Miasto Niedźwiedzia
I teraz wyobraźcie sobie, że w tym środowisku wybucha bomba – jeden z hokeistów, ba, uwielbiana przez wszystkich gwiazda drużyny dopuszcza się czegoś haniebnego. Wspólnota się rozpada, a nikt nie chce być tym, kto jest z niej wykluczony… W zasadzie trudno opowiedzieć o tej książce bez spojlera w tym momencie, bo coś haniebnego to mogą być różne rzeczy. A gwałt jest występkiem szczególnym, wywołującym takie, a nie inne reakcje, zwłaszcza, kiedy oskarżona jest o niego osoba znana i lubiana. Wiedzą o tym wszystkie uczestniczki ruchu #metoo. Zatem możecie wyobrazić sobie, co się dzieje…
Backman pokazuje to bardzo dosadnie, nawet może nawet zbyt łopatologicznie. Momentami tę książkę już nie czyta się jak powieść – jest tu wiele fragmentów, kiedy wszechwiedzący narrator z offu, niczym Pan Lektor, przejmuje kontrolę, nie mogąc powstrzymać się od wypowiadania mocnych osądów. Dzięki temu autor pokazuje mechanizmy rządzące ludźmi w takich sytuacjach, każe postawić się w sytuacji bohaterów, zastanowić się, po czyjej stronie byśmy stanęli, zadaje ważne pytania, które dźwięczą w głowie, np.
- Dlaczego kiedy jest słowu przeciwko słowu, to wierzy się chłopakowi, a kwestionuje słowa dziewczyny?
- Dlaczego brał pod uwagę tylko to, czy prawdę mówi Kevin, czy Amat. Dlaczego nie wystarczyły mu słowa Mai.
- Ma piętnaście lat, on siedemnaście, we wszystkich rozmowach jednak to nadal on jest „chłopcem”. Ona jest „młodą kobietą”
- Zaczyna się od „nic się nie stało”, które przechodzi potem w „a nawet jeśli, to było to dobrowolne” (…). Zaczyna się od tego, że „sama chciała”, a kończy na tym, że „sobie zasłużyła”.
Te pytania walą wręcz obuchem w łeb. Czy jest jeszcze jakieś inne przestępstwo, w którym to ofiara jest stygmatyzowana i prześladowana, a sprawca obdarzany współczuciem i traktowany, jakby to on był ofiarą? To sprawca jest chroniony, nie ofiara. Bo jest miły, bo „jeszcze całe życie przed nim”, bo jest „gwiazdą” i społeczność ma z niego korzyści, która przeważają nad tym, by postawić nad nim dobro jakiejś mało ważnej kobiety. Bo on jest ważniejszy. Skórka nie warta wyprawki. Tak to działa.
O ile do połowy książki akcja Miasta Niedźwiedzia kręci się stricte wokół hokeja i można troszkę się tym wynudzić, o tyle w drugiej połowie, kiedy następuje zwrot akcji, powieść staje się trudna. Nie sądziłam, że to będzie TAKA książka, książka, która wbije mnie w kanapę. Czytając ją czułam wielki ciężar na sercu, a pięści same się zaciskały. Czułam, że ta książka jest ciężka, ale też i ważna, bo może dzięki niej właśnie ktoś będzie w stanie wykazać się większą empatią wobec kobiet, ofiar męskiej agresji i nie będzie traktował ich tak, jak została potraktowana bohaterka tej powieści – i wiele kobiet w rzeczywistości. Ale nie wiem, czy w rzeczywistości znajdują się takie osoby, jak te, które zostały opisane w Mieście Niedźwiedzia. Bo o ile rozwój akcji w tej książce jest dosyć typowy, schematyczny, to już końcówka tym schematom się wymyka.
Brawa należą się Backmanowi za świetne wykreowanie małomiasteczkowego klimatu, ludzi zamkniętych we własnym kręgu, z którego trudno się wyrwać – a zarazem ciekawych i pełnych emocji postaci. Jednak te mechanizmy i relacje, jakie pokazał autor nie tyczą się tylko małych społeczności – choć oczywiście w nich są bardziej widoczne. Człowiek jest istotą społeczną, pragnie akceptacji i przynależności do grupy. Właśnie dlatego tak lubimy sporty zespołowe. I o tym w dużej mierze jest Miasto Niedźwiedzia. Tylko, że Backman opowiada o tym w pokrętny, przewrotny sposób, pokazując nie tylko plusy, ale i minusy bycia częścią jakiejś wspólnoty. Nie tylko braterstwo i euforia, jak w hollywoodzkich filmach. Bo wspólnota generuje też wrogość: my przeciwko wam. A w imię lojalności dokonano już na tym świecie wielu złych rzeczy. Wspólny cel (albo tragedia) może z kolei zjednoczyć i wrogów. Zatem jest to poplątane jak motek włóczki w łapach kota.
Gdybym miała wzmiankować coś o wadach tych książek, to są trzy. Po pierwsze powiedziałabym, że autor/narrator zbyt często moralizuje i mówi czytelnikowi, co ma myśleć. Tyczy się to ogólnych praw rządzących ludzkim zachowaniem, a nie konkretnych postaci w książce (bo te, jak już nadmieniłam są zupełnie niejednoznaczne) – w czym widzę pewien paradoks. Ale ja to w gruncie rzeczy lubię; wolę takie książki, niż te, w której pisarz pozostawia czytelnikowi całkowitą dowolność interpretacji. Druga kwestia to częste zwroty akcji – wiatry szybko zmieniają kierunek – oczywiście bardzo podkręca to jej dynamikę, jednak w moim odczuciu w drugiej części tej historii te zwroty były zbyt częste. Autor w ten sposób udatnie gra na emocjach czytelnika. Wreszcie Backman ma nieprzyjemny bardzo dla mnie zwyczaj uprzedzania biegu zdarzeń, przez zdania typu: to ostatni raz kiedy… jutro wszystko się zmieni… itp. Tak naprawdę to są jednak drobiazgi, bo obie części czytało mi się wyśmienicie i czekam na trzeci sezon.
Gatunek: beletrystyka
Moja ocena: 5,5/6
Fredrick Backman, Miasto Niedźwiedzia, Wydawnictwo Sonia Draga, 2020
Fredrick Backman, My przeciwko wam, Wydawnictwo Sonia Draga, 2021
Komentarze
Prześlij komentarz