Jak odsprzedać e-booka
Na portalu Świat Czytników ukazał się kilka dni temu bardzo
ciekawy tekst dotyczący sprzedaży na rynku wtórnym e-booków. Innymi
słowy: kupiłam e-booka, przeczytałam i chcę się go pozbyć. Już od
jakiegoś czasu mnie to nurtuje (i okazuje się, że nie tylko mnie).
E-book fajna sprawa, ale uważam, że sytuacja panująca na naszym rynku
jest chora: wersja elektroniczna książki kosztuje tyle samo, co
papierowa (biorąc pod uwagę VAT, to dziwię się, że nie są nawet
droższe), a po w dodatku po jej zakupieniu mam ograniczone prawa do
dysponowania nią. Nie mogę, jak zwykłej książki go odsprzedać, wymienić
na inną książkę, a nawet komuś pożyczyć. W takiej sytuacji jeśli mam
kupować, to wolę książkę papierową, której jedyną wadą jest to, że
zajmuje miejsce na półce. Dlaczego tak jest? Prawo nie nadąża za
technologią, nie wiadomo
właściwie czym jest e-book: oprogramowaniem, kopią książki, usługą? Stwierdzenie, że e-book to usługa – aczkolwiek stosowane na użytek opodatkowania VAT – brzmi dla mnie absurdalnie. Kwestia jest dyskusyjna, ale są głosy mówiące, że TAK – e-booka można odsprzedać, choć oczywiście nie jest to takie proste, jak w przypadku zwykłej książki. Co z nieszczęsnym DRM-em? Pomijam już fakt, że pojawia się tu kwestia zwykłej ludzkiej uczciwości i zaufania, co w naszym kraju jest trudne do przejścia. Tu człowiek jest z góry, automatycznie traktowany jak potencjalny złodziej, przez prawo i różne instytucje, w tym sklepy: "jak masz zamiar udowodnić, że skasowałeś swoją kopię e-booka"? Same sklepy też uczciwością nie grzeszą, skoro wykorzystują sytuację jak się da. Skoro ceny są jakie są, kwitnie też obrót nielegalny (czyt. chomik). I kółko się zamyka. Ale nie słyszałam jeszcze, żeby w Polsce ktoś dobrowolnie obniżył ceny.
właściwie czym jest e-book: oprogramowaniem, kopią książki, usługą? Stwierdzenie, że e-book to usługa – aczkolwiek stosowane na użytek opodatkowania VAT – brzmi dla mnie absurdalnie. Kwestia jest dyskusyjna, ale są głosy mówiące, że TAK – e-booka można odsprzedać, choć oczywiście nie jest to takie proste, jak w przypadku zwykłej książki. Co z nieszczęsnym DRM-em? Pomijam już fakt, że pojawia się tu kwestia zwykłej ludzkiej uczciwości i zaufania, co w naszym kraju jest trudne do przejścia. Tu człowiek jest z góry, automatycznie traktowany jak potencjalny złodziej, przez prawo i różne instytucje, w tym sklepy: "jak masz zamiar udowodnić, że skasowałeś swoją kopię e-booka"? Same sklepy też uczciwością nie grzeszą, skoro wykorzystują sytuację jak się da. Skoro ceny są jakie są, kwitnie też obrót nielegalny (czyt. chomik). I kółko się zamyka. Ale nie słyszałam jeszcze, żeby w Polsce ktoś dobrowolnie obniżył ceny.
Zachęcam do przeczytania całego artykułu
i dyskusji. Osobiście chętnie pozbyłabym się zakupionych e-booków Ake
Edwardsona, który wybitnie nie przypadł mi do gustu i fakt, że wydałam
na jego „dzieła” pieniądze, nie poprawia mi humoru. Może jest ktoś
chętny? ;)
Komentarze
Prześlij komentarz