Nie czytasz, nie idę z Tobą do łóżka?
Frywolne myśli chodzą mi po głowie, a hasło tej kampanii reklamowej frapuje mnie od dawna. Jak można powiązać czytanie z seksem? Wiem, że seks teoretycznie sprzedaje wszystko, a przynajmniej niektórym się tak wydaje. Ta kampania nawet zdobyła jakąś nagrodę - owszem, może jest kreatywna, ale chciałabym wiedzieć, ile osób faktycznie zachęciła do czytania. Bo mnie się wydaje, że to hasło jednak jest bez sensu. Nie ma nic bardziej sexy, niż fajna osoba, w fajnym łóżku z odpowiednią
lekturą. Dlatego też chcemy pokazać książkę w nowej odsłonie – jako
atrybut seksualny, decydujący o naszej atrakcyjności. Eyy? Szczerze mówiąc dla mnie książka jest atrybutem zupełnie aseksualnym. Sama prezentowałam kiedyś zdjęcia seksownych panów z książką, ale - powiedzmy sobie szczerze - nie o książkę tu chodziło... Jeśli ktoś mi się podoba, to, eh, nie dlatego, że niesie książkę pod pachą... w sytuacji łóżkowej też raczej nie zastanawiam się nad tym, czy mój partner czyta, czy nie ;) Czy czytanie jest sexy? Intelekt jest podniecający, owszem, a fakt, że ktoś jest osobą na poziomie, inteligentną ma ogromny
wpływ na moje postrzeganie danej osoby. Powiem nawet tak: czytanie jest w tej chwili taką rzadkością (zwłaszcza
wśród panów), że informacja o tym, że ktoś czyta, powoduje u
mnie wzrost mniemania o danej osobie. Jednak to nie wystarczy, bym zdecydowała, czy idę z kimś do łóżka, czy nie. Nie da się ukryć, że tu chodzi o coś więcej, niż tylko gust literacki...A książka z łóżkiem kojarzy mi się o tyle, że uwielbiam czytać w łóżku - ale nic poza tym.
Niektórzy usiłowali też podobnie, promować czytelnictwo przez hasło pokrewne: czytasz - podrywasz, co wydaje mi się jeszcze głupsze, bo sugeruje, że czytanie to po prostu jeden ze sposobów zaciągnięcia dziewczyny do łóżka (nie wydaje mi się, żeby dziewczyna mogła w ten sposób poderwać chłopaka). Owszem, zdarzyło mi się, że mężczyzna usłyszawszy o tym, że moim hobby jest czytanie, starał się"zaimponować" mi tym, że sam też czyta. Niesamowicie mnie to ujęło, ale byłam nim i tak tak zauroczona, że wcale nie musiał tego robić. Z kolei inny tłumaczył mi się, czemu nie czyta - co mnie rozbawiło. Bo ja z tego nikogo nie rozliczam - w mojej opinii czytanie jest sprawą osobistą, kwestią tego, jak kto dba o swój rozwój intelektualny. Nie mnie się w to wtrącać, chyba że z troski o dobrostan drugiego człowieka, jak wtedy, kiedy mówię swojemu facetowi: nie pal - bo sam sobie szkodzisz. Niestety często zdarzają się sytuacje takie, gdy ktoś uważa mnie za dziwoląga z tego powodu, że zajmują mnie takie głupoty, jak książki, podczas gdy przecież jest tyle innych ciekawszych rzeczy do zrobienia... Więc gruncie rzeczy nie chodzi o to, czy ktoś czyta, czy nie, czy chodzi do kina, czy nie, ale o to, że mnie akceptuje taką, jaką jestem, a nie ocenia.
Niektórzy usiłowali też podobnie, promować czytelnictwo przez hasło pokrewne: czytasz - podrywasz, co wydaje mi się jeszcze głupsze, bo sugeruje, że czytanie to po prostu jeden ze sposobów zaciągnięcia dziewczyny do łóżka (nie wydaje mi się, żeby dziewczyna mogła w ten sposób poderwać chłopaka). Owszem, zdarzyło mi się, że mężczyzna usłyszawszy o tym, że moim hobby jest czytanie, starał się"zaimponować" mi tym, że sam też czyta. Niesamowicie mnie to ujęło, ale byłam nim i tak tak zauroczona, że wcale nie musiał tego robić. Z kolei inny tłumaczył mi się, czemu nie czyta - co mnie rozbawiło. Bo ja z tego nikogo nie rozliczam - w mojej opinii czytanie jest sprawą osobistą, kwestią tego, jak kto dba o swój rozwój intelektualny. Nie mnie się w to wtrącać, chyba że z troski o dobrostan drugiego człowieka, jak wtedy, kiedy mówię swojemu facetowi: nie pal - bo sam sobie szkodzisz. Niestety często zdarzają się sytuacje takie, gdy ktoś uważa mnie za dziwoląga z tego powodu, że zajmują mnie takie głupoty, jak książki, podczas gdy przecież jest tyle innych ciekawszych rzeczy do zrobienia... Więc gruncie rzeczy nie chodzi o to, czy ktoś czyta, czy nie, czy chodzi do kina, czy nie, ale o to, że mnie akceptuje taką, jaką jestem, a nie ocenia.
