Dama w opałach
XIX wiek najwyraźniej dla
niektórych niesie ze sobą bardzo romantyczne skojarzenia. Damy i dżentelmeni.
Wspaniałe suknie. Powozy. Dostojne herbatki i wykwintne obiady. Zaloty
polegające przeważnie na wiele mówiących spojrzeniach, westchnieniach i
niezobowiązujących rozmówkach. Liściki, wiersze i świece. Ah, co to były za czasy!
Wielbicielki klimatu obecnego w powieściach Jane Austen zapominają chyba jednak
o tym, że były to również czasy, gdy kobieta była praktycznie ubezwłasnowolniona
i zdana całkowicie na wolę mężczyzn. Spętana okowami konwenansów, mogła liczyć
tylko na to, że znajdzie sobie odpowiedniego męża - w przeciwnym razie jej los
mógł być marny. Która z nas, żyjących w epoce wolności obyczajowej, chciałaby
oddać wywalczone z takim trudem prawa i przenieść się na powrót w epokę
regencji? Myślę, że jednak jakaś liczba
kobiet, niezrażona konsekwencjami (lub może ich nieświadoma) by się poważyła. I
właśnie na takim pomyśle oparła swoją powieść Karen Doornebos. Przenosiny w XIX wiek
odbywają się tu nie za pomocą podróży w czasie, lecz... reality show. Bohaterka
Damy w opałach, Chloe Parker jest
Amerykanką, zakochaną w Jane Austen. Rozwiedziona i samotnie wychowująca
dziecko, a w dodatku z firmą chylącą się ku upadkowi, marzy o jakimś zastrzyku
gotówki i to skłania ją do zgłoszenia się do programu telewizyjnego, kręconego
w realiach czasów regencji (czyli w 1812 roku). Jest przy tym nieświadoma tego,
że nie jest to konkurs wiedzy o jej ulubionej pisarce, ale... program randkowy.
Ona i kilka innych pań ma rywalizować o względy bogatego kawalera... Widziałam
już tego typu programy i muszę przyznać, że żaden z reality show nie napawał
mnie większym niesmakiem. Chloe początkowo jest przerażona, ale skuszona wizją wygranej,
decyduje się jednak zostać. Rychło okazuje się, że producenci bardzo się
postarali, by odtworzyć XIX-wieczne realia, poczynając zatem od odebrania
uczestniczkom telefonów komórkowych i innych nowoczesnych gadżetów, przez brak
toalet i łazienek, kosmetyki i lekarstwa oparte na XIX-wiecznych recepturach, a
skończywszy na szeregowaniu pań zgodnie z ich "pozycją społeczną".
Wszystkie kandydatki są bacznie obserwowane i oceniane przez poszukującego żony
dziedzica. Gwałtowne wrzucenie Chloe w realia sprzed 200 lat oczywiście owocuje
wieloma mniej lub bardziej zabawnymi sytuacjami, na czym też zasadza się fabuła
książki. Mimo, że bohaterka jest przecież wielbicielką tych czasów, przekonuje
się, że życie w nich niekoniecznie było takie romantyczne, jak jej się zdawało.
To było do przewidzenia.
Pomysł na fabułę był ciekawy i
dlatego też skusiłam się, by sięgnąć po tę książkę, nawet wiedząc, że nie jest
to żadna wybitna literatura. Karen Doornebos bardzo daleko do Jane Austen.
