Błękit
Niebo nad nami rozpościerało się błękitne, bez najmniejszej chmurki. Błękit, wciąż ten błękit. Zacząłem nienawidzić błękitnego koloru.
W dzisiejszych czasach powinniśmy cieszyć się za każdym razem, gdy pada, a nie biadolić na „złą pogodę”. Bo wizja Mai Lunde, rodem z moich koszmarów, najwyraźniej się spełnia. Wczoraj szłam przez park i chciało mi się płakać, obserwując jak jest sucho i jak rośliny schną z braku wody. Przeczytałam teraz też O czasie i wodzie, która jest opowieścią o katastrofie klimatycznej oczami Islandczyka – i uderzyło mnie, jak te dwie książki ze sobą rezonują. W obydwu mamy zadumę m.in. nad topniejącymi lodowcami, galopujących w czasie antropocenu zmianach i pozostawiającą wiele do życzenia kondycją ludzkości. Magnason również pisze o tym, jak na Islandii zdewastowano przyrodę po to, by wybudować elektrownię i produkować aluminium - zupełnie jak w powieści Mai Lunde. Błękit też jest w gruncie rzeczy opowieścią o czasie i wodzie.
Lunde, jak zwykle operuje na dwóch planach czasowych. Współcześnie (a w tej chwili tak naprawdę już w przeszłości) bohaterką czyni norweską ekolożkę, walczącą do ostatka sił o resztki przyrody w swoim kraju. Ludzie chcą ją ujarzmić, zmonetyzować, jak zawsze. Rzeki skanalizować, zaprząc do produkcji energii, lodowiec pokawałkować i wypić w drinkach. Po tych czasach i po Signe zostaje tylko łódź…. Bohaterem przyszłości w Błękicie jest młody mężczyzna, przemierzający wraz ze swoją córeczką ogarniętą suszą Francję, szukając lepszego miejsca do życia. Rzeczywistość jest brutalna. Upadająca gospodarka, brak podstawowych rzeczy, nie tylko cywilizacyjnych wygód, tłumy uchodźców klimatycznych. A upał dręczy i wzmaga agresję. To nie jest opowieść z cyklu „ludzie się zjednoczyli, by wspólnie uratować świat”. Nie, tu każdy ma tylko siebie. Są pytania, które należy tu sobie zadać. David ma córkę, ok, ale czy to nie bardziej obciążenie? Bo jak masz kogoś pod opieką, to nie możesz się położyć, machnąć ręką, poddać się. Musisz walczyć, bo jesteś za kogoś odpowiedzialny. Do czego się posuniesz w tej walce o przetrwanie? A nawet jeśli przetrwasz, to co zostanie z twojego człowieczeństwa? I jak będzie wyglądać dalsze życie?
To jest tylko woda
Woda to życie. „Zabawne” jest to, że coś, co jest nam niezbędne do życia, jest tak tanie, a coś, co jest bezużyteczne (jak złoto, diamenty), tak wartościowe. Kiedy jednak wody zacznie brakować, to kosztowności staną się bezwartościowe, a „tylkowoda” bezcenna. Pieniędzmi się nie najemy. My tymczasem traktujemy przyrodę jako zasób, który można bez szacunku eksploatować i jako coś oczywistego, niewyczerpanego. Lunde i Magnason mówią jednym głosem o żarłocznym kapitalizmie i konsumpcjonizmie. Jest on niczym rak - rozrasta się on tak samo w niekontrolowany sposób i nie odróżnia tego, co dobre od tego, co złe - ważne, żeby rosło. A my, jako ten pacjent z rakiem mówimy a nie, nie będę się na razie leczył, pożyjemy zobaczymy, zgłoszę się na leczenie, jak będę w stanie krytycznym.
Wygląda na to, że ci, którzy definiują świat poprzez pieniądze, biznes i potencjał produkcyjny, uodpornili się na wiedzę z dziedziny biologii, geologii czy ekologii. (...) To, co jest zgubne dla Ziemi i niepewne w przyszłości, kryje się pod słowami “optymistyczne sygnały w gospodarce”.
