Oliwkowa farma
Lubię
książki z fabułą umiejscowioną na południu Europy, opiewające sielskie
życie - zapewne jest to wyraz mojej tęsknoty za własnym miejscem na
ziemi. Jednak Oliwkową farmę jakoś do tej pory omijałam.
Właściwie nie wiem czemu. Trochę dlatego, że wydawało mi się, że seria
się zanadto rozrosła, a ja nawet nie wiedziałam od którego tytułu
zacząć. Zresztą ileż można czytać o tym jak kupiłem/am dom. Zachęciła
mnie dopiero recenzja rr-odkowej . Nie żałuję, ponieważ Oliwkowa farma okazała się być bardzo sympatyczną i kojącą lekturą.
Carol
Drinkwater jest angielską aktorką, a zarazem pisarką. Wraz ze swoim
ukochanym zakupiła ona na wpół zrujnowany dom na południu Francji, w
okolicach Cannes. Standardowo oczywiście w książce znalazło się
sprawozdanie ze stopniowego doprowadzania domu do używalności, z
najbardziej prozaicznych czynności, jak montowanie ogrodzenia, lub
naprawa dachu, a także relacja z wycieczek po okolicach. Właściwie nic,
czego bym już nie czytała, ale mimo to urzekła mnie atmosfera tej
książki. Carol Drinkwater pisze bardziej w duchu Frances Mayes, niż
Petera Mayle'a. Więcej jest u niej zachwytu każdą chwilą, ciepła, a
nawet melancholii, niż humoru. Stara się wtopić w otoczenie, poznać jego
obyczaje, bywa w tym trochę zagubiona, ale czuje się, że jej opowieść
jest autentyczna, płynie z serca. I nie jest to wcale naiwna historyjka o
ucieczce na wieś i odnalezionej tam miłości – aktorka i jej partner
cały czas bowiem posiadali własne życie i pracę „w mieście”, tak więc
początkowo Appassionata była tylko miejscem wakacyjnego i weekendowego
wypoczynku. Wbrew pozorom też, Oliwkowa farma wcale nie jest
taka sielska: autorka doświadczyła wielu problemów finansowych w związku
z zakupem posiadłości, walczyła z żywiołami, przeżywała kłopoty
zawodowe i osobiste. Tak więc książka opowiada o zwykłym życiu, wcale
nie tak różowym, jak mogłoby się wydawać życie stosunkowo znanej
aktorki.
W Sezonie na oliwki poznajemy dalsze losy pisarki i jej partnera; odniosłam wrażenie, że ta książka, mimo że pozostaje w charakterystycznym klimacie, jest bardziej dynamiczna, niż Oliwkowa farma. W Sezonie jest więcej opowieści o Lazurowym Wybrzeżu, nie związanych bezpośrednio z
farmą. Własne problemy i emocje nieco jednak przytłaczają autorkę i to
na nich skupia się Carol Drinkwater. Pszczoły, woda, nawet oliwki –
schodzą trochę na dalszy plan. Mimo to, Appassionata nadal jest
ukochanym azylem, miejscem, w którym autorka odzyskuje życiowe siły ze
wsparciem najbliższych sobie osób, przede wszystkim męża.
Pomimo
różnych trudności, życiowych problemów, małych i dużych, z książek
tchnie pogoda ducha – będąca być może efektem dystansu, jakiego nabrała
autorka do opisywanych wydarzeń w związku z upływem czasu. To
przedsięwzięcie było wszak obarczone sporym ryzykiem, by nie powiedzieć
szalone. A przecież udało się pisarce zrealizować swoje marzenia, by
stworzyć magiczne miejsce, gdzie na łonie przyrody spotykaliby się
bliscy i przyjaciele, wspólnie bawiąc się, ucztując i relaksując się. Jest to budująca myśl. Najważniejsze to się nie poddawać.
Moja ocena: słoneczna opowieść na słoneczne latoUczę się - wolno i nie bez cierpień - przyjmować to, co mam; godzić się na to z wdzięcznością, cieszyć się tym, cenić to i pielęgnować, poświęcać się temu, nim będzie za późno. Lata, które nadejdą, przyniosą nowe rany i powroty do równowagi, zawirowania w naszym życiu i poranionych sercach. (...) jak celnie ujął to Christophe w tłoczarni "Życie zabiera czas".
Carol Drinkwater, Oliwkowa farma, Wyd. Literackie, 2010
Carol Drinkwater, Sezon na oliwki, Wyd. Literackie, 2010
Komentarze
Prześlij komentarz