Egejskie marzenie czyli wygnanie z raju
Błękit nieba, morze, słońce,
spędzanie wieczorów w tawernie przy retsinie... Grecja. Raj na ziemi? Nic
podobnego. Brytyjczyk o włoskich korzeniach, Dario, wraz ze swą żoną, Amerykanką Lidią spełniają swoje
marzenie i przenoszą się ze Stanów Zjednoczonych do Grecji. Marzenie wielu
ekspatów o slow life w najbardziej
urokliwych zakątkach tej ziemi. Traf chce, że te zakątki jakże często leżą w
starej, dobrej Europie: Włochy, Grecja, Hiszpania, Chorwacja są wykupywane
przez bogatych przybyszy zza oceanu, których pociąga życie w zgodzie z naturą i własnym rytmem, zamiast wyścigu szczurów. Nieodmiennie imigranci owi napotykają na mur miejscowych obyczajów, zabójczą
mieszankę mentalności i przepisów prawnych.
Dario i Linda postanawiają
zamieszkać na jednej z greckich wysp, Skopelos. Sprzedają dom w Kalifornii (ah,
jesteśmy już tak zmęczeni Kalifornią, słońce świeci tu 360 dni w roku...),
samochody, pakują swoje manatki i wysyłają je do Grecji. Tam mają nadzieję
wynająć dom i otworzyć własne firmy. Udaje im się, ale idzie powoli.
Bohaterowie wprawdzie zachwycają się miasteczkiem, krajobrazami, starają się
uczyć greckiego i zaprzyjaźniać z miejscowymi, ale aklimatyzacja idzie jak po
grudzie, bo ciągle napotykają na jakieś papierkowe problemy. To jest Grecja. Ludzie
nie dotrzymują obietnic i terminów, oszczędności się wyczerpują, a Dario i
Linda czują, że tracą kontrolę nad swoim życiem. I cierpliwość. Do tych
leniwych, nieprzyjaznych, niekompetentnych Greków. Egejskie marzenie stopniowo
przeradza się w pełną frustracji skargę na kraj pełen biurokratów,
nieżyczliwych i skorumpowanych urzędników oraz procedury, które uniemożliwiają uczciwym
ludziom funkcjonowanie i prowadzenie biznesu. Witajcie w Grecji! Czytając to, człowiek
faktycznie zastanawia się momentami, jak to się stało, że Grecja jest kolebką
naszej cywilizacji, matką demokracji. A jakim cudem Grecja znalazła się w Unii
Europejskiej? Nic dziwnego, że teraz musimy spłacać jej długi...
Grecja jest pięknym krajem. Skopelos to jedno, z najcudowniejszych miejsc, jakie kiedykolwiek widziałam. Ale obawiam się, że nigdy nie zrozumiemy obowiązujących tu zasad. Sami Grecy ich nie rozumieją.
Druga strona medalu wygląda
jednak tak, że Dario i Linda nie napotkali przecież na przeszkody na większe,
niż inni. Nie odniosłam wrażenia, iż były one nie do pokonania, przy odrobinie
wysiłku. A nikt przecież nie mówił, że będzie łatwo... Wydawało mi się też, że
bohaterowie zbyt niefrasobliwie podeszli do przenosin do obcego kraju: zamiast
wcześniej poszukać informacji i dopełnić formalności, poszli na żywioł, a potem
wściekali się, że nie wszystko idzie po ich myśli. Zabrakło optymizmu, dystansu
do problemów i wytrwałości. Przypomina mi się w tym momencie opowieść państwa
Mellerów o Gruzji, gdzie też jak mantra co chwilę padało stwierdzenie to jest
Gruzja, ale autorów bynajmniej to nie zniechęciło do tej kultury i
przeszkodziło w zorganizowania w Gruzji...własnego wesela.
Krótko mówiąc, Grecja nie jest
rajem, a ta opowieść nie kończy się happy endem. Egejskie marzenie, mimo że
jest lekturą dosyć lekką, wydawało by się przyjemną i odprężającą, to zawiera w
sobie też gorzkie przesłanie. Opowieść Dario Ciriello doskonale pokazuje, dlaczego
emigracja - niekoniecznie ta za chlebem, ale nawet taka w pogoni za marzeniami,
nie zawsze się udaje. Po pierwsze dlatego, że marzenie czasem okazuje się
ułudą, mrzonką. W każdym miejscu na świecie, czy to w Grecji, czy na Karaibach,
czy to w Polsce, trzeba stawiać czoła szarej rzeczywistości - no chyba, że się
jest Arystotelesem Onassisem. Ta rzeczywistość to rachunki do zapłacenia,
cieknący sedes, pozwolenia na pracę, podatki, a nawet upierdliwi sąsiedzi. Po
drugie nie da się uciec od samego siebie i problemów z samym sobą oraz od
własnej mentalności i przyzwyczajeń. Przybywając na obcą ziemię, trzeba się
przygotować na to, że jest się tam cudzoziemcem i że nie wszystko będzie
wyglądać tam tak, jak jesteśmy do tego przyzwyczajeni. I teraz kwestia tego,
czy jesteśmy w stanie to zaakceptować i się przystosować, czy nie. Nasi bohaterowie, Dario i Linda, mimo, iż
marzyli o życiu w Grecji, mentalnie pozostali Amerykanami. Oczekiwali, by w
Grecji wszystko toczyło się takim trybem, jak w Ameryce - mimo, iż przecież coś
spowodowało, że stamtąd uciekli. Prostota życia pociągała ich tylko w teorii, w
praktyce zaś nie potrafili obejść się bez wszystkich udogodnień cywilizacji:
lodówki, zmywarki, klimatyzacji, internetu, kawy Starbucks, etc. No i niby dlaczego oczekiwali, że mogą ot tak przenieść się do obcego kraju, nie mając nawet tamtejszych korzeni i od razu otrzymają tam prawo pobytu?
Książka idealna na letnie
popołudnie, a i warto się z nią zapoznać, planując wakacyjny wyjazd do Grecji.
Dario Ciriello, Egejskie marzenie, Wyd. Pascal, 2013
Książka przeczytana w ramach wyzwania Grunt to okładka oraz Czytam opasłe tomiska (str. 474)
Dario Ciriello, Egejskie marzenie, Wyd. Pascal, 2013
Książka przeczytana w ramach wyzwania Grunt to okładka oraz Czytam opasłe tomiska (str. 474)
Ha, ha, ha! Niezle sie usmialam czytajac te recenzje. Jakze bolesnie jest ona prawdziwa!
OdpowiedzUsuń