Wszystko za życie

Niedawno pisałam o Dzikiej drodze i wspominałam przy okazji, że nawiążę jeszcze do tematu samotnych i dosyć nieodpowiedzialnych wypraw w dzicz... Niewątpliwie taką wyprawą wydaje się przedsięwzięcie Chrisa McCandlessa vel Alexa Supertrampa. Ten młody chłopak, oczarowany ideami wolności, piękna i przyrody postanowił wybrać się samotnie na Alaskę. Już wcześniej jednak sporo włóczył się po kraju, przeżywając ekstremalne przygody. Pragnął żyć pełną piersią, bez ograniczeń. Podróżował najpierw zdezelowanym samochodem, potem autostopem, pociągami towarowymi i pieszo. Sypiał byle gdzie, od czasu do czasu zatrudniał się do prac fizycznych. Porzucił wygodną egzystencję i swoją rodzinę dla życia na "łonie natury". Jego styl życia jako żywo kojarzył mi się z tym, co opisywał Jack Kerouac, aczkolwiek McCandless bardziej był zafascynowany Tołstojem i Thoreau oraz Jackiem Londonem. To był mądry, oczytany i wykształcony chłopak, tylko, że nie mógł usiedzieć na miejscu. Po tym, jak pojechał samotnie na Alaskę i utknął tam, umierając z głodu, jego postać stała się sławna na całą Amerykę. Powstał artykuł, potem książka, a na końcu film. Może dosyć dziwne wydaje się pisanie biografii komuś, kto w zasadzie niczego nie dokonał, a jedynym jego osiągnięciem była niepotrzebna śmierć... Nie ma powodu robić z kogoś takiego bohatera. Najczęściej oczywiście wskazywano na to, że postępowanie Alexa było zwykłą głupotą i dowodem na arogancję, skoro młody był kompletnie nieprzygotowany do życia w takich warunkach. Alaska zabiła już niejednego silniejszego i lepiej zaopatrzonego wędrowca. Albo, że McCandless był po prostu niezrównoważony psychicznie. Jon Krakauer, autor najlepszego reportażu, jaki kiedykolwiek czytałam, czyli Wszystko za Everest, stara się udowodnić, że nie do końca tak było, że wyjaśnienie nie jest takie proste.

Taka wolność i proste piękno są zbyt dobre, żeby z nich rezygnować

Krakauer odtwarza wędrówki McCandlessa, próbując zrozumieć tę postać. Nie jest to łatwe, bo większość z nas nie rozumie kogoś, kto prowadzi tak niekonwencjonalny tryb życia, jak Alex Supertramp. Kto dobrowolnie wyrzeka się wygód, kto wybiera biedę zamiast pieniędzy (McCandless oddał cały swój fundusz stypendialny na Oxfam, a pieniądze, jakie zarobił w drodze, porozdawał, a nawet spalił), kto wyrzeka się rodziny, poświęca się dla swoich ideałów. Dla większości z nas jednak przychodzi taki moment, że praktycyzm zwycięża ideały. A tych, którzy dalej żyją po swojemu szufladkujemy jako wariatów. W istocie Krakauer przedstawia swojego bohatera w ten sposób, że trudno go potępiać, ale też trudno go rozgryźć. Z jednej strony inteligentny, a postępował tak głupio. Przecież nie miał ciepłych ciuchów, mapy i wielu rzeczy, które pomogłyby mu przetrwać. Z jednej strony z dobrej, kochającej rodziny - więc czemu ją porzucił? Z jednej strony lubiany, towarzyski, z drugiej strony pragnął samotności. Miał charyzmę - wielu ludzi, którzy mieli z nim nawet krótką styczność, zapamiętało go na długo. Chris namówił nawet do swojego stylu życia 80-letniego mężczyznę! Z jednej strony - chciał żyć, z drugiej - czemu do tego życia tak lekko podchodził? McCandless był osobowością pełną sprzeczności. Jego umysłowość pozostaje zagadką, trudno go zaszufladkować. Jednych będzie irytować, inni będą go podziwiać. Sama kiedyś kogoś takiego znałam: pełen życia, niepoprawny optymista, niezmiernie inteligentny, utalentowany, ale abnegat, nie przywiązujący absolutnie wagi do konwenansów, ani do pieniędzy. Ciągle go nosiło. Wrażliwy, ale z awersją do angażowania się. Jako żywo Alex, który przywiązywał do siebie ludzi, by potem zniknąć bez śladu.

McCandless nie był wyjątkowy: kręci się po tym stanie sporo facetów tak podobnych, że tworzą właściwie zespołowy banalny portret*

Co porusza, to to, iż historia McCandlessa znacząco się różni od typowych tego typu opowieści z happy endem na zasadzie: było ciężko, ale się udało. Takich, jak właśnie Dzika droga. A pamiętacie Guy’a Grieve z książki Zew natury - jego pomysł był równie szalony, co plan McCandlessa. Być może Alex był po prostu zbyt młody, zbyt niedojrzały. Być może za kilka lat również wkroczyłby na tradycyjną ścieżkę: dom, rodzina, kariera. Nie zdążył. Może był lekkomyślny, może za dużo ryzykował, nie myśląc o tym, co czują jego bliscy, na pewno czuł się nieśmiertelny, jak wszyscy młodzi ludzie. Krakauer wyjaśnia to na własnym przykładzie, opowiadając historię, jak sam pojechał wspinać się na Alaskę i cudem tylko przeżył. Wyobrażam sobie, że autor całkiem dobrze rozumiał McCandlessa. Dziennikarz przytacza również przykłady innych "szalonych wędrowców", którzy przypłacili swoją brawurę życiem.  Alex z pewnością nie był pierwszy i nie był ostatni, zwłaszcza, że w Ameryce funkcjonuje pewna tradycja ucieczki w dzicz, po to, by dojść do ładu z samym sobą. Może po prostu miał pecha lub mniej szczęścia od innych.

Książka Krakauera jest cieniutka. Wątpliwości dotyczące motywów i osobowości Alexa pozostają. Tym bardziej, że nie cały tekst dotyczy McCandlessa - jest cały rozdział o innych, podobnych mu trampach, lub - wspomnianych przeżyciach samego autora. Nie wiem, czy zabrakło materiału, czy koncepcji, ale na pewno ten tekst nie dorównuje mistrzowskiemu Wszystko za Everest. Jest trochę zbyt beznamiętny, za mało w nim też wspomnień ludzi o bohaterze. Fakt, że Krakauer pozostaje obiektywny, nie ocenia McCandlessa, pozwalając czytelnikowi na samodzielne wyrobienie sobie zdania o tej postaci.

Metryczka:
Gatunek: literatura faktu
Główny bohater: Christopher McCandless
Miejsce akcji: Stany Zjednoczone
Czas akcji: lata 80-te i 90-te XX wieku
Ilość stron: 190
Moja ocena: 5/6

Jon Krakauer, Wszystko za życie, Wyd. Prószyński i s-ka, 2012

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka

*Z jednego z listów, jakie otrzymał Krakauer po napisaniu artykułu o McCandlessie

Komentarze

  1. Dawno temu oglądałam film, niestety niewiele z niego pamiętam, także chętnie go sobie przypomnę, a także książkę, bo historia naprawdę jest ciekawa, zresztą zawsze najlepsze są te z życia wzięte.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później