Dostatek
Wspaniała książka na długie zimowe
wieczory, takie jak teraz: wiatr świszcze za oknem, mróz ściska, a
w domach trzaska ogień w kominku... Wybrzeże
kanadyjskiej wyspy, Nowej Fundlandii jest bowiem bardzo niegościnnym
terenem. Zima zaczyna się tam późno, a trwa czasem do maja. Ziemia
jest nieurodzajna – żeby coś na niej wyrosło, trzeba ją długo
nawozić. Osadnicy, którzy wybrali to miejsce na swoje domy, w dużej
mierze przybysze z Irlandii, trudnią się głównie rybołówstwem. Wielokrotnie całe rodziny głodują, kiedy zaczyna
brakować ryb lub zima się przedłuża, a zapasy się kończą. Tak
zaczyna się powieść o przewrotnym tytule Dostatek, bo czego jak
czego, ale dostatku akurat znajdziemy w niej niewiele. Osadnikom doskwiera
ubóstwo, głód, trudne warunki egzystencji. Tu nie ma cywilizacji,
szkół, lekarza, kościoła, są tylko luźno rozrzucone na wybrzeżu
wioski. Dostatek niespodziewanie przynosi ze sobą niezwykły
przybysz...
Wszystkowiedzący narrator opowiada
koleje kilku pokoleń mieszkańców dwóch osad, Deep Paradise i Trzewia,
przepełnione niezwykłymi wydarzeniami, namiętnościami i
wzajemnymi animozjami. Spotykamy m.in. mężczyznę wydobytego z
wnętrzności wieloryba, ducha zazdrosnego męża, nawiedzającego
swoją żonę, wyklętego księdza. Pobrzmiewają w tym nuty realizmu
magicznego - w końcu w dawnych czasach, egzystencja ludzka
balansowała zawsze gdzieś pomiędzy religią a magią. A akcja
Dostatku umiejscowiona jest w bliżej nieokreślonych latach -
dopiero pod koniec książki pada jakaś data – lecz łatwo można
się domyślić, że są to czasy dalekie od współczesnych. Całe
lata mijają, seniorzy umierają, rodzą się kolejne dzieci, ale na
tym nowofundlandzkim skrawku ziemi zasadniczo niewiele się zmienia
jeśli chodzi o tryb życia. Jedynie religie walczą o lepsze ze sobą
oraz z zabobonami żywymi pośród osadników; mieszkańcy są
wyjątkowo oporni na kaganek oświaty, który mógłby polepszyć ich
byt.
Większość bohaterów tej powieści
cechuje zawziętość, egoizm i brak wrażliwości, by nie powiedzieć
prymitywizm. Nic dziwnego: warunki życia raczej nie skłaniają do
łagodności, tu trzeba walczyć o przetrwanie wszystkimi możliwymi
sposobami. Dlatego ciepłe uczucia są głęboko ukrywane, co raz po
raz prowadzi do tragedii. Galeria postaci i
charakterów, które spotykamy w Dostatku jest jedną z
najmocniejszych jego cech; smutkiem napawa pożegnanie z
każdą z nich. Jak w typowej sadze rodzinnej to kobiety są
tutaj postaciami, które nadają bieg wydarzeniom i sterują
otoczeniem. Mają silne osobowości, są niezależne, wytrzymałe i
cierpliwie znoszą kaprysy losu. Niestety są zarazem mniej
sympatyczne i powtarzalne. O ile każdy mężczyzna jest tu inny, ma
charakterystyczną osobowość, o tyle kobiety zlewają się w tej
swojej „twardości” w jedną osobę. I wychodzi na to, że tym
razem to mężczyźni są bardziej interesujący, wielowymiarowi,
mimo, iż czasem słabi i ewidentnie poddający się ludzkim
słabościom. To oni wyruszają na dalekie morze, są eksploratorami,
wynalazcami, przedsiębiorcami – rola kobiet ogranicza się
tradycyjnie do pilnowania ogniska domowego. Historie poszczególnych osób w Dostatku przeplatają
się ze sobą, autor nie raz stosuje retrospekcje, wątki się mnożą,
ale powieść wcale przez to nie traci swojej klarowności. Zazwyczaj taka nielinearna kompozycja mi
przeszkadza, ale u Crummeya to wszystko doskonale się ze sobą
łączy, na takiej samej zasadzie jak w życiu krzyżują się
ludzkie drogi. Co więcej, sto kilkadziesiąt lat dziejów Deep
Paradise i Trzewia zostało bardzo zgrabnie ujęte na 350 stronach,
co dowodzi tego, że autor potrafi precyzyjnie posługiwać się
językiem. Drugą mocną stroną Dostatku jest jego niezwykła
atmosfera - wspaniale oddany klimat nowofundlandzkich wybrzeży –
miejsca trochę zapomnianego na mapie świata, rządzonego przez
surową przyrodę, do której ludzie musieli się dostosować i wobec
której często są bezradni. Polecam do lektury włączyć sobie
jako podkład muzyczny zespół Mum, który idealnie wkomponowuje się
w ten klimat:
Nie mogę oprzeć się przytoczeniu pewnego fragmentu Dostatku, który ma charakter ciekawostki, gdyż dotyczy książek. A książki nie odgrywają w
Dostatku wielkiej roli, bo bohaterowie są niewykształceni, w
większości niepiśmienni i jedyną książką, z jaką mają do
czynienia jest Biblia. Znalazła się jednak wśród nich i postać
rozmiłowana w literaturze, która ma taką oto wizję: Patrick nie był co prawda zbyt religijny, przed oczami stanęła mu jednak wizja tego, co mógłby nazwać Rajem: dryfujący po bezkresnym morzu pokój z dużymi oknami, zastawiony od podłogi aż po sufit wszystkimi książkami, jakie kiedykolwiek napisano lub choćby zamierzano napisać.
Czytając recenzje Dostatku,
przygotowałam się na lekturę nie najłatwiejszą, przez którą
trzeba się mozolnie przedzierać. Otóż mile się rozczarowałam,
bo książkę czytało mi się bardzo dobrze; nie przeszkadzały mi
strony litego tekstu i zakamuflowane dialogi, bo jej fabuła jest tak
ciekawa, iż, raz zacząwszy, trudno było mi od powieści się
oderwać. Nie mogę powiedzieć ani jednego złego słowa o dziele
Michaela Crummeya – rzeczywiście jest to doskonała rzecz, godna
polecenia, choć może niezupełnie oryginalna. Cieszę się, że
została ona wydana w Polsce, a nie wiem, czy tak by się stało,
gdyby nie nowe wydawnictwo z ambitnymi planami. Mam nadzieję, że do dalszej publikacji
wybierać ono będzie równie dobrą literaturę i że nie zostanie
ono wnet pokonane przez komercję. Ja w każdym razie nabrałam
ochoty na więcej literatury w tym stylu i zaczynam rozglądać się za Dotykiem. A jeśli mowa o Nowej Fundlandii to przede wszystkim przypominają mi się świetne Kroniki portowe, na których
powtórną lekturę nabrałam ochoty.
Michael Crummey, Dostatek, Wyd. Wiatr od Morza, 2013
Może to mogą czytać Panowie? ;)
OdpowiedzUsuńMogą, jeśli czytują sagi rodzinne ;)
Usuń"Dotyk" jest wspaniały, a mnie czeka "Dostatek", już kupiłam:)
OdpowiedzUsuńWpisałam na listę "obowiązkowych" :) Uwielbiam "Kroniki Portowe", morskie klimaty (w końcu morze to mój żywioł), a skrycie marzy mi się podróż do Nowej Funlandii :)
OdpowiedzUsuń