Fake news
Powszechnie wiadomo, że ludzie wierzą w to, w co chcą wierzyć, co van der Linden nazywa „mózgiem zmotywowanym” i że często nawet przedstawienie/weryfikacja faktów (tzw. mózg bayesowski) nie działa, a dana osoba jeszcze bardziej utwierdza się w swoich poglądach. Ten schemat przerobił chyba każdy, kto kiedykolwiek wdał się w jakąś dysputę (na nie daj buk kontrowersyjny temat) w mediach społecznościowych. Czy ludzie są w stanie zmienić swoje błędne poglądy (powzięte wskutek fałszywych informacji)? Okazuje się, że nie do końca jest to prawdą, że nie, a wszystko zależy: od danej osoby, od tego, jakie ma pierwotne poglądy, jak przedstawi jej się prawdę, itd. Van der Linden omawia podstawowe techniki manipulacji, służące do siania dezinformacji, takie jak podszywanie się pod ekspertów, polaryzacja, teorie spiskowe, etc. Opisuje jak rozpoznać, że mamy do czynienia z teorią spiskową (jak dla mnie jednoznaczne jest hasło "włącz myślenie" XD). Autor pochyla się i nad bańkami informacyjnymi, opisuje metodę mikrotargetowania (nawiązanie do afery Cambridge Analytyca) i współczesne techniki wpływania na wyborców (i stara się wyjaśnić, czy to działa). W dalszej części książki psycholog zastanawia się czy możliwe jest uodpornienie się na dezinformację (prebunking) i przedstawia ciekawe narzędzie, wynalezione w tym celu przez jego zespół – naukowców z Cambridge.
Ważne jest to, że jest to nowa publikacja, opierająca się na nowych badaniach. Za jeden z głównych przykładów licznych dezinformacji służy tu właśnie (niestety) globalne ocieplenie*. Tu holenderski psycholog potwierdza to, co mi się wydawało – zgodnie z moją wiedzą psychologiczną – iż oddawanie głosu denialistom i przedstawianie ich stanowiska jako równorzędnego do konsensusu naukowców w tej sprawie (np. w jakiejś debacie w mediach), jest bardzo szkodliwe. Dlaczego? Sprawia się wtedy wrażenie, że nadal taka dyskusja ma sens i że argumenty sceptyków znaczą tyle samo, co argumenty licznych naukowców opowiadających się za zmianami klimatycznymi z winy człowieka. Miesza to słuchaczom w głowach i daje paliwo negacjonistom. Można obserwować, że często nie pamięta się o tym, co mówi 97%, tylko wszyscy mówią o tym, co powiedział jakiś jeden pan, sprzeciwiający się większości – niemalże bohater, bo „jeden przeciwko wszystkim”. A przecież nie o to chodzi. Ale potem, kiedy się okazuje, że ów pan głosi bzdury – to już do większości ludzi nie dociera, jak zresztą jest z każdym dementi. Mleko się rozlało. Van der Linden nazywa taką strategię [podważania konsensusu] manipulacją postrzeganiem nauki i jest ona potężną techniką wpływu (wykorzystywaną przez polityków i firmy w celu właśnie podważania nauki o zmianach klimatycznych):
Dzieje się tak, ponieważ mózg liczy konsensus jako „jeden głos”, podczas gdy w rzeczywistości chodzi o tysiące głosów. Jest to więc próba wykreowania wrażenia równowagi głosów, analogiczna do zapraszania do debaty publicznej tych, którzy otwarcie są w kontrze do większości ekspertów. (…) Jeśli podać konsensus ekspertów polany sosem zdania odrębnego, zaufanie do jego wartości zaczyna drastycznie spadać.
A tak piszą o tym autorzy recenzji denialistycznej książki Steve’a Koonina na łamach portalu naukaoklimacie.pl
Nauka o klimacie nie potrzebuje przywracania równowagi przez media, a jedynie jej rzetelnego relacjonowania, ponieważ już u jej podstaw leży dążenie do maksymalnego obiektywizmu i reprodukowalności wyników. Zatem głos odmienny wobec konsensusu naukowego to głos na rzecz „fałszywej równowagi”.
