Islamski bękart
Salman Rushdie zastanawia się w swojej
autobiografii, jak to jest możliwe, że ta sama religia, z której
wyrośli wspaniali myśliciele, poeci, uczeni, stała się obecnie
religią represjonującą ludzi, nawołującą do nietolerancji i
nienawiści. Tłumaczy to rozlaniem się na świat muzułmański
skrajnie konserwatywnych nurtów wahabitów i im podobnych, które
wyrosły na terenach Arabii Saudyjskiej. Wzbogacenie się
Saudyjczyków w efekcie wydobycia ropy naftowej pozwoliło im na
finansowanie na Bliskim Wschodzie konserwatywnych szkół zwanych
madrasami. Oto przykład w jaki sposób postęp może zmienić świat
na gorsze... Do jednej z takich szkół, gdzieś na granicy Pakistanu
i Afganistanu trafia wbrew swojej woli kilkunastoletni Mohamed Khan,
narrator książki Islamski bękart. Pobyt w madrasie był dla
chłopca tylko jednym z kolejnych upokorzeń, jakich doznał od
swojej muzułmańskiej rodziny. Urodzony w Anglii, jako trzylatek
został porwany od swojej angielskiej matki przez pakistańskiego
ojca – po to, by zostać wychowanym w kulturze islamskiej. Od tego
momentu Mohamed poddawany był brutalnej szkole życia, niczym
muzułmański Kopciuszek. Przerzucany pomiędzy Anglią a Pakistanem,
pomiędzy krewnymi ojca, traktowany przez nich jak popychadło,
szykanowany tylko dlatego, że jest półkrwi Anglikiem, nieustannie
tęskni za matką – za miłością, troską i akceptacją, których
nie doznaje od swoich opiekunów - i zadaje sobie pytanie dlaczego
spotkało go coś takiego.. Tyle złego, ile doświadczył ten
chłopiec, niejednemu człowiekowi nie przytrafia się w całym
życiu. Za każdym razem, kiedy czytelnik myśli, że już nic
gorszego nie może się zdarzyć, rodzina „staje na wysokości
zadania” i gotuje bohaterowi kolejny koszmar.
Islamski bękart ukazuje islam od jego
najgorszej strony. Fanatyzmu, zasklepienia umysłowego,
nietolerancji, braku szacunku dla życia i dla drugiego człowieka,
zwłaszcza słabszego, jak kobiety i dzieci. Widzimy społeczność,
która mentalnie tkwi w średniowieczu. Emigranci ze Wschodu
przyjeżdżają do Europy lub Ameryki, szukając teoretycznie
lepszych warunków życiowych, lecz potem w nowym kraju żyją
dokładnie tak, jakby nadal żyli w swojej rodzinnej wiosce gdzieś w
Pakistanie, w zamkniętym szczelnie kręgu obejmującym jedynie
mieścinę, gdzie znajdują się ich domostwa. Kolejne pokolenia
wychowywane są w taki sam sposób, obejmujący aranżowane
małżeństwa w wieku lat kilkunastu, założenie rodziny i
rozmnażanie się bez żadnego planu na przyszłość. Rodzice wcale
nie marzą o tym, by swoim dzieciom zapewnić lepsze życie,
a jedynie o tym, by ich potomkowie żyli dokładnie tak, jak oni
sami, czyli w biedzie i ciemnocie. Dzieci nie są posyłane do szkoły
(nawet w Anglii), a jedynym czego się je uczy są wersety Koranu.
Najważniejsze jest, by być dobrym muzułmaninem, co jest rozumiane
jako ponura egzystencja, wypełniona modlitwą i spełnianiem
obowiązków, pozbawiona jakiejkolwiek radości i bliższych
relacji z innymi ludźmi. Brutalność jako metoda wychowawcza jest na porządku
dziennym, natomiast współczucie, troska, miłość okazywane
drugiemu człowiekowi są w takich warunkach czymś wyjątkowym. Jak
to podsumowuje autor: Widziałem, co tam się dzieje. Jak piorą
mózgi dzieciakom w moim wieku i znacznie młodszym. Jak starają się
zainteresować ludzi bronią i zabijaniem. Jak mało znaczy tam
ludzkie życie i jakie ograniczenia dotykają tam kobiety. Jak
zamiata się pod dywan – albo nawet zakopuje na cmentarzu wszystko,
co niewygodne. Ciągle ględzą o szacunku i wartościach
rodzinnych, a ja widziałem, a nawet doświadczyłem na sobie, jak
się tam zdradza i wykorzystuje ludzi. To nie są
cechy cywilizowanych ludzi. Z kultury zachodniej przyjmowane są
jedynie zewnętrzne oznaki postępu: telewizja, komórki, samochody,
ale już nie cywilizacyjne zdobycze: prawa człowieka, tolerancja,
równouprawnienie. Nasuwa się pytanie: po co właściwe ludzie ci
przyjeżdżają do nas, skoro nie chcą (czy nie potrafią) korzystać
z oferowanych im dobrodziejstw życia nie tylko na o wiele wyższym
poziomie materialnym, ale i cywilizacyjnym. Właściwie trudno nawet
obwiniać sam islam za taką mentalność: myślę, że jest to
bardziej kwestia prymitywizmu pewnych społeczności, których
obyczajowość nie zmienia się od setek lat, a na tą obyczajowość
nałożyły się jeszcze nakazy religijne, padając na podatny grunt
ignorancji i tworząc w efekcie tak nieprzyjemną mieszankę
obskurantyzmu i fanatyzmu.
Książka napisana jest z perspektywy
dziecka, a potem nastolatka, który usiłuje zrozumieć, co się z
nim dzieje. Nie wiem, może dlatego, że autorem jest mężczyzna,
Islamskiego bękarta nie cechuje aż takie natężenie emocji, jak w
przypadku historii różnych skrzywdzonych muzułmańskich kobiet.
Oczywiście jest w niej przerażenie i rozpacz opuszczonego dziecka,
lecz autor nie epatuje nienawiścią w stosunku do swoich krewnych,
od których doznał tylu krzywd, ani też do religii, w której został
wychowany. Poza tym, odnajdujemy w Islamskim bękarcie iście
dziecięce zdumienie, ciekawość świata oraz chęć przetrwania na
przekór temu wszystkiemu i wyjaśnienia przyczyn tego całego zła.
Być może dzięki takiemu nastawieniu Alexander Khan oparł się
jednak temu praniu mózgów i zdołał wyrwać z owego zaklętego
kręgu tradycyjnej wschodniej obyczajowości, nie porzucając zarazem
islamu. Na ostatnich stronach widać, że złapał już dystans do
opisywanych traum. Szkoda, że książka nie opisuje jakie były jego
dalsze losy, ani też co wynikło z odszukania matki – byłaby
to właściwa puenta dla tej książki, która miała przecież
pokazać autentyczne przeżycia, a nie pobudzać wyobraźnię
czytelnika co do możliwych zakończeń tej historii.
Gatunek: powieść autobiograficzna
Główny bohater: Alexander Khan
Miejsce akcji: Wielka Brytania/Pakistan
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 312
Moja ocena: 5/6Alexander Khan, Islamski bękart, Wyd. Prószyński i s-ka, 2013
Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka
No właśnie tolerancja tolerancją, ale to co się obecnie dzieje jest straszne ;/ My mamy szanować ich religię, a islam nie szanuje żadnej, ehh podziwiam ludzi, którym udało wyrwać się z tego piekła i wyjść na prostą!
OdpowiedzUsuńNo wlasnie, nic dodac, nic ując. Poszukam tej ksiązki.
OdpowiedzUsuń