Gaumardżos! Opowieści z Gruzji
Gaumardżos nie jest – jak sobie
wyobrażałam – kolejną relacją z jednorazowej, acz egzotycznej podróży.
Jest odbiciem pasji autorów, ich miłości do Gruzji. Dziennikarze bywali
tam wielokrotnie, zawiązując przyjaźnie, poznając lokalne obyczaje, w
końcu nawet decydując się wziąć ślub w tym malowniczym kraju. Oni są po
prostu zafascynowani kulturą Gruzji – przede wszystkim ludźmi tam
żyjącymi - i dają temu wyraz w swojej książce. Niestety, ja po
zapoznaniu się z wrażeniami państwa Mellerów miałam mieszane odczucia,
względem tego, jak przedstawiają oni swój ukochany kraj. Wyłania się tu
bowiem obraz iście ekstrawertycznej kultury, w której dominują wino,
taniec i śpiew (jeden z rozdziałów jest wręcz poświęcony roli muzyki
ludowej w Gruzji). Wspaniale. Typowy Gruzin jest raczej leniwy,
beztroski, skory do bitki i do wypitki. W istocie trochę podobny do
Polaka w swojej postawie: zastaw się, a postaw się i „jakoś to będzie”.
Poza tym nie ma kompletnie poczucia czasu – na porządku dziennym jest
to, że ktoś spóźnia się o kilka godzin lub zapomina o spotkaniu. Prawo
jest zaś po to, żeby naginać je do własnych potrzeb. Autorzy są tym
zachwyceni – zachłystują się tym, jaka ta Gruzja jest spontaniczna,
wolna jeszcze od nakazów i zakazów, jakimi spętana jest ta nasza Unia
Europejska… wzdychają nawet że to już i tak nie jest taki kraj, jak
kiedyś, bo już nie jest tak siermiężnie, bo wprowadzono jakieś durne
regulacje, np. nakaz zapinania pasów (którzy Gruzini i tak ignorują)
albo zakaz palenia w miejscach publicznych. Zdumiało mnie to
stwierdzenie: to tak, jakby ktoś przyjechał do Polski i stwierdził, że
szkoda, że to już nie PRL, to już nie te czasy, wtedy dopiero było
„fajnie”. Jasne, fajnie może dla turystów, którzy chcą obejrzeć coś
innego, niż u siebie, ale jak żyć w kraju, gdzie panuje wolna
Amerykanka, gdzie załatwienie czegokolwiek graniczy z cudem, gdzie nie
można niczego zaplanować, w kraju, który co chwila jest wstrząsanym
jakimiś konfliktami etnicznymi, a ludziom wydaje się, że omijanie prawa
to przejaw zdrowego rozsądku? A wszystko jest usprawiedliwiane krótko:
„to jest Gruzja” albo Georgia maybe-time. Jednym słowem: obraz raczej
bezkrytyczny, zaślepienie, nie miłość.