U Lunde:
My, którzy przeżywaliśmy tylko wzrost, nigdy nie natrafiając na opór.
Magnason zastanawia się czemu w epoce obfitości, a nawet nadmiaru nadal nie stać nas na to, żeby poczuć, że mamy dość. Przeciwnie: chcemy ciągle więcej i wszystko obsesyjnie przeliczamy na pieniądze? Nawet drzewa, plaże, jeziora… Ostatnio usłyszałam, że “drzewa w mieście to koszt”. Ciekawe, co by na to powiedziały - że nagle są jakimś kosztem, choć rosną sobie od milionów lat, nie wadząc nikomu (poza człowiekiem rzecz jasna). Nie ma miejsca na sentymenty, jeśli coś nie jest użyteczne, to jest bezwartościowe. Przyroda nie ma żadnych praw (bo człowiek jej ich nie przyznał), a ani piękno, ani „usługi” oddawane na rzecz innych gatunków nie mają dla nas wartości (a przecież doceniamy i wyceniamy piękno, jeśli jest ono dziełem ludzkich rąk…). Nie cenimy przyrody samej w sobie i jednocześnie nie potrafimy zostawić jej w spokoju. W swojej chciwości i egoizmie zabijamy po prostu kurę znoszącą złote jajka - po kawałku, ale systematycznie.
Dlaczego moje pokolenie nie miałoby mówić swobodnie (...) i być przywiązane do wszechobecnej retoryki ekonomii i racjonalności? Nie powinniśmy być gotowi przestać wpatrywać się w koniuszek własnego nosa i dostrzec wreszcie szerszy kontekst? Wygląda to tak, jakby sprawujący władzę na tyle omamili społeczeństwo, że zdołali wmówić ludziom, by nigdy nie czuli się bezpieczni, zawsze odczuwali głód i strach i byli skłonni bez mrugnięcia okiem poświecić kolejną dolinę, czy wodospad.
Troska o przyrodę wywołuje niezrozumienie, w przeciwieństwie do jej niszczenia. Zauważmy, jaką agresję wzbudzają ekolodzy i jak ludzie potrafią walczyć przeciwko przyrodzie: wysyłają buldożery, piły, ludzi z karabinami, szarpią, plują, prześladują, są gotowi nawet zabijać. Skąd to się bierze? Z przerażeniem czytałam niedawno relację o agresji polskich kierowców skierowanej do protestujących aktywistów ekologicznych z Ostatniego pokolenia. Policja oczywiście nie reagowała, a wręcz stała po stronie agresywnego tłumu. Dlaczego? Dlaczego w dobie galopujących upałów i anomalii pogodowych, mimo szumnych haseł o realizacji jakiejś “polityki klimatycznej” władze cały czas postrzegają ochronę przyrody w kategorii jakiejś rebelii, sprzecznej z polityką państwa?
Sama myśl, że natura może stać wyżej, być czymś ważniejszym i wymykającym się definicjom, a nawet ‘Świętym”, nie jest w naszych czasach uznawana za rozumną.
I ta łódź, wydająca się tak bezużyteczna, kiedy stoi pośród wysychającego kraju. Ale gdyby znalazła się na morzu, można by na niej podbić świat. Oceany przecież rosną w siłę, kiedy ludzie umierają z pragnienia… Ta łódź, jako symbol nie tylko wolności, ale czegoś, co ludzkość utraciła.
Czas jest elastyczny, czas i wspomnienia, które wiążą go w jedno, są dwiema stronami tej samej rzeczy...
Jesteśmy erupcją, lecz patrząc w lustro, nie dostrzegamy płomieni, wszystko jest doskonale zaprojektowane, niewidoczne.
Można się nie przejmować i płynąć z prądem. Ale obawiam się, że jeśli bym tak postąpił, przyszłe pokolenia gardziłyby tą postawą.
Gatunek: powieść
Maja Lunde, Błękit, Wydawnictwo Literackie, 2018
Gatunek: literatura faktu/esej
Andri Snaer Magnason, O czasie i wodzie, Wydawnictwo Karakter, 2020
Komentarze
Prześlij komentarz