Kiedy pojawiły się zapowiedzi tej powieści i czytałam w nich: chłopiec z “autyzmem”, katastrofa klimatyczna i badania kosmosu, pomyślałam sobie: no nie, za dużo tego, za dużo grzybów w barszczu. Wydawało mi się, że nie będzie to książka dla mnie. Ale okazuje się, że autor, znany mi już z innej proekologicznej powieści, całkiem dobrze sobie z tym poradził, jest to spójne i przekonujące. Narracja koncentruje się faktycznie na chłopcu, imieniem Robin, którego samotnie wychowuje ojciec, zajmujący się astrobiologią (sic!). Robin ma bliżej niezidentyfikowane problemy behawioralne, bo diagnozy są zasadniczo różne… jest to chłopiec o dużej wrażliwości na przyrodę, empatii, co najwyraźniej odziedziczył po rodzicach, w szczególności po matce, która była aktywistką walczącą o prawa zwierząt. 

Ta powieść jest smutna i trudna. Autor pokazuje współczesne społeczeństwo i jego obojętność na to, co dzieje się z przyrodą, na zmiany klimatyczne i wymieranie gatunków. Jest to traktowane jak coś nieistotnego, a ci, którzy się tym martwią są traktowani jak dziwacy. Z Robina szydzą nawet jego rówieśnicy. W ślad za tym: agitacja na rzecz ochrony przyrody - oceniają niektórzy czytelnicy (w domyśle: niepotrzebna lub zbyt nachalna). Bowiem protestowanie przeciwko niszczeniu życia na ziemi nie jest zachowaniem społecznie akceptowanym. Za to owe niszczenie - jak najbardziej. Znamy to: można przecież grzeczniej - poucza się aktywistów (podobnie jak feministki). Mniej radykalnie. Jak gdyby grzecznością ktoś kiedykolwiek coś wywalczył. Albo te sytuacje, kiedy ekolodzy niszczą w proteście jakiś ludzki artefakt, PRZEDMIOT - i jest to większy problem, niż to, że wskutek działań człowieka umierają masowo zwierzęta i rośliny. Rzeczy mają dla nas większą wartość niż żywe istoty. Robin pyta: co z nami jest nie tak. Nie wiem, bo ja sobie też to pytanie zadaję codziennie. To chyba to tytułowe osłupienie, bo powieść to w oryginale Bewilderment, co bardziej trafnie, i w kontekście treści powieści, można tłumaczyć właśnie jako osłupienie, oszołomienie. To przesłanie jest tym mocniejsze, że osobą, której najbardziej zależy jest mały chłopiec. Nie dorośli, którzy powinni być przecież “mądrzejsi” - nie, oni udają, że to się nie dzieje, odwracają oczy, nawet potrafią prześladować tych, którzy walczą o swoją i naszą przyszłość tak naprawdę. Mamy więc dziecko, zamartwiające się rzeczami, na które nie ma wpływu - a przecież dzieciństwo to powinien być czas beztroski, bez dorosłych zmartwień. Jednak dziś młodzi ludzie nie mają już tego komfortu, bo dorośli stworzyli im świat pełen okrucieństwa, bombardujący ich złymi wieściami, wpędzający w uzależnienie od mediów społecznościowych i bez przyszłości… 

Theo nie jest fanem faszerowania swojego syna farmaceutykami serwowanymi dziś powszechnie dzieciom z tzw. neuroróżnorodnością. I ktoś napisał, że - z tego powodu - powieść prezentuje anty-naukowe podejście. A ja uważam, że wręcz przeciwnie. Moim zdaniem, Zadziwienie to hołd dla nauki. Theo nie wierzy w pseudopsychiatryczne diagnozy i to wcale nie jest wyraz braku wiary w naukę, tylko raczej braku zaufania do bezmyślnego faszerowania dzieci farmaceutykami o nieustalonych długofalowych skutkach na młody organizm. Uważam, że jest to jak najbardziej rozsądne, zwłaszcza że lekarze nie potrafią postawić jasnej diagnozy Robinowi (bo mózg i zaburzenia jego pracy to nadal dla nas zagadka). To, że Big Pharma zarabia na tym i na wymyślaniu nieistniejących chorób to jest fakt, a nie teoria spiskowa, tak samo jak to, że nowoczesna psychiatria coraz bardziej sceptycznie odnosi się do klasyfikacji zaburzeń, ujętych w podręcznikach, przyjmując bardziej podejście takie, jakie ma Theo: wszyscy tak naprawdę jesteśmy w spectrum. A jeśli 8 mln dzieci w Stanach zażywa antydepresanty, to chyba wypadałoby zapytać, co jest nie tak z naszym społeczeństwem… Poza tym Theo sam jest naukowcem. Zajmuje się on badaniem innych planet i poszukiwaniem na nich śladów życia. Dziedzina to dość trudna do wyobrażenia, natomiast daje pisarzowi pole do popisu, do popuszczenia wodzy wyobraźni odnośnie tego, jak mogą wyglądać te inne światy. Pojawia się tu paradoks Fermiego i próby jego rozwiązania, a jedna z nich wygląda dokładnie jak hipoteza ciemnego lasu. Jednak badania prowadzone przez ojca Robina są zagrożone cofnięciem dofinansowania wskutek szerzenia się antynaukowych postaw w kraju. Bo “nie przynoszą zysku” albo są “sprzeczne z Biblią” - i teraz zgadnijcie, co jest prawdziwą przyczyną, a co jest pretekstem. 

