Cygan to Cygan
Chciałam przeczytać te zdumiewające historie, odsłaniające zagadkową i fascynującą rzeczywistość, te impresje dotyczące tajemniczego narodu, jego trudnej i tragicznej historii,
o których mowa w pochwałach na okładce książki. Innymi słowy, pragnęłam
dowiedzieć się czegoś o narodzie cygańskim: o jego tradycjach,
mentalności, obyczajowości – bez uprzedzeń. Miałam też nadzieję poczytać
o jakichś pozytywnych przykładach, postaciach ze społeczności romskiej,
którym udało się wyrwać z biedy i osiągnąć sukces. Wiadomo, że Cyganie
nie cieszą się dobrą reputacją, ale ja byłam otwarta na dyskusję. I co
dostałam? Książkę, w której na każdej stronie aż roi się od typowych
obrazków: nędza, żebry, złodziejstwo, nędza, brud, śmieci, zacofanie,
nędza, bezrobocie, dyskryminacja... i tak w kółko. Książkę, która
podtrzymuje wszystkie negatywne stereotypy o Romach – mimo że
wielokrotnie wspomina się w niej, jak to społeczność ta jest
dyskryminowana i odrzucana. I nic dziwnego – ciśnie się czytelnikowi na usta. I tak, najpierw cytowany jest Cygan, twierdzący my nie kradniemy,
a następnie mamy opis sytuacji, jak Cyganie kradną i żebrzą. Jak
kombinują, niszczą, egzystują na kredyt państwa i podatników. Nie
posyłają dzieci do szkół, żyją w brudzie. To wszystko było odrażające.
Przewracając kolejne strony po prostu mnie mdliło i zmusiłam się, żeby w
ogóle doczytać te historie do końca. Odniosłam wrażenie, że reportaże
Ostałowskiej żerują na pokazywaniu najgorszych z możliwych ujęć
dotyczących Cyganów. A może nie ma lepszych? Tego się jednak nie
dowiemy. Na temat kultury, historii, języka, tego, czemu Romowie tak
żyją, czemu nie kształcą dzieci – na ten temat nic tu nie ma. Na domiar
złego czytałam to równolegle ze Śródziemnomorskim latem – trudno byłoby o większy kontrast...
Drażnił
mnie język Ostałowskiej: rwany, krótkie zdania, mnóstwo postaci o
dziwnych imionach, za Chiny Ludowe mi się to ze sobą nie kleiło w spójną
relację. Taki nachalny, przerysowany styl reporterski, gdzie autor
pilnuje się, żeby – broń Boże – nie wtrącić jakiejś własnej refleksji.
Fakt – komentarza autorki do opisywanych sytuacji nie ma tu żadnego. Te
reportaże powstały kilkanaście lat temu, ale w opisie znajdujemy
informację, że od tego czasu nic się nie zmieniło – a w zasadzie jest
jeszcze gorzej niż było. O ironio, ostatnio dyskusja na temat Romów
przetoczyła się przez Norwegię, gdzie ci przyjeżdżają żebrać.
Oczywiście, jakżeby inaczej. Czy otwartość, jaką deklaruje ten kraj –
mimo tragedii na wyspie Utoya - nie jest po prostu naiwnością w
konfrontacji z osobami, które mają zamiar po prostu wykorzystać te dobre
intencje?
Moim zdaniem ta książka tylko umacnia uprzedzenia i niechęć w stosunku do Cyganów. Cygan to Cygan. Nie polecam.
Moja ocena: jedna z najgorszych książek, jakie czytałam
Lidia Ostałowska, Cygan to Cygan, Wyd. Twój Styl, 2001/Wyd. Czarne, 2012 (zamieszczam okładkę z wydania drugiego w Wydawnictwie Czarne, ale czytałam wydanie pierwsze)
Komentarze
Prześlij komentarz