Ocalone z Titanica
Tess,
młoda dziewczyna postanawia porzucić swoje życie służącej we Francji.
Chce zacząć nowe życie i zająć się szyciem. Przypadkowo udaje jej się
dostać na wypływającego właśnie „Titanica”. Zostaje osobistą pokojówką
lady Duff-Gordon, słynnej projektantki strojów. Z czasem relacje Tess z
wymagającą szefową komplikują się, a jej lojalność w stosunku do
chlebodawczyni zostaje wystawiona na próbę w świetle tego, co wydarzyło
się w trakcie katastrofy statku. Projektantka zostaje oskarżona o to, że
ratowała życie swoje i kilkorga innych ludzi, kosztem tonących, a wśród
oskarżycieli znalazł się młody marynarz, z którym zaprzyjaźniła się
Tess.
Fabuła Ocalonych z Titanica
nie koncentruje się na samej katastrofie - te wydarzenia zostały
opisane raczej krótko i pobieżnie – a na tym, co miało miejsce już po
tym, jak rozbitkowie wylądowali w Stanach Zjednoczonych, czyli na
śledztwie i zainteresowaniu mediów całą sprawą. Takie podejście jest
chyba dosyć rzadkie, nieczęsto w literaturze, czy filmach podejmowany
jest „ciąg dalszy” tragedii Titanica: co stało się z rozbitkami, czy
ktoś udzielił im pomocy, czy zbadano jakie były przyczyny katastrofy i
co wyniknęło z tych ustaleń. Podobnie jak w Zgubionych, w Ocalonych
stawia się pytanie o postępowanie człowieka w sytuacjach skrajnych: czy
ratowałbyś innych, wiedząc, że stwarza to niebezpieczeństwo dla ciebie
samego? Czy wręcz przeciwnie – starałbyś się ratować za wszelką cenę,
kosztem życia innych? I czy wreszcie można kogoś za to potępiać – że nie
zginął, że starał się przetrwać? Czy można od kogoś wymagać poświęcenia
własnego życia? Postać lady Duff-Gordon jest autentyczna, podobnie jak
opisane zdarzenia, oparte na stenogramach z przesłuchań świadków.
Powieść
skonstruowana jest sprawnie, dobrze się ją czyta, jest tu wszystkiego
po trochu, łącznie z wątkiem miłosnym. Autorka zgrabnie wplotła tu też
kilka ciekawych (poza samą katastrofą) wątków, jak przemiany obyczajowe
przełomu wieków, emancypacja kobiet. Jedną z bohaterek książki staje się
nowojorska reporterka, poza swoją pracę, zaangażowana w ruch
sufrażystek. Stanowi ona więc prototyp nowoczesnej kobiety pracującej.
To czego w powieści brakuje, to jakaś głębia (nomen omen). Wydarzenia
szybko biegną do przodu, a w tym, co przydarza się Tess jest zbyt dużo
zbiegów okoliczności. Jej miłosne perypetie jakoś nie do końca mnie
przekonują, a wydarzenia nie wywołują we mnie żywszych emocji. Sylwetki
bohaterów są też nieco niedopracowane, nie jest jasne do końca, co nimi
kieruje. Zwłaszcza enigmatyczna jest postać lady Duff-Gordon, która
wypisz wymaluj przypominała mi Mirandę Priestley z Diabeł ubiera się u Prady. Jest chimeryczna, arogancka, ale za tym kryje się coś jeszcze...
Sama
nie wiem, miałam ambiwalentne uczucia, ta książka i podobała mi się, i mi
się nie podobała. Jest zgrabnym czytadłem, ale chyba niczego więcej po
niej nie należy się spodziewać.
Kate Alcott, Ocalone z Titanica, Wyd. Prószyński i S-ka, 2012
Komentarze
Prześlij komentarz