Początek końca?


Niedawno byłam w szpitalu. Leżące ze mną na sali panie nie zaopatrzyły się należycie w wodę butelkowaną i zrobił się wielki problem, kiedy okazało się, że szpitalny sklepik jest zamknięty z powodu pandemii. Było wydzwanianie do rodziny, aby koniecznie „dowieźli wodę”. A przecież wody w kranie jest (póki co) pod dostatkiem, wystarczyło napełnić kubek... Ale nie, z jakiegoś powodu musiała to być woda w butelce, plastikowej oczywiście. Wiele osób nadal hołduje poglądowi, że wody z kranu nie da się pić, musi być butelkowana, kiedy w większości miast w Polsce kranówka z powodzeniem nadaje się do picia – nie mieszkamy w Indiach. Ja piję. A na pewno bym wypiła, gdybym miała do wyboru albo napić się wody z kranu, albo usychać z pragnienia. A jak już ktoś się obawia, to są butelki filtrujące, w ostateczności można taką wodę przegotować… 

 

Ta „anegdota” to tylko przykład na stopień świadomości ekologicznej społeczeństwa, które nie waha się nadal produkować ton plastiku. Wody też nie oszczędzamy wody, podczas gdy wszystkie dane pokazują, że jej ilość spada – są już nawet na ten temat reklamy w telewizji. Książka Julity Mańczak i dr Jakuba Małeckiego z pewnością jest kolejną próbą podniesienia tej świadomości. Autorzy w skrócie ukazują jakie procesy zachodzą na naszej planecie, jak stopniowo ją ogrzewamy wypuszczając do atmosfery tony gazów cieplarnianych, a przede wszystkim, jakie znaczenie dla tych procesów mają połacie topniejącego obecnie lodu na biegunach Ziemi (głównie). Książka składa się z mini wykładów i wywiadów z innymi naukowcami, czy też podróżnikami. Zapoznaje z budową i powstawaniem lodowców, geologią, różnicami między Arktyką i Antarktyką. Dowiemy się z niej m.in. czym jest albedo, cyrk lodowcowy, czy szarża lodowcowa. Naukowcy współtworzący tę książkę wykazują się nie tylko wiedzą, ale swoistą miłością do lodowych krajobrazów i tych obszarów świata, gdzie ja z własnej, nieprzymuszonej woli nigdy bym się nie wybrała, jako, że jestem istotą ciepłolubną. Dodatkowo cała ta publikacja jest pięknie wydana – na pewno w sposób przemawiający do oka – bogato okraszona ilustracjami i zdjęciami. 

 

Właśnie, a propos mojej ciepłolubności, to oczywiście ma ona swoje granice, i piekielne upały – zwłaszcza w zalanym betonem i asfaltem mieście – nie wzbudzają mojego entuzjazmu. Tymczasem musimy się do nich przyzwyczajać i mieć świadomość tego, że sami jesteśmy im winni (co, mam wrażenie nie dociera do wielu osób narzekających na upały już w temperaturze 20+). Uświadomiłam sobie, czytając tę książkę, że jeśli to zjawisko będzie narastać (a będzie), to za kilkanaście lat znajdę się w grupie osób szczególnie narażonych na jego skutki… Można to sobie przemyśleć czytając zawartą w Początku końca symulację tego, co będzie się działo za 10, 20, 30 lat… Podobnie rzecz ma się ze zjawiskami takimi, jak obecna powódź w Niemczech i Beneluxie (na miejscu mieszkańców Holandii martwiłabym się bardzo, bo prawdopodobnie ten piękny kraj zostanie zalany - już tamy puszczają). Jeśli ludzie nadal nie będą nic robić. A nie będą, gdyż:

W większości nie jesteśmy w skłonni nawet odrobinę zmienić swojego sposobu myślenia o życiu. Najważniejsze są luksus, wygoda, wakacje, drugi samochód, piąty telewizor, co dwa lata nowy telefon. To wszystko generuje niezliczone ilości odpadów i prowokuje wiele działań ubocznych (…). Mam wrażenie, że w większości nie chcemy o tej prawdzie nawet słyszeć, a co dopiero ją przyjąć. Nie wyobrażamy sobie, że moglibyśmy zrezygnować z jakiejś części tego wszystkiego, bo przecież całe życie pracujemy i „coś nam się od życia należy”.

W tej chwili siedzimy na Titanicu i słuchamy, jak orkiestra gra. Tak naprawdę zabiją nas Chiny i Indie, które nie przejmują się niczym i trują na potęgę, nie mając zamiaru przestać. Bo przecież im też się „należy” rozwój gospodarczy. A im więcej ludzi na ziemi, tym większa masa, którą trudniej przekonać. A dlaczego niby te marne 2 stopnie Celsjusza są takie ważne? Otóż trafiło do mnie to zdanie:

Można by pomyśleć, że szkoda czasu na dyskusje o czymś tak nieznacznym jak jeden czy dwa stopnie Celsjusza, ale zauważ, że podobny wzrost temperatury twojego ciała odczuwasz czasem bardzo niesympatycznie.

W mojej opinii ta książka jest wartościową publikacją z dziedziny ekologii, ale – jak wiele z takich książek – pokazuje słabość naukowców (na co, paradoksalnie oni sami wskazują) – jest zbyt zachowawcza, zbyt ostrożna, nie dosyć alarmująca. Pokazuje pewne zjawiska, ciąg przyczynowo-skutkowy, ale nie nawołuje do działania, nie wskazuje żadnych rozwiązań. Być może nie taka była jej rola, można też powiedzieć, że jedną książką niczego nie zmienimy, że nie można straszyć, ale ja uważam, że w obecnej chwili potrzebujemy czegoś więcej, czegoś, co będzie bardziej wyraziste, co ludźmi wstrząśnie, a nie kolejnej publikacji, w której autorzy będą tylko „wyrażać nadzieję”, że ludzie jednak się opamiętają. 

 

Metryczka:
Gatunek: literatura popularnonaukowa
Główny bohater: lodowce
Miejsce akcji: cały świat
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 320

Moja ocena: 4,5/6

 

Jakub Małecki, Julita Mańczak, Początek końca. Rozmowy o lodzie i zmianie klimatu, wyd. Znak 2021

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później