Braki w warsztacie autorki są ewidentne, książka napisana jest po prostu w mało
zręczny sposób. Powtórzenia, gwałtowne zmiany wątków, niezdarne dialogi. Ale
przede wszystkim uderza niewiarygodność przygód Chloe. Jakoś nie mogę sobie
wyobrazić prawie 40-letniej kobiety - a tyle lat ma bohaterka - która chciałaby
wziąć udział w takim szaleństwie i postępowała w taki sposób, jak to się
dzieje w Damie w opałach. Chloe zachowuje
się jak naiwne dziewczątko, lat 20-tu. Niczym
Bridget Jones popełnia gafę za gafą i ciągle ładuje się w jakieś tarapaty: a to spada z
konia, a to wpada do kałuży, moknie na deszczu (ah ta angielska pogoda), a to coś na siebie wylewa, tłucze, etc, etc. Bez kolejnej niezręczności dzień byłby stracony - trochę było tego za dużo (a przy tym, co wyrabiała Chloe nie potrafiłam ogarnąć jak bohaterka funkcjonuje bez możliwości wzięcia prysznica); generalnie dzieje się tu za dużo i za szybko. Również
podejście Chloe do spraw damsko-męskich jest naiwne i infantylne: nieomal
natychmiast zadurza się nie tylko w dziedzicu, ale i w jego bracie (nie mogąc
zdecydować się, który jej się bardziej podoba), a karty książki pełne są uwag
na temat męskich wdzięków bohaterów, co przypominało mi nastoletnie
westchnienia Belli w Zmierzchu. To przelało czarę goryczy i
spowodowało, że powieść uznałam za mało strawne czytadło. Dlaczego autorka nie
uczyniła swojej bohaterki młodszą? Ja rozumiem, czasy się zmieniły, dziś 40-tka,
to nowa 30-tka, ale to nie znaczy, że również pod względem umysłowości i
dojrzałości życiowej. Chloe musi rywalizować z dużo młodszymi od siebie kobietami, a wcale nie przewyższa ich mądrością. Rojenia, że w takiej sytuacji mężczyzna wybierze właśnie ją, są niedorzeczne.
Nie mogę tej książki z czystym sumieniem polecać, no chyba że ktoś szuka naprawdę niezobowiązującej i odmóżdżającej rozrywki dla zabicia czasu. Powieść ta nie ma w sobie nic z subtelności powieści Jane Austen czy Edith Wharton, stawiających na wyrafinowane konwersacje, a nie na szybką akcję i gagi rodem z Jasia Fasoli. Dama w opałach niewątpliwie dowodzi jednego: że romantyzm to szkodliwa idea, zarówno dla czytelników, jak i pisarzy/pisarek.
Karen Doornebos, Dama w opałach, Wyd. Znak Literanova, 2012
Książka przeczytana w ramach wyzwania Grunt to okładka i Czytam opasłe tomiska (456 str.)
Nie mogę tej książki z czystym sumieniem polecać, no chyba że ktoś szuka naprawdę niezobowiązującej i odmóżdżającej rozrywki dla zabicia czasu. Powieść ta nie ma w sobie nic z subtelności powieści Jane Austen czy Edith Wharton, stawiających na wyrafinowane konwersacje, a nie na szybką akcję i gagi rodem z Jasia Fasoli. Dama w opałach niewątpliwie dowodzi jednego: że romantyzm to szkodliwa idea, zarówno dla czytelników, jak i pisarzy/pisarek.
Metryczka:
Gatunek: romans
Główny bohater: Chloe Parker
Gatunek: romans
Miejsce akcji: Wielka Brytania
Czas akcji: współcześnie
Cytat: -
Moja ocena: 2/6Karen Doornebos, Dama w opałach, Wyd. Znak Literanova, 2012
Książka przeczytana w ramach wyzwania Grunt to okładka i Czytam opasłe tomiska (456 str.)
Romantyzm to szkodliwa idea... zgadzam się! Dowiódł tego już Goethe, przez jego dzieło nastąpiła fala samobójstw.
OdpowiedzUsuńA książka wydaje się interesująca, przeczytam. Nie traktuję czytania tylko jako coś, co ma nam coś dać, czytam również dla rozrywki.
Ja też czytam dla rozrywki, ale ta książka jest zwyczajnie kiepska
UsuńKsiążka od początku budziła moje zainteresowanie, ale byłam też i sceptyczna. Kupiłam ją na promocji i już 1,5 roku czeka ;/
OdpowiedzUsuńStraszne, ze takie ksiązki w ogóle powstają. No cóz...
OdpowiedzUsuńPomysł ciekawy. Niedawno oglądałam podobny film "Kraina Jane Austen" (2013) (ang. Austenland) ;)
OdpowiedzUsuńTeż niedawno o niej pisałam :) Ale byłam łaskawsza w ocenie. Może dlatego, że tak bardzo skupiłam się na XIX-wiecznych smaczkach dnia codziennego (tak jestem jedną z tych, które marzyły o życiu w dawnych, romantycznych czasach), że mierności językowej udało się przemknąć prawie niedostrzeżenie :)
OdpowiedzUsuńŻałuję, że książka nie jest zbyt dobra - zły styl i niedorzeczne pomysły mogą zepsuć nawet najlepszy pomysł (a sam główny wątek zapowiadał się bardzo, bardzo interesująco)
OdpowiedzUsuń