Gorączkę chciałam przeczytać już od dawna, ale jakoś nigdy się nie składało. Teraz żałuję, że nie zrobiłam tego wcześniej. Bo tak mam, że to, co dobre zawsze odkładam na „później” - a czasami to „później” nigdy nie następuje.

Bohaterami Gorączki są ci, którzy do fortuny chcą dojść drogą na skróty. Poszukiwacze skarbów, hazardziści, oszuści. Awanturnicy i marzyciele. A nawet zwykli bandyci i mordercy. Michniewicz wyruszył na wyprawę śladem przede wszystkim poszukiwaczy skarbów i to skarbów w dosłownym tego słowa znaczeniu: złota, klejnotów, pieniędzy.
Gdy słyszy się słowo „skarb” przed oczami staje skrzynia z niedomkniętym wiekiem, spod którego wystają złoty łańcuch i puchar, a pod nimi widać stos błyszczących monet.
Tak, rzeczywiście to obraz jak z filmów, jak z powieści przygodowych Stevensona, jak z Piratów z Karaibów lub Indiany Jonesa. I przez znaczną część książki panuje w niej właśnie taka atmosfera. Michniewicz opowiada różne historie o poszukiwaniu skarbów, zarówno tych pogrążonych w morzach, we wrakach statków, jak i tych zakopanych gdzieś pod ziemią, w kopalniach Nowego Meksyku. Historie prawdziwe i te, które są tylko rodzajem „miejskich legend”. Wszystkie jednak wzbudzają ekscytację, pobudzają wyobraźnię. Moją – zwłaszcza klimaty marynistyczne, opowieści o hiszpańskich galeonach, przewożących niewyobrażalne skarby zrabowane Indianom. Znaleziska warte miliony dolarów... Czy chcielibyście pracować w firmie zajmującej się poszukiwaniem skarbów, gdzieś na Karaibach? Okazuje się, że takowa istnieje, dysponuje ogromnymi pieniędzmi i angażuje w swoją działalność najnowocześniejsze technologie. A praca taka to połączenie detektywistycznych poszukiwań, odkrywania historii i sportów ekstremalnych. Wydaje się to być fascynujące, choć pewnie w praktyce przeczesywanie całymi dniami dna morskiego ze ze znikomymi rezultatami już takie fascynujące nie jest. Bo poszukiwanie skarbów to najczęściej zmarnowane całe lata, bez żadnego rezultatu, wyrzucone pieniądze, w pogoni za mrzonką, za ułudą. Niestety sport ten wciąga, trudno się uwolnić od swoistej gorączki złota, to obsesja, nałóg, podobnie jak hazard. A propos - wraz z Michniewiczem odwiedzamy również świątynie hazardu w Las Vegas i dowiadujemy się bardzo ciekawych rzeczy o tym „przemyśle”. 

Z Ameryki Michniewicz przenosi się do Afryki, gdzie chce również zająć się skarbami morskimi, a potem poszukiwaczami afrykańskiego złota. Brutalna rzeczywistość tego kontynentu zupełnie jednak zmienia jego zainteresowania, a książka diametralnie zmienia charakter. Autor odwiedza rezerwaty dla zwierząt, gdzie ze zgrozą dowiaduje się o eksterminacji afrykańskiej fauny. To są te sprawy, które również mnie leżą na sercu, o których wyjątkowo trudno mi się słucha, czy czyta, które mnie zawsze poruszają i potem muszę dochodzić do siebie. Z tą tematyką zetknęłam się już, czytając chociażby Tańczącego z lwami. Michniewicz podobnie – jest zdruzgotany głupotą i okrucieństwem ludzi, tym, że w Afryce liczy się głównie pieniądz, a życie ludzkie, a tym bardziej zwierząt ma tak znikomą wartość. Autor rzeczywiście musiał być wstrząśnięty, skoro książka o skarbach zamieniła się w opowieść o zwierzętach – chyba, że owe zwierzęta również potraktujemy jak pewnego rodzaju skarb....

Nie da się ukryć – Michniewicz to amator przygód, uzależniony od adrenaliny. Nie dla niego spokojne podróże po sennych miasteczkach, w pogoni za „zwyczajnym życiem”, lub wylegiwanie się z kokosami na plaży. Czasem wyczynia rzeczy, które są wręcz głupie albo naiwne. Widać to już było w Samsarze, która jednak specjalnie mnie nie zachwyciła (tam zresztą znalazł się również ciekawy fragment o rozkradaniu i wywożeniu skarbów z Kambodży). Tym razem podróżnik posuwa się jeszcze dalej, wchodzi tam, gdzie zazwyczaj nikt nie dociera, odkrywa to, o czym rzadko się mówi. Widać, że ta podróż jego samego niezwykle ekscytowała – momentami książka jest nieco chaotyczna, autor się powtarza, gubi, no i ten spontaniczny zwrot akcji w Afryce... Gorączka napisana jest z ogromnym temperamentem i swadą. Jest brawurowa, pełna emocji i pasji. Ja przeczytałam ją na przysłowiowym jednym wdechu i jestem zachwycona. Ta książka sama w sobie była dla mnie jak taka skrzynia ze złotem, bo odkrywałam w niej coraz to nowe informacje, rzeczy, o jakich nie miałam pojęcia. Znakomita pozycja dla miłośników i przygód, i dalekich, niekonwencjonalnych podróży.

Tomek Michniewicz, Gorączka. W świecie poszukiwaczy skarbów, Wyd. Otwarte, 2011

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później