Moi drodzy, ostatnio utknęłam
w martwym punkcie, zastanawiając się, co mogłabym do czytania polecić koledze.
Oprócz sprawy dla mnie oczywistej (czyli ciekawy temat) kolega postawił twarde warunki: książka
obyczajowa, najlepiej współczesna, jednotomowa i żeby kończyła się dobrze. Odpada Gra o tron, Millenium, Legion i wiele innych książek, które wysoko oceniłam ostatnim czasie. A robiąc w
myślach przegląd moich lektur, doszłam do wniosku, że prawie nic z tego, co
czytam, nie nadaje się dla faceta. Ale przecież literatury tzw. „kobiecej” już
prawie w ogóle nie czytuję, więc jak to jest?
Wiele osób odżegnuje się
od dzielenia literatury na kobiecą i męską, ale ja myślę, że taki podział
jednak istnieje. Może mam stereotypowy pogląd na te sprawy, ale wydaje mi się,
że, o ile kobieta może czytać wszystko, to już mężczyźni są bardziej wybredni.
Bo czy facet chwyciłby się za sagę rodzinną, powieść, w której głównym tematem
są kobiece rozterki, lub też książkę historyczną, nie traktującą wcale o
polityce i wojnach, ale o codziennym życiu w danej epoce? Panowie nie są raczej
zainteresowani czytaniem o kobietach, albo chociaż o zwykłym życiu. Ba, nawet jeśli bohater książki jest
męskiego rodzaju, ale książka napisana jest przez kobietę,
to też może stanowić
problem. Inny punkt widzenia, inna wrażliwość. Wychodzi mi, że w zalewie tego,
co jest na rynku, mężczyźni mają zdecydowanie zawężone pole manewru (choć w
dużej mierze na własne życzenie). Przynajmniej raz kobiety mają lepiej, ha!
Cały czas w głowie kołacze mi taka opinia, niedawno zasłyszana/przeczytana, że teraz
właściwie cała literatura jest pisana pod kobiety, dla kobiet (i często przez
kobiety). I coś w tym rzeczywiście jest.
Co
gatunkowo czytają mężczyźni? Z moich obserwacji wynika, iż standardowo jest to fantastyka, kryminały (acz chyba też nie
wszystkie) i sensacja, literatura faktu i popularnonaukowa oraz
książki historyczne. Jakiś poradnik od czasu do czasu. Obyczajówka – w bardzo
ograniczonym zakresie. Z rozpaczy można jeszcze ratować się klasyką. Komiksy u nas praktycznie nie istnieją, to
literatura niszowa. Nie chcę zastanawiać się tu nad tym, czy mężczyźni czytają
statystycznie mniej. Na pewno wśród blogowiczów książkowych Panowie
zdecydowanie są w mniejszości, przeglądając zaś te blogi, potwierdzam ww. tezy, co do preferencji czytelniczych mężczyzn. Co byście polecili do czytania mojemu koledze?
Grona gniewu spełniają wszystkie warunki, poza współczesnością. No ale 70 lat nie wieczność. Zakończenie mają otwarte, ale dające nadzieję :P A z lżejszych klimatów to może Stulatek Jonassona by się sprawdził.
OdpowiedzUsuń"o ile kobieta może czytać wszystko, to już mężczyźni są bardziej wybredni. Bo czy facet chwyciłby się za sagę rodzinną, powieść, w której głównym tematem są kobiece rozterki, lub też książkę historyczną, nie traktującą wcale o polityce i wojnach, ale o codziennym życiu w danej epoce?" - no to już stereotyp jeden za drugim, a przy okazji dokładasz kobietom, że niby nie są wybredne :PP
Tak, wiem, że to stereotypy i generalizacja, ale nie chciałam nikogo urazić, raczej poddać te stereotypy pod dyskusję. Tudzież słowo "wybredny" tu oznacza bardziej wybiorczość - wybieranie nie tyle literatury lepszej, bardziej wartościowej, ile ograniczanie się do pewnych gatunków/tematów.
UsuńJak każdy stereotyp, także ten dotyczący czytelnictwa męskiego i damskiego pewnie upadnie w zetknięciu z konkretnymi przypadkami indywidualnymi:)
UsuńHeh, szkoda, że tych przypadków indywidualnych, na których mogłabym przetestować swoje teorie, znam tak mało...
UsuńMoże przeeksperymentuj członków DKK w pobliskiej bibliotece?
UsuńO, to jest bardzo dobry trop: Dyskusyjne Kluby Książkowe. Raz np. czytaliśmy "Lalę" Dehnela (kierując się stereotypami: książka typowo kobieca). Potem mój egzemplarz książki poszedł w ruch i czytała go większość moich kolegów. Wszyscy przeżyli, genitalia nie zaczęły im zanikać, a głos się nie podwyższył.