Część tekstów napisanych jest przez
Marcina Mellera, część przez jego żonę. To, co pisze Anna Dziewit-Meller
jest ciekawe: jest sporo o zwyczajach gruzińskich, religii, stosunku do
kobiet, kuchni, muzyce, Stalinie, itd. Rozdziały napisane jednak przez
Marcina Mellera były dla mnie kompletnym nieporozumieniem. Wprawdzie
autor ma lekkie pióro, jak to dziennikarz, ale to, o czym pisze nie jest
dla mnie interesujące. Traktuje bowiem albo o wojnie/wojnach, w których
Meller brał udział jako dzielny reporter, albo o niekończącym się
imprezowaniu. Meller jawi się tu jako duży chłopiec, zaprzątnięty
potwierdzaniem swojego męskiego ego, czy to w formie uczestnictwa w
niebezpiecznych „przygodach”, czy też upijania się w sztok. Często sypie
datami, faktami historycznymi, anegdotami towarzyskimi, jakimiś
cudacznymi gruzińskimi nazwiskami, a ja zastanawiałam się, o co chodzi,
kto jest kim i po co mi to wszystko wiedzieć. Co mnie obchodzi to, że
kiedyś tam pojechał z kolegami w góry i się z nimi upił? Albo, że wypił
duszkiem litr wina z klosza lampy naftowej. Generalnie alkohol
obecny był w książce praktycznie cały czas, każde spotkanie ze
znajomymi, albo i nieznajomymi nieuchronnie zmierzało ku wyciągnięciu
kielonka. A ja już chyba po drugim rozdziale zaczęłam reagować
alergicznie na opowieść o kolejnej libacji. O tym kto ile
wypił, z kim, czego, co zrobił po pijanemu, albo na kacu, o upijaniu się
w sztok, znieczulaniu się, etc. Wino, wódka, czacza, lały się
strumieniami; a ileż było opowieści o jeździe po pijaku – rzeczywiście,
świetna „przygoda”. O ile się przeżyje. Nie dosyć, że mało ciekawe, to
jeszcze infantylne - przypominały mi się przechwałki moich kolegów,
kiedy mieli po lat 20-dzieścia. Nie interesowały mnie też przygody
wojenne Marcina Mellera, a zakończenie książki, w którym jest mowa o
uprowadzeniu samolotu przez młodych Gruzinów przed 30 laty – jest mocno
przegadane i upolitycznione – i po prostu do tej książki nie pasuje.
Niestety, słuchając audiobooka nie można przekartkować tego, co nas nie
interesuje…
Nie wiem, czy po wysłuchaniu Gaumardżos
czuję się zachęcona do pojechania do Gruzji – na pewno wiem więcej o
tym kraju i o ludziach w nim mieszkających. Nie ma w książce natomiast
opisów przyrody, zabytków, miejsc, które warto zobaczyć. Gdybym miała
podsumować tę książkę jednym zdaniem, to powiedziałabym, że jest ona o
piciu. Co smutniejsze – również Gruzja teraz kojarzyć mi się będzie
przede wszystkim z piciem. Może nie czuję kaukaskiego ducha, ale ja,
żeby poczuć radość życia, nie potrzebuję się upijać. Dlatego
uważam, że wyszłoby książce na dobre, gdyby wyrzucić z niej teksty
Marcina Mellera, zwłaszcza zaś te, które zostały napisane X lat temu.
Zwróciłaby też uwagę na większe uporządkowanie rozdziałów, bo są one
umieszczone bardzo chaotycznie, a także pozbycie się powtórzeń –
powtarzanie tych samych informacji, które już się wcześniej pojawiły
sprawia wrażenie, jakby nikt nie redagował tych tekstów. Biorąc to
wszystko pod uwagę, nie rozumiem zachwytów i tak pozytywnych opinii o Gaumardżos.
Być może świadczy to o jakimś polskim głodzie podróży, dzięki któremu
wszystkie książki podróżnicze stają się bestsellerami, abstrahując od
ich literackiej wartości. Zwłaszcza zaś te relacje, które dotyczą krajów
jeszcze mało poznanych – a Gruzja do takich się zalicza. Niewątpliwie
książka jest świetnie wypromowana. A być może ludzi bawią takie mało
wybredne kozackie opowieści – ja jednak spodziewam się czegoś innego po
książce, która ma mi zachwalać jakiś kraj.
Jeszcze kilka słów o audiobooku –
książka czytana jest przez samych autorów, w przeważającej części jednak
przez Annę Dziewit-Meller. Marcin Meller czyta kilka rozdziałów na
początku, potem chyba mu się znudziło i chyba dobrze, bo trochę
bełkocze. Jego małżonce czytanie wychodzi znacznie lepiej, ma doskonałą
dykcję, ale męczył mnie jej dosyć wysoki głos.
Marcin Meller, Anna Dziewit-Meller, Gaumardżos! Opowieści z Gruzji, Wyd. Świat Książki, 2011
Komentarze
Prześlij komentarz