieć na stronie cały dzień, czytać ksiażka za książką i jeszcze starać się o czytelników. Dlatego podoba mi się Twój post, bo pokazujesz w nim to, co jest rzeczywiście prawdą,a wiele osób po prostu tego nie dostrzega. Sama nie miałam pojęcia o niektórych sprawach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóż, prawda z reguły leży pośrodku, a generalizowanie jest złe - każdy ma inne cele i motywy, prowadząc swojego bloga i nie musi wpisywać się w żadne trendy.

      Usuń
  9. A ja się jednak nie zgodzę. Nie jest z nami, blogerami książkowymi, tragicznie, ale jednak mamy sporo wad, które pasowałoby poprawić. Chociażby to czytanie tego samego - czy naprawdę trzeba się rzucać na nowości jak głodny pies na kawałek szynki? Potem się dziwimy, że nie czytają nas ludzie spoza blogosfery - a po co mają nas czytać, skoro na 99% blogów znajdą te same treści, o tych samych książkach, tylko napisane w różnych stylach? Gdybyśmy czytali różnorodne książki, każdy bloger miałby na siebie jakiś fajny pomysł, jestem pewna, że sytuacja wyglądałaby inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chodzi o to, że nie ma czego poprawiać - bo zawsze jest. Chodzi o to, że swojego bloga prowadzę z własnej i nieprzymuszonej woli i zamieszczam na nim to, co chcę (jak każdy bloger zresztą) i nie widzę powodu dla którego inni blogerzy mieliby mi mówić co mam czytać i o czym pisać. Owszem, nie trzeba rzucać się na nowości, ale większość ludzi to robi i nie można im tego zabronić. Nie da się uregulować blogosfery: "max. 5 recenzji danej książki w miesiącu". I nie zgodzę się, że ludzie spoza blogosfery nie czytają blogów książkowych, bo są na nich te same treści - blogów jest całe mnóstwo i każdy może znaleźć na nich coś dla siebie.

      Usuń
  10. Świetny tekst! Mam wrażenie że jednak nie jest z nami tak zle jak się o tym czyta. Czy wszyscy recenzujemy te same książki ? W żadnym wypadku , jednak ukryć się nie da że jeśli wpiszę hasło "Pięćdziesiąt twarzy Grey'a" - recenzje wyskoczą same recenzje Greya no może przez przypadek o dużo ciekawszym Dorianie coś znajdę no ale w końcu sama szukałam ;-) no nie? Jest sporo ciekawych niesztampowych i oryginalnych blogów naprawdę nie widzę podstaw do narzekania. Też mnie ta fala samokrytyki zniesmaczyła.

    OdpowiedzUsuń
  11. Post nadal aktualny, nawet po niemal roku od napisania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj właśnie. Widać cały czas są ludzie, którym przeszkadza to, że inni nie prowadzą bloga w taki sposób jak oni sami

      Usuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później