Myślenie, że seks sprzedaje wszystko napędzało chyba też pomysłodawców (pomysłodawczynie) zdjęć seksownych bibliotekarek. Sorry, ale to jest poroniony pomysł. Po pierwsze jest to takie samo stereotypowe uprzedmiotawianie kobiet, jak w reklamach piwa, więc żenujące jest to, że tego typu pomysły pojawiają się w sektorze kultury. Od ludzi kultury wymagałoby się jednak czegoś więcej. Po drugie - targetem takiej reklamy (i powyższych też) są wyłącznie mężczyźni, na kobiety ona na pewno nie podziała, a może wręcz je zniechęcić (ja bym nie poszła do biblioteki, którą promują panie z gołym biustem).
Wiele kampanii dotyczących czytelnictwa, z którymi się zetknęłam, wywołuje u mnie mieszane uczucia. Co jest z nimi nie tak? Są dziwne,
adresowane nie wiadomo do kogo (tak naprawdę do osób, które czytają), promują czytanie jakimiś hasłami w ogóle się z czytaniem nie kojarzącymi, są często obliczone na wywołanie u ludzi
nieczytających jakiegoś wstydu z tego powodu, że nie czytają. Czyli
metoda kija. Sęk w tym, że ludzie, którzy nie czytają wcale się tego nie
wstydzą - często wręcz uważają, że czytanie to obciach albo strata
czasu, więc takie hasła są zupełnie nietrafione. Jeśli chcemy do czegoś
zachęcać, to musimy raczej pokazywać, że coś jest atrakcyjne, korzystne,
opłacalne (tak, tak...), etc. A nie zawstydzać, straszyć, poniżać - to
nie działa. W końcu na palaczy też nie działają najbardziej nawet
drastyczne ostrzeżenia o skutkach palenia...Straszenie, że nie idę
z Tobą do łóżka, jeśli nie czytasz? To może tylko zachęcać do skoków w
bok, a nie do czytania... Poza tym czytać powinniśmy dla siebie, ale nie dla jakiegoś celu, nie mającego z czytaniem nic wspólnego, np. poderwania dziewczyny, wydania się bardziej seksownym, bicia jakichś rekordów, itp.
Inne kampanie, które do mnie nie przemawiają:
- Człowiek nie pies, czytać musi (hasło festiwalu Big Book) - człowiek nic nie musi, a już na pewno nie czytać, a poza tym co mają psy do czytelnictwa
Owszem, dowcipne, ale znowu - naśmiewamy się z tych, którzy nie czytają (albo nie znają klasyki, bo tak też może być to odbierane)
No kurczę, przecież nie czytam, żeby poprawiać statystyki i osoba nieczytająca też raczej ma to gdzieś.
A tak na przykład Rosja promuje czytelnictwo: Ekolodzy biją na alarm: deweloperzy zagrażają starym lasom”, „Żona wysokiego rangą urzędnika popełniła samobójstwo po kłótni z kochankiem”, „Imprezowicz zastrzelił przyjaciela po sprzeczce o przelotny flirt. To nawiązania do dzieł klasycznej rosyjskiej literatury, które ukazały się na rosyjskich portalach z wiadomościami. Trochę strywializowane, ale to właśnie może przemawiać do tych, którzy nad czytanie przedkładają oglądanie telewizji: ukazywanie klasyki jako czegoś, co jest równie ciekawe, jak współczesna sensacja. No i pojawiła się ta kampania w mediach docierających do ogółu, a nie w miejscach, do których trafiają jedynie czytający.
U nas telewizja nie promuje czytelnictwa: opowiada się o zdrowym stylu życia, sporcie, gotowaniu, zaangażowaniu ojców w życie rodzinne i wielu innych pożytecznych rzeczach - i efekty są - to staje się modne. Ale o kulturze jakoś cicho, sza, albo o północy...
