Kobieta jest jak misa, kto ją stłukł, musi ją wziąć.

Kobieta należy do tego, kto umie po nią sięgnąć. Tak jak róża Kobieta bez męża to jak połowa nożyczek: do niczego się nie nadaje

Kobieta to, siamto, owamto. Walcie się!


Dawno nie czytałam tak wkurzającej książki. Powieść o cnotach niewieścich: czystości, posłuszeństwie, milczeniu, potakiwaniu. O tym, jak to się kończy. Jaki jest wspólny punkt wszystkich tych zdań? Taki, że kobietę porównuje się do przedmiotu, należącego rzecz jasna do mężczyzny. A przedmiot można: sobie wziąć, wybrać, zepsuć, oddać, rozporządzać nim według własnego uznania. I to przedmiot jednorazowego użytku, bo po skorzystaniu już się do niczego nie nadaje. Wiecie o co chodzi. Wszystko sprowadzone do jednego. Bohaterki tej powieści, w tym tytułowa Oliva, łykają te uwłaczające im brednie jak pelikany. Wmawia się im, że wartość kobiety sprowadza się do tego, czy jest ona zdatna do zamążpójścia (o ile jakiś łaskawca je zachce), a do tego nadaje się tylko do momentu utraty dziewictwa. Bo potem to już mogiła. Dlatego kobiety trzeba bezustannie strofować, pouczać, pilnować, trzymać w cuglach, gdyż klacz temu będzie posłuszna, kto jej pierwszy dosiądzie (sic!). Co z reguły i tak nic nie daje (tzn. pilnowanie), jak pokazuje przypadek Olivy, bo facet jak chce, to i tak weźmie, niepowstrzymana agresja tylko zachęca do dalszej agresji, a ludzie jeszcze za nim staną. Nawet jeśli kobieta chce wpasować się w ten system: założyć rodzinę i być posłuszną mężowi - to mężczyźni często i tak to sabotują, co pokazuje z kolei przykład siostry Olivy. Jak zwykle, co by kobieta nie zrobiła, to zawsze będzie źle. Jedyne na co można mieć nadzieję w tej sytuacji, to by mężczyzna, na którego się trafi był w miarę przyzwoity. A sytuacja, w jakiej znalazła się bohaterka jest stara jak świat światem, w patriarchalnym społeczeństwie. 

Zatem uprzedmiotawianie kobiet aż bije tu po oczach i to w majestacie prawa, które legitymizuje zabójstwa honorowe i “małżeństwa naprawcze”. Kultura tego typu, z opisanymi małżeństwami naprawczymi nadal jest powszechna w krajach afrykańskich i azjatyckich. Widzimy, że jest ona niezależna od religii. Ale tu mamy Włochy, druga połowa XX wieku… Mamy zatem toksyczną kulturę z toksycznymi relacjami damsko-męskimi, w której wszyscy są nieszczęśliwi, ale trzymają się jej kurczowo, gdyż “tak było zawsze”. Mężczyźni pomiatają kobietami, kobiety się ich boją, to relacja pan - niewolnik. Z okładki patrzy na nas hipnotyzującym spojrzeniem piękna dziewczyna, ale Viola Ardone pokazuje również smutną przemianę bohaterki z pełnej życia i nadziei dziewczyny w złamaną, rozgoryczoną kobietę, stroniącą od relacji z mężczyznami. Jej traumę jeszcze pogłębia tradycyjne obwinianie ofiary i z góry założona niesprawiedliwość, gdyż za oprawcą stoi prawo i obyczaj.  Czy o to nam naprawdę chodzi? Ta powieść to najlepsza odtrutka dla tych, którym się wydaje, że “dawniej było lepiej”, “kiedyś to było”, że “wartości rodzinne”, “każdy wiedział, gdzie jego miejsce”, ect. Tak, było lepiej mężczyznom - toksykom i przemocowcom. Oczywiście tak jest do nadal, tylko że teraz już nikt cywilizowany nie mówi otwarcie takich rzeczy, jakie padają w książce. Ale ten mizoginizm nadal wybrzmiewa, bo wielu mężczyzn - i to niestety tych młodych, zindoktrynowanych przez manosferę - ciągle tak myśli.

Nie wiem, co myśleć o tej książce pod kątem literackim. Styl autorki jest ciekawy, mocny, ale czy nie jest to zbyt dosłowne.  Oliva Denaro to kwintesencja mizoginizmu, pogarda w stosunku do kobiet wylewa się tu z każdej strony. By to zilustrować autorka naszpikowała tekst podobnymi “złotymi myślami”, jak te, które zacytowałam na wstępie, a każda z nich była dla mnie jak policzek. Oczywiście miało taka być, to miało wzbudzać takie emocje. Jednak czy normalnie, w codziennym życiu, kobiecie co chwilę kładziono takie rzeczy do głowy? Czy jednak było to bardziej subtelne, podprogowy przekaz, nacisk oparty na całych wiekach opresji, po prostu zaszyty w tkankę życia? Chyba jednak wolę teraz taki przekaz... Tutaj zostało to skondensowane. 

Rzecz jasna powieść zachęca do przeciwstawienia się temu, ale pamiętajmy, że nie każdego na to stać. Przeciwstawienie się wymaga odwagi, odporności psychicznej i siatki wsparcia - Oliva ma szczęście, bo ma ojca, stojącego za nią murem. Fajnie to więc wygląda w książkach, a już mniej fajnie w realu… Warto tu zwrócić uwagę na to, jaką rolę w walce o prawa kobiet we Włoszech mieli “komuniści”, czyli po prostu ugrupowania lewicowe - tu kłania się współczesna historia Włoch. Nie ma w tym nic dziwnego, trudno spodziewać się, by to prawica będąca strażnikiem patriarchatu walczyła o równouprawnienie.

Tym niemniej jestem zwolenniczką Olivy Denaro. Książka z tak mocnym przekazem na pewno zostaje w głowie. Podobną powieścią, z podobnymi wydarzeniami, acz w innym kraju i czasie (co pokazuje jak uniwersalne one są) jest Miasto Niedźwiedzia

Metryczka:
Gatunek: powieść współczesna
Główna bohaterka: Oliva Denaro
Miejsce akcji: Włochy, Sycylia
Czas akcji: lata 60-80-te XX wieku
Ilość stron: 344
Moja ocena: 5/6
 
Viola Ardone, Oliva Denaro, Wydawnictwo Sonia Draga, 2023

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później