Promowanie denializmu klimatycznego stało się jednym z najlepiej opisanych przypadków „fałszywej równowagi” (...) w mediach. Mimo że mamy do czynienia z niemal jednomyślną naukową zgodę co do faktów, to jednak standardem – i PR-owym sukcesem denialistów – stało się przeciwstawienie w publicznej debacie głosu zgodnego z konsensusem w kwestii zmiany klimatu i głosu negacjonistów. To podobna sytuacja jak dobór doradców, którego dokonał Koonin podczas swojej pracy w gremium APS – niereprezentatywne wzmocnienie opinii denialistycznych.
oraz
nie wszystkie zdania i opinie są warte przedstawienia. Promowanie dezinformacji pod pozorem kreowania naukowej dyskusji jest skrajnie nieodpowiedzialne i można byłoby oczekiwać od mediów, którym nie jest wszystko jedno, że będą trochę poważniej traktować ten temat.
Wracając do Fake news, najciekawsze były dla mnie pierwsze rozdziały książki, w tym ten o teoriach spiskowych, także dlatego, że autor opisuje nowe badania związane z tym, jak ludzie reagują na dezinformację (oraz nieścisłości w poprzednich badaniach, tudzież ogólnie problemy, związane z prowadzeniem badań w tym temacie - np. pamiętam książkę Davida Sumptera, w której ten naukowiec dosyć lekceważy wpływ fake newsów, gdyż wg niego "ludzie ich nie zapamiętują" - otóż jest wręcz odwrotnie). Rzuca to nowe światło na to, co się sądziło do jej pory na ten temat. Prezentowaną przez siebie metodę uodparniania się na fake newsy van der Linden porównuje do szczepionek (które trzeba „przypominać”), ale omówienie tego wszystkiego, razem z tym, jak to narzędzie testowano, zajmujące drugą połowę książki było dla mnie ciut zbyt szczegółowe. Fajnie, że naukowcy jednak się nad tym pochylają i że pracują nad sposobami odparcia dezinformacji (i że nie sprowadza się to tylko do klasycznych porad w stylu „sprawdzaj fakty, weryfikuj źródła”). Bardzo trafne wydaje mi się tu zacytowanie Harry Pottera (tak!)
Czarna magia (…) jest różnorodna, wieczna i ciągle się zmienia. Walka z nią jest jak walka z wielogłowym potworem, który za każdy odcięty łeb wypuszcza nową głowę, jeszcze bardziej zaciekły i mądrzejszy, niż wcześniej. Walczysz z czymś, co jest nieokreślone, mutujące, niezniszczalne (…) Twoja obrona (…) musi być zatem tak elastyczna i pomysłowa jak zaklęcie, które chcesz odeprzeć”.
Myślę, że ta książka jest bardzo wartościowa i warta przeczytania, jeśli ktoś ceni sobie prawdę i szuka jakiegoś sposobu przetrwania w tej współczesnej infodemii. Jest to też dla mnie ważne, gdyż, szczerze mówiąc, czytanie kolejnych bzdur wypisywanych przez denialistów lub innych populistów bardzo mnie frustruje i szukam jakiegoś sposobu, żeby sobie z tym radzić. A w tej książce nie tyle chodzi o gromadzenie faktów, żeby potem prezentować te fakty w dyskusjach (co, jak wiadomo i tak często nie działa) – nie jesteśmy być w stanie ekspertami od wszystkiego. Chodzi o znajomość psychologicznych zasad i umiejętność rozpoznawania, kiedy ktoś, mówiąc kolokwialnie, wciska nam kit. Warto zapamiętać podstawowe cechy teorii spiskowych (akronim CONSPIRE), techniki manipulacji, autor podaje też fajną metodę korygowania fałszywych informacji na „kanapkę” – co ważne, bez zbędnych emocji. A denialistom klimatycznym najlepiej odpowiadać powołując się na konsensus naukowy.
Gatunek: popularnonaukowa
Komentarze
Prześlij komentarz