Finał Hiszpania - Włochy to finał wymarzony. Obydwie drużyny lubię, ale w przypadku Hiszpanii moje uczucia są bliższe szacunku, natomiast Italii - miłości...


Po półfinale obserwuję w narodzie jakiś dziwny przypływ sympatii dla Italii. Zwłaszcza, że do niedawna nikt na Włochów złamanego centa, tfu, lira, by nie postawił. Trochę mnie to niepokoi, to jakieś takie nienormalne - zachwycanie się włoską piłką. Tak jakby to, czy drużyna gra ładnie, czy nie, decydowało o zwycięstwie. Ale i tak, tradycyjnie, to nie Włosi są faworytami. Eh, szkoda mi nerwów, wolę słuchać swojej intuicji.

Historia wprawdzie nie gra na boisku, ale skoro Włosi nigdy nie przegrali z Niemcami na mistrzostwach, a nikomu nie udało się obronić tytułu Euro...

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później