(...) Widzieliście ten tweet prezydenta? (...)
“Dlaczego wrzucamy coraz więcej pieniędzy do tej bezdennej studni, która nigdy nie pozwoli uzyskać choćby centa zwrotu z inwestycji? Tak zwana “nauka” powinna przestać wymyślać fakty i obciążać kosztami Amerykanów.” 
- Gra na ksenofobów i izolacjonistów. Czyli większość.
- Ale większość słucha większości. Kraj znudził się astronomią. 
(...) 
Poszukiwacz był tylko kolejną bitwą zastępczą w niekończącej się amerykańskiej wojnie domowej. Nasza strona utrzymywała, że odkrycie innych Ziem zwiększy sumaryczną wiedzę i empatię ludzkości.* Ludzie prezydenta twierdzili, że wiedza i empatia to spisek kolektywistów, który ma radykalnie obniżyć naszą stopę życiową. 
Systematyczna destrukcja norm wyznawanych przez mniej niż połowę obywateli zjednoczyła poszczególne rodzaje władz pod przewodnictwem prezydenta. Prawo na ten temat milczało, ale tych dwóch policjantów odpowiadało teraz przed nim. 

Ten wątek wywołuje ciarki, ponieważ antycypuje i dokładnie odzwierciedla obecną rzeczywistość i poczynania Donalda Trumpa. Pojawiają się też w Zadziwieniu nawiązania do Grety Thunberg, pod innym nazwiskiem, ale jasne jest o kogo chodzi. W tym miejscu można sobie sporo przemyśleć na temat aktywizmu, w tym tego, który wydaje się być skazany na porażkę, jak aktywizm ekologiczny. Ci ludzie narażają swój dobrostan, a czasem nawet życie, walcząc o lepszy świat w imieniu nas wszystkich, a spotykają ich za to szykany. Steinbeck w Gronach gniewu (które czytałam ostatnio) konstatował, że tak po prostu jest, że trzeba “przyjąć to na klatę” - że jak się walczy o jakąś sprawę, to “nie robi się tego przecież dla przyjemności” i nie ma co oczekiwać wdzięczności. Wręcz przeciwnie. Więc trzeba po prostu robić swoje, nie oglądając się na innych. Ale skąd ci ludzie mają w sobie siłę i odwagę? Podobno - jak twierdziła mama Robina - jeśli mała, lecz krytyczna masa ludzi odzyska poczucie więzi, ekonomia stanie się ekologią. Moglibyśmy zacząć pragnąć czegoś innego. Ale większość z nas szybko macha ręką, przystosowując się do realiów. Czy ja miałabym siłę? - co innego wygodnie sobie siedzieć i czytać książki, czy nawet wypowiadać jakieś opinie - a co innego realnie coś robić w tym temacie. To mnie gniecie. Poza tym ja wpadam w depresję na myśl o tym, że jest tyle inicjatyw, które chciałabym wesprzeć finansowo, ale mnie na to nie stać (gdy tymczasem ci, którzy mają pieniądze wydają je na zbytki…). 

Trudno traktować Zadziwienie jako jakąś dystopię, czy opowieść o przyszłości - nie, ona jest o tym, co dzieje się aktualnie. A dzieje się niestety zdecydowanie źle. Czytając tę powieść naprawdę chce się odlecieć na inną planetę, gdzie nie będzie tego całego zła, chciwości, niesprawiedliwości. Czy eksperymentalna metoda terapii, oparta na sztucznej inteligencji, jaką Theo wykorzystał do leczenia swojego syna (to jest być może najbardziej “fantastyczny” wątek w Zadziwieniu, choć rozwój AI też nabrał przyspieszenia, więc takie scenariusze wydają się jak najbardziej realne), byłaby w stanie wyleczyć nas z naszej obojętności i egoizmu? Pozwolić nam wznieść się na wyższy poziom mentalny, inaczej spojrzeć na planetę i innych ludzi? 

Metryczka:
Gatunek: powieść współczesna
Główni bohaterowie: Robin i Theo
Miejsce akcji: USA
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 368
Moja ocena: 5,5/6
 
Richard Powers, Zadziwienie, Wydawnictwo W.A.B., 2023

 *wątpliwe, patrząc na poprzednie ludzie doświadczenia z “odkrywaniem nowych ziem”.. chyba że trafilibyśmy na cywilizację bardziej zaawansowaną niż nasza i to wtedy my musielibyśmy żywić nadzieję, że cechuje się ona empatią, której nam raczej brakowało. 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później