UsuńWniosek: mężczyźni też mogą czytać książki o kobietach, sagi rodzinne też nie zrobią im krzywdy ;)
Coś jednak jest w tym podziale na płeć. Ot, sytuacja z dzisiaj - przyjaciółka ma wspólne konto na fejsbuku ze swoim mężem. Dostaję wczoraj od "nich" wiadomość: "K. przywieź ze sobą dla mnie jakieś przygodówki albo kryminały". No to przywiozłam dziś, myśląc, że to dla niej. Książki chwyta mąż, a u mnie przerażenie - że jak kto? Przecież ja wybrałam kryminały, które mają spodobać się JEJ, nie JEMU. Rzeczywiście, gdybym wiedziała, że szukam książek dla faceta, wybrałabym coś mroczniejszego, bardziej klimatycznego... Ale to wszystko opiera się na stereotypach - kto wie, może jednak przypadną mu do gustu lżejsze klimaty i nie ma co się lękać, że coś jest nie dla wszystkich?
OdpowiedzUsuńMój mąż pierwszy zainteresował się 'Zmierzchem', zdarza mu się czytać Sparksa i prosić mnie o polecenie czegoś lżejszego. Więc ze wszelkich stereotypów zdecydowanie się wyłamuje ;)
Co do panów ze zdjęć - wspaniały widok, wierzę, że większość z tych fotografii nie jest pozowana :)
Mam poczucie, że kobietom jest o wiele łatwiej polecić coś do czytania, pomijając już fakt, że takie prośby o "polecanie" to koszmar każdego mola książkowego. Mężczyzna czytający Sparksa? - no, no :)
UsuńKobietom łatwiej coś polecić? Spróbujcie polecić coś mojej żonie: Jak zwykła mawiać: "Cztery tysiące książek w domu i nie ma co czytać" :P
UsuńA to doskonałe :) - chyba rozpuściłeś małżonkę ;)
UsuńTo niewykluczone. Ale możliwe też, że mam ograniczoną liczbę książek, które pasują do kategorii: "Przeczytałabym coś, tylko nie wiem, na co mam nastrój" :D
Usuń"Cztery tysiące książek w domu i nie ma co czytać" - piękne :D
UsuńMam ten sam problem z polecaniem czegoś mojemu chłopakowi i to nie dlatego, że jest mężczyzną, tylko dlatego, że ja czytam jak nałogowy palacz pali papierosy, odpalam jedną od drugiej i się za długo nie zastanawiam, bo całe moje życie to tworzenie sobie listy tego co mam przeczytać. Mój chłopak natomiast nie ma listy, a wybieranie kolejnej książki to kwestia nastroju. Tylko że nie do końca umie zwerbalizować jaki to jest nastrój i ja muszę zgadywać. Więc to "Przeczytałabym coś, tylko nie wiem, na co mam nastrój" jest niezależne od płci.
Jakbyśmy pisali o tym samym przypadku :D
UsuńHm, no, coś w tym jest. Wśród moich znajomych męska część na szczęście też czytała, ale faktycznie jak fantastyka, to taka z rąbaniem głów i tryskającą krwią, jak dreszczowce, to King, a kryminały też raczej nie z gatunku tych "poczytam sobie do poduszki". No i dobrze :). Bardzo mnie to cieszy. I bardzo mnie irytuje, że faktycznie mnóstwo książek jest teraz dopasowywanych do, hm, kobiet, dziewcząt? Jak wchodzę na dział fantastyki, to połowę książek od razu z góry odrzucam, bo nie mam ochoty, żeby smoki, miecze, wojny i potwory wszelakie musiały ustępować miejsca nudnym romansom (obojętnie czy wampirzym - których swoją drogą ciągle pełno, ZA pełno - czy jakimś jeszcze innym). Gdy chcę naprawdę dobrej, mięsistej, treściwej historii, pewniej sięgnę po coś, co poleci mi jakiś kolega, niż po to, co podsunie mi koleżanka. Oczywiście bez generalizowania, mam kolegów, którzy czytają rzeczy, które mnie nie ciągną, i koleżanki, którym ufam w temacie doboru lektury. Ciekawa jest jeszcze tendencja literatury zagranicznej (nadal mówię głównie o fantastyce) i literatury polskiej - o ile to pierwsze w moim odczuciu "obniża progi" i łatwiej mi odnieść wrażenie, że książka została pomyślana dla młodszych czytelników lub płci żeńskiej (w sensie trochę odrealniona), o tyle polscy pisarze ciągle utrzymują się raczej w nurcie brutalności, krwi i walki o honor. To taki ogólny pierwszy rzut oka na półki na księgarniach, oczywiście, że jak się przyjrzeć, to to nie jest zasada ;).
