Bóg. Życie i twórczość
To chyba odpowiednia lektura na czas świąt Wielkiejnocy...
Moja ocena: 4/6
Szymon Hołownia, Bóg. Życie i twórczość, Wyd. Znak, Kraków 2010
Trochę mi głupio, kiedy Szymona Hołownię gros ludzi w tym kraju kojarzy tylko i wyłącznie jako prowadzącego Mam talent i w związku z tym zastanawia się, co mu strzeliło do głowy napisać książkę o Bogu.
Szymon Hołownia mnie kojarzy się przede
wszystkim z żarliwym katolikiem. Jest zdecydowanie człowiekiem
religijnym, posiada wiedzę w temacie i co ważne, nie traktuje swojej
wiary w sposób sztampowy, dogmatyczny. Mogłam się o tym przekonać,
czytając poprzednie jego publikacje. Nie ze wszystkim co pisze się
zgadzam, ale szanuję go właśnie za wiedzę i za to, że trudne tematy
potrafi tłumaczyć cierpliwie i stosunkowo prostym językiem. Dlatego
byłam ciekawa jak poradził sobie publicysta z „biografią Boga”. Od razu
miałam też skojarzenia z inną książką – Bóg. Biografia – Jacka Milesa (polecam!)
Trudno mi oceniać tę książkę, ponieważ,
inaczej niż zazwyczaj, nie chcę, aby na tę ocenę wpływały moje osobiste
przekonania. To jest książka zdecydowanie skierowana do osób wierzących,
do chrześcijan. Autor nie zamierza przekonywać niedowiarków o istnieniu
Boga, ani odpierać różnych teorii racjonalizujących wydarzenia
biblijne, choć wyraźnie się z teorii takowych podśmiewuje. Hołownia
przeprowadza czytelnika przez stworzenie świata, Stary Testament,
przyjście Jezusa, powstanie islamu, a kończy refleksjami natury ogólnej
dotyczącymi m.in. czytania Biblii. Stąd ja nazwałabym bardziej tę
książkę krótką historią chrześcijaństwa, niż biografią Boga. Autor
pokazuje „kluczowe” momenty w rozwoju chrześcijaństwa, dziwi się, stawia
pytania, ale mam wrażenie, że ślizga się po powierzchni, a ostateczną
odpowiedzią jest zawsze stwierdzenie, że człowiek nie jest w stanie
ogarnąć Boga. „Doświadczyć nie znaczy zrozumieć”, „tajemnica dlatego
jest tajemnicą, że niczego zrozumieć się nie da”. Hołownia pozostaje
wobec Boga na klęczkach, jego książka to raczej modlitwa, świadectwo
wiary, a nie próba opisania Boga. Trudno się z tym nie zgodzić, trudno
nie szanować pokory, jednak niedosyt pozostaje. Nie żebym chciała poznać
boskie tajemnice, ale można oddzielić to, co boskie, od tego co
ludzkie. Przypomina mi się wspomniany Jack Miles i to, jak ciekawie
przedstawił „rozwój osobowości” starotestamentowego Boga – zdecydowanie
wolę takie podejście do sprawy, niż stwierdzenie „wiem, że nic nie wiem”.
Bóg. Życie i twórczość jest jak
kazanie: czytamy i w zasadzie nie mamy wiele do powiedzenia,
polemizowania, częściowo dlatego, że przytłacza nas arbitralność sądów,
niespodziewane przeskoki myślowe i nieco zbyt udziwniony język. Z jednej
strony kolokwializmy, z drugiej trudne pojęcia, jak hipostaza, czy
koincydencja. Nie jest to łatwa lektura, jest tutaj sporo filozofii,
teologii, metafizyki, trochę miałam wrażenie, że jest to przerost formy
nad treścią.
Moje ogólne wrażenie z lektury podsumowałabym jako
lekkie rozczarowanie. Poprzednie książki Szymona Hołowni bardziej mi się
podobały i utkwiły w pamięci. Nie było w nich takiego patosu, takiego
„zakręcenia”, dotyczyły może bardziej „przyziemnych” spraw, ale za to
potraktowanych bardziej dogłębnie i …. z większą życzliwością w stosunku
do czytelnika.
Szymon Hołownia, Bóg. Życie i twórczość, Wyd. Znak, Kraków 2010
Komentarze
Prześlij komentarz