Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa
Nie uważam się za wielką fankę twórczości Haruki Murakamiego, ale doliczyłam się,
że Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa jest już
siódmą książką tego autora, jaką przeczytałam. I stwierdzam,
że nawet jeśli nie jest to książka najlepsza, to na pewno moja
ulubiona.
To opowieść w stylu japońskiego pisarza, z typowym dla niego bohaterem – samotnym
mężczyzną po 30-tce. 16 lat temu wydarzyło się coś, co wpłynęło
na całe życie Tazakiego – został on niespodziewanie odtrącony
przez grupę swoich najbliższych przyjaciół. Nie doczekał się
żadnego wytłumaczenia z ich strony, a może też tego wytłumaczenia
sam nie szukał, będąc w tak wielkim szoku. Po latach wydaje się,
że ta rana się już dawno zabliźniła, lecz Tsukuru pod wpływem
swojej przyjaciółki odkrywa, że zdarzenie to nadal w nim tkwi jak
cierń i determinuje wybory dotyczące jego relacji z innymi ludźmi.
Namówiony przez Sarę postanawia wyjaśnić sprawę...
W powieści jak zwykle
tkwi pewna tajemnica i związany z nią niepokój. Tsukuru snuje
domysły związane z nazwiskami swoim i czwórki swoich przyjaciół.
Tylko jego nazwisko nie zawierało w sobie żadnego koloru i – choć
to może brzmi absurdalnie – Tsukuru uważał siebie za równie
bezbarwnego, co ono. Nijakiego, pozbawionego właściwości, w
porównaniu do swoich byłych przyjaciół. Uważa, że właśnie to
doprowadziło do wykluczenia go z grupy, jako nie pasującego do
niej, mimo że przecież grupa ta opierała się na doskonałej
harmonii. Sprawa wydaje się równie niezwykła jak inne opowieści
Murakamiego, występują tu typowe nuty melancholii (również
przejawiające się w motywie muzycznym towarzyszącym bohaterowi), a
jednak tym razem autor trzyma się o wiele bliżej ziemi, rezygnuje z
elementów fantastycznych – i to mnie w tej powieści ujęło.
Wyjaśnienie zagadki okazuje się zupełnie realistyczne i
racjonalne, a i sam problem, który ma ze sobą Tsukuru również
wydaje mi się niepokojąco znajomy. Wydaje mi się, że podobne
odrzucenie przez kogoś bliskiego wcale nie jest takie niezwykłe i
niespotykane, w szczególności w relacjach damsko-męskich. A każdy,
kogo coś takiego spotkało wie, jakim cieniem może się to położyć
na życiu, zwłaszcza jeśli nie znamy powodu odrzucenia. Tego typu
niezałatwione sprawy budzą w człowieku najgorsze demony, wpływają
na jakość kontaktów z innymi, obniżają samoocenę. Wszystkiego
tego doświadcza Tsukuru. W gruncie rzeczy nie jest on wcale taki,
jak typowi bohaterowie japońskiego pisarza – nie jest samotnikiem
ani dziwakiem. Nie jest INNY. On również pragnie kochać i być
kochanym. Murakami traktuje go z sympatią, stopniowo wydobywając z
tego „bezbarwnego” człowieka wszystkie kolory, budząc go do
życia, przemieniając go, niczym gąsienicę w motyla. To piękna
opowieść, pokazująca, że w każdym z nas istnieje potencjał i
cała paleta możliwości, tylko często życie toczy się tak, że
nie jesteśmy w stanie ich wykorzystać. Każdy posiada
indywidualność i swoje miejsce na tym świecie, a
inni mogą spostrzegać nas zupełnie inaczej, niż my sami siebie.
Nie warto się zamykać w sobie, bo tego, co już minęło już nigdy
nie odzyskamy.
Nawet jeśli jesteś pustym naczyniem, co to szkodzi? – powiedziała Eri – jesteś naczyniem pięknym i atrakcyjnym. Nikt tak naprawdę nie wie, czym sam jest. Nie uważasz? A skoro tak, to możesz stać się przepięknym pojemnikiem.
Sceny spotkań Tsukuru z
dawno nie widzianymi przyjaciółmi to perełki, pełne dobrej
energii i wyciskające łzy z oczu. Zmuszające do zastanowienia, czy
my też nie mamy takich nierozwiązanych spraw, zamiecionych pod
dywan i osób, które gdzieś tam zostały zapomniane i z którymi
spotkanie mogłoby dużo zmienić, uporządkować. Ja wiem, że mnie
to też dotyczy.
Myślał o niebieskim jeziorze rozciągającym się za brzozami, o stukocie małej łódki uderzającej o pomost. O naczyniach w piękne wzory, o śpiewie ptaszków, o szczekaniu psa. (…) O dotyku piersi Eri lekko przyciśniętych do jego ciała. O ciepłym oddechu i mokrym od łez policzku. O wielu utraconych możliwościach i czasie, który już nie wróci.
Na koniec taka refleksja:
czytając inne recenzje tej książki zdumiałam się tym, jak różnie
interpretują ją czytelnicy. Pojawiły się na przykład odniesienia
do męskości we współczesnym świecie, do walki – co mnie w
ogóle nie przyszło do głowy w trakcie lektury. To oczywiście
dowód na to, jak różnie możemy odbierać literaturę, ale
zaczęłam się zastanawiać, czy proza Murakamiego nie jest tak
popularna, bo jest jak kameleon – dopasowuje się do każdego,
każdy znajduje w niej akurat to, co najlepiej do niego pasuje?
Haruki Murakami, Bezbarwny Tsukuru Tazaki i lata jego pielgrzymstwa, Wyd. Muza, 2013
Ciekawe i trafne spostrzeżenie na temat prozy Murakamiego, że jest jak kameleon. Coraz popularniejszy się robi ten autor. Doczeka tego Nobla, czy nie?
OdpowiedzUsuńHmmm, Murakami to dobry pisarz, ale czy cenię go aż tak bardzo, bym uważała, że zasłużył na Nobla? Nie jestem przekonana
UsuńTeż nie mam pojęcia. Tylko chodzi mi o to, że typowano go do tej nagrody w 2013 roku. Ponoć był wysoko w rankingu bukmacherów... Wolę Munro od Murakamiego.
UsuńJestem ciekawa, jak ja ją zinterpretuję - faktycznie analizy blogerów są od siebie bardzo różne. Kupiłam tę książkę zaraz po premierze, ale cały czas odkładam lekturę - tak strasznie boję się kolejnej wielomiesięcznej niecierpliwości związanej z kolejną premierą ulubionego autora :)
OdpowiedzUsuń