OdpowiedzUsuńNo tak, ale właśnie chodzi o to, że literatura którą czytają kobiety to nie są tylko "nudne romanse", a mężczyźni niekoniecznie muszą czytać tylko to, co ocieka krwią. Krzywdzące jest też, jakby nie było stwierdzenie, że jeśli książka jest dla kobiet, to "obniża ona progi" - może stawia inaczej akcenty (i dlatego może się nie podobać mężczyznom), ale nie znaczy to, że jest ona gorsza.
UsuńNaprawdę? Ja mam wrażenie, że właśnie tak, właśnie ta literatura, którą znajdziemy pod "literatura kobieca" albo która będzie w domyśle przeznaczona bardziej dla pań (co czasem zaznacza autor w jakimś wywiadzie na przykład), "obniża progi", to znaczy odrealnia świat, wygładza rzeczywistość, "brzydkie i złe" rzeczy przedstawia tak, żeby za bardzo w oczy nie kłuło i tak dalej. Oczywiście, że to nie jest jakaś jedyna słuszna reguła i są dobre książki "dla pań", ale takie odnoszę wrażenie odnośnie ogólnej tendencji.
UsuńJasne jest też dla mnie to, że nie wszyscy panowie muszą czytać to, co ocieka krwią, a kobiety nie czytują tylko nudnych romansów, ale to chyba od zawsze było oczywiste, że nie ma jednego konkretnego podziału i preferencji czytelniczych tyle, co ludzi? ;)
Mnie się wydaje, że fantastyka tym bardziej odrealnia świat, tylko że w inny sposób, więc takie czytadła fantastyczne są dla mężczyzn tym samym, co typowo babskie czytadła (bo o takich chyba tu mowa) dla kobiet - więc wcale nie jest to literatura jakościowo lepsza
UsuńMuszę przyznać, że z tego co obserwuję, kobiety rzeczywiście więcej czytają. Ale, ale powoli zacierają się granice tego, co dla kobiet, albo dla mężczyzn. Myślę, że czytelnik stopniowo dojrzewa do coraz bardziej wymagających lektur, niezależnie od płci. Reszta jest kwestią gustu. Kiedy ktoś chciałby, żebym poleciła mu jakąś książkę, nie zastanawiam się nad jego płcią, ale właśnie tym co lubi, jaki jest jego charakter. Czasem ktoś, kto czyta zwykle poważną literaturę faktu, ma ochotę na coś bardziej rozrywkowego - i to też nic złego.
OdpowiedzUsuńMuszę się z Tobą zgodzić, faceci faktycznie mają gorzej w tym jednym przypadku... Mój tata pochłania fantastykę i sensację stąd wiem, ze to zawsze dobry wybór dla mężczyzny, ale obyczajówka? Moję jedynie polecić "Koniec punku w Helsinkach" i "Grandhotel" Jaroslava Rudisa :) A może PIlch i jego "Pod mocnym aniołem"? Zawsze dobrze znać książkę przed pójściem do kina :)
OdpowiedzUsuńNo widzę, że się dobrze wstrzeliłam z tą moją notką ;) zupełnie mi to przypadkowo wyszło
OdpowiedzUsuńNapisałaś dosadnie, ale ja mam wrażenie, że to właśnie tak wygląda - mimo że jest wiele świetnych pisarek i mnóstwo doskonałej literatury stworzonej przez kobiety, to jest ona w jakiś sposób dyskredytowana, zwłaszcza jeśli mowa jest w niej o kobietach.
UsuńJa nie lubię podziału na książki męskie i kobiece. Może dlatego, że termin literatura kobieca jest często używany pejoratywnie, a przynajmniej lekceważąco. Polecałabym mniej po prostu książki, w których na pierwszy plan wysuwa się mocno zarysowany wątek miłosny, chociaż znam panów, ktorzy dobrze się bawili przy Bridget Jones. Myślę, że wiele skandynawskich kryminalow ma bardzo mocno,zarysowany wątek obyczajowy. A z prawdziwą współczesną obyczajówką przez duże O, to w ogóle, mam wrażenie ostatnio, slabo... Albo ja nie trafiam...
OdpowiedzUsuńOtóż to - określenie "literatura kobieca" ma pejoratywne zabarwienie (na zasadzie stereotypów funkcjonujących od setek lat, że to co kobiece jest gorsze) i problem kiedy wrzuca się do jednego wora i opatruje etykietką "literatura kobieca" wszystko napisane przez kobiety i dla kobiet.
UsuńWydaje mi się, że mężczyźni szukają w książkach przede wszystkim akcji, a kobiety lubią czytać o uczuciach, przeżyciach. Jak to zazwyczaj bywa, nasze gusta nieco się różnią.
OdpowiedzUsuń