Ostatnie fado
Jeszcze jedna wakacyjna lektura.
Alicja, Polka mieszkająca w Dublinie
jest bardzo przywiązana do swojego kuzyna, Dominika. Kuzyna, który swego
czasu sporo podróżował po świecie, był taką niespokojną duszą. Pewnego
razu odnajduje w jego rzeczach list od tajemniczej Rosy, z Portugalii,
śpiewaczki fado. Postanawia pojechać do Lizbony i odnaleźć fadistkę,
nawet wbrew Dominikowi. Wędrówki bohaterki po urokliwej Lizbonie śladami
Rosy, są przeplatane wspomnieniami i refleksjami Alicji oraz wstawkami
dotyczącymi życia Fernanda Pessoi, słynnego portugalskiego poety.
Pozornie wydaje się, że te tematy mają ze sobą niewielki związek, jednak
łączy je jedno: nostalgia, tęsknota za uczuciem, a jednocześnie za
wolnością, za niespełnionymi marzeniami – takie typowo ludzkie
rozdwojenie – to wszystko, o czym mówi fado. Pięknie autorka splotła te
wątki, pięknie też oddała Lizbonę z wszystkimi charakterystycznymi dla
tego miasta akcentami. Cała historia jest nieco tajemnicza, nie
dowiadujemy się zbyt wiele ani o Alicji, ani o Dominiku, każde z nich ma
swoje sekrety, ale także swoje marzenia ukryte pod powłoką samotności.
Po skończeniu książki pozostaje pewien niedosyt, ponieważ główny wątek
wydaje się być niedomknięty, ale ostatecznie, czy musimy znać odpowiedź
na wszystkie pytania?
Dzięki Ostatniemu fado mogłam przenieść się do Portugalii, tego pięknego kraju, gdzie niegdyś miałam okazję spędzić wakacje i powspominać...
Pomnik Ferdynando Pessoi przed kawiarnią A Brasileira w dzielnicy Chiado, w Lizbonie (zdjęcie z zasobów Wikipedii) |
Iwona Słabuszewska-Krauze, Ostatnie fado, Wyd. Otwarte, 2011
Komentarze
Prześlij komentarz