Osobiście podobał mi się ten filmik - jest dowcipny, ironiczny, doskonale zagrany, z udziałem wielu celebrytów - ale nawet i on niestety jest znowu przykładem skierowania kampanii do osób czytających (nie czytaj - książka to twój wróg, książki są ciężkie, a oprawki drogie, i tak to kiedyś zekranizują, no a kropką nad i jest ostatnie zdanie: ci, co nie czytają tego nie zrozumieją)
A co wy myślicie o promowaniu czytelnictwa?
No kurczę, przecież nie czytam, żeby poprawiać statystyki i osoba nieczytająca też raczej ma to gdzieś.
A tak na przykład Rosja promuje czytelnictwo: Ekolodzy biją na alarm: deweloperzy zagrażają starym lasom”, „Żona wysokiego rangą urzędnika popełniła samobójstwo po kłótni z kochankiem”, „Imprezowicz zastrzelił przyjaciela po sprzeczce o przelotny flirt. To nawiązania do dzieł klasycznej rosyjskiej literatury, które ukazały się na rosyjskich portalach z wiadomościami. Trochę strywializowane, ale to właśnie może przemawiać do tych, którzy nad czytanie przedkładają oglądanie telewizji: ukazywanie klasyki jako czegoś, co jest równie ciekawe, jak współczesna sensacja. No i pojawiła się ta kampania w mediach docierających do ogółu, a nie w miejscach, do których trafiają jedynie czytający.
U nas telewizja nie promuje czytelnictwa: opowiada się o zdrowym stylu życia, sporcie, gotowaniu, zaangażowaniu ojców w życie rodzinne i wielu innych pożytecznych rzeczach - i efekty są - to staje się modne. Ale o kulturze jakoś cicho, sza, albo o północy...
Osobiście podobał mi się ten filmik - jest dowcipny, ironiczny, doskonale zagrany, z udziałem wielu celebrytów - ale nawet i on niestety jest znowu przykładem skierowania kampanii do osób czytających (nie czytaj - książka to twój wróg, książki są ciężkie, a oprawki drogie, i tak to kiedyś zekranizują, no a kropką nad i jest ostatnie zdanie: ci, co nie czytają tego nie zrozumieją)
A co wy myślicie o promowaniu czytelnictwa?
Z przymrużeniem oka traktuję tego typu akcje. Jeśli mężczyzna jest w naszym guście, to podejrzewam, że przebolejemy nawet fakt, że nie czyta. A analogicznie nawet jeśli połyka tysiące stron miesięcznie, to jeśli zupełnie nie podoba się nam i nie wydaje się nam interesujący, to chyba nawet nie skusimy się na niego, biorąc pod uwagę jego zamiłowanie do czytania. ;-)
OdpowiedzUsuńHaha, otóż to ;)
UsuńMam bardzo podobne odczucia do Ciebie. Seksualnością się czytania nie "sprzeda". Owszem dla ludzi czytających, czytanie i szerzej intelekt są sexy, inteligentna rozmowa może być przecież atrakcyjniejsza od idealnie zbudowanego ciała, ale mam wrażenie, że to jednak nie jest sexy dla szeroko pojętego ogółu. Niestety spotykam mnóstwo studentów kierunków humanistycznych, którzy na czytanie nie "mają czasu" - nie do końca wiadomo na co go poświęcają wprawdzie, ale cóż. Ostatnio natomiast odbyłam rozmowę z panami o umysłach ścisłych, zajmujących się kodowaniem i programowaniem robotów - i okazuje się, że znajdują czas na czytanie dla rozrywki.
OdpowiedzUsuńRosyjski sposób na promowanie czytelnictwa nawet mi się podoba. Ale ja bym chciała, żeby książki po prostu zaistniały w przestrzeni publicznej. Żeby czytali politycy, aktorzy, sportowcy. Publicznie, nie po kryjomu ;)
To byłby sposób.
UsuńPoza tym uważam, że czytanie powinno się przedstawiać jako jedną z możliwości spędzania wolnego czasu, bez zbytniego wpychania jego wartości , bez budowania wokół niego jakiejś takiej edukacyjno-snobystycznej otoczki, która może być dla nieczytających odpychająca.
Dokładnie. Gdyby u nas czytaniem chwalili się celebryci zaraz byłaby na to moda. Politycy też nie czytają - była taka fajna notka na ten temat na ZaginamRogi - choć akurat w przypadku naszego kraju promowanie książek przez polityków mogłoby tylko czytelnictwu chyba zaszkodzić ;)
Usuń