Szkarłatny płatek i biały
Tak pisałby Dickens, gdyby wolno mu było mówić o wszystkim.
Zaiste, wielki
angielski moralista nie powstydziłby się dzieła obnażającego w tak
ewidentny sposób choroby toczące XIX-wieczne społeczeństwo Imperium
Brytyjskiego. Rozmiar XIX- wiecznej nędzy, opisanej w Płatku,
jest absolutnie porażający, chyba żadna dzisiejsza bieda nie może się
równać z ówczesnymi warunkami życia: brudem, brakiem higieny,
ignorancją. Czy nie słuszna jest uwaga, że w tych okolicznościach
lepiej, aby ludzie więcej się nie rozmnażali?
- A Boże przykazanie „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się”? (…)- Moim zdaniem rozmnożyliśmy się już wystarczająco, nie sądzisz? - wzdycha pani Fox. - Doskonale udało nam się zapełnić świat przerażonymi i głodnymi ludźmi, nieprawdaż? Dzisiaj pytanie brzmi: co z nimi wszystkimi począć?
I czy nie brzmi to zaskakująco aktualnie?
Na drugim biegunie
mamy angielską klasę próżniaczą – dziedziczne pieniądze, panny, których
jedyną powinnością jest korzystnie wyjść za mąż i uczestniczyć w
wydarzeniach „sezonu”. A jakie szanse miała kobieta, która nie miała
tyle szczęścia, by urodzić się w wystarczająco zamożnej rodzinie? Co
mogła oferować światu, poza urodą i młodością, skoro pójść do pracy i
wybić się dzięki swojemu talentowi i pracowitości nie mogła... Czy w
ogóle możliwe było wyrwanie się z takiej biedy, coś, co przydarza się
głównej bohaterce, Sugar? Inteligentnej, oczytanej i ze wszech miar
dzielnej dziewczynie, walczącej, by przypadł jej w udziale los lepszy,
niż tysięcy londyńskich prostytutek... W Szkarłatnym płatku
znajdziemy jeden z najbardziej jaskrawych obrazów zniewolenia kobiet,
traktowanych przez mężczyzn wyłącznie przedmiotowo, jako obiekt
zaspokojenia seksualnego.
Przyznaję jednak, że
to wszystko nie wywołało we mnie gwałtownego oburzenia, nie skłoniło
mnie do rozważań dotyczących losów kobiet, a w każdym razie nie w
większym stopniu, niż inne książki, które czytałam. Może nagromadzenie
nieszczęść mnie znieczuliło, podobnie jak musiało znieczulać ówcześnie
żyjących. Może Sugar radziła sobie aż nazbyt dobrze, stąd nie wzbudziła
we mnie należytego współczucia. Wreszcie może moja uwaga została
skierowana na inne tory i skupiłam się na podziwianiu języka, jakim jest
napisana powieść, bogactwie detali, ogromie wiedzy dotyczącej XIX-
wiecznych realiów, jaki można czerpać z książki. To obyczajowe tło jest
clue tej książki, Szkarłatny płatek jest doskonałym obrazem
wiktoriańskiego Londynu. Wydarzenia następują tu po sobie w raczej
niespiesznym tempie, przeplatane licznymi opisami, gęstymi od
szczegółów. Tak gęstymi, że czułam się, jakbym oglądała film. Powieść ta
różni się jednak drastycznie od dzieł z epoki, obfitujących w wymyślne
dialogi o niczym, przemilczające prawdziwe problemy, cierpienie i
pożądanie. Michel Faber podążając za swoimi bohaterami nie unika opisów
brutalnej rzeczywistości, o której wolelibyśmy nie wiedzieć, nie myśleć,
nie pamiętać. Godną pożałowania sytuację płci pięknej autor podkreśla
poprzez liczne porównania natury seksualnej, miejscami nawet nie do
końca potrzebne... Niektórych czytelników mogą razić sceny zbyt
realistyczne, nawet wulgarne, ja jakoś je zniosłam, acz nie jestem
zwolenniczką twórczości epatującej brzydotą. Podobały mi się natomiast
nowatorskie zabiegi językowe, takie jak zmniejszająca się czcionka wraz z
oddalającymi się bohaterami – niby proste, a robi wrażenie, bo
przemawia do wyobraźni.
Szkarłatnego płatka
nie pochłania się „jednym tchem”, jest to książka wymagająca skupienia i
powolnego czytania. Mimo to lektura wcale nie nuży, a powieść
stopniowo, by nie powiedzieć - niepostrzeżenie – wciąga. Trudno potem z
tego świata "wyjść". Książka kończy się kiedy czytelnika w końcu ogarnia
złość i chęć, aby aby wcielić w życie to, co Sugar wymyśliła na użytek
swojej powieści. Poczucie niesprawiedliwości paskudnie uwiera, lecz
Faber wybiera zakończenie realistyczne, nie bajkowe. Cytując autora: wydaje ci się, że wasz związek przetrwa całą wieczność, aż tu nagle koniec. I każdy idzie w swoją stronę.
Komentarze
Prześlij komentarz