Starcie królów
Starcie królów jest bezpośrednią kontynuacją Gry o tron:
po śmierci króla Roberta w Siedmiu Królestwach zapanowuje chaos,
rozpoczynają się walki o władzę, o przejęcie tronu. Rodzina Starków jest
rozproszona po całym królestwie i wydaje się, że nie sprzyja jej
szczęście… Ta część jest jeszcze mroczniejsza niż pierwsza, króluje w
niej wojna, przemoc, wiele jest opisów niebywałych okrucieństw.
Wydarzenia i ich bohaterowie zmieniają się jak w kalejdoskopie; wydaje
się, że nikomu już nie można ufać, że każdy jest zdolny do wszystkiego,
do zamienienia się z przyjaciela we wroga i na odwrót. Martin nikogo nie
oszczędza, każdy tu przeżywa ciężkie czasy. Na scenę wkracza w większym
stopniu, niż to było w Grze o tron, religia, pojawia się też
magia. A do tego wszystkiego nadchodzi zima i niebezpieczeństwa znacznie
większe niż kolejny pretendent do tronu, czym jednak panowie lordowie,
zajęci wzajemnym wyżynaniem się, zupełnie się nie przejmują.
Starcie królów poziomem nie ustępuje Grze o tron.
Męczyła mnie tylko mnogość przewijających się postaci: rozmaitych
lordów, rycerzy, najemników, bandytów oraz nazw ich włości. Lista
postaci zajmuje kilkanaście stron – po jakimś czasie po prostu z
rezygnacją to przyjęłam i przestałam się zastanawiać skąd wziął się
kolejny dzielny rycerz i kim on do cholery jest. Akcja powieści jest
rozrzucona po różnych częściach królestwa i bez szczegółowej mapki
trudno się w tym połapać.
Oczywiście żaden z wątków nie został w Starciu królów
zamknięty, co momentami zakrawa już na znęcanie się nad bohaterami –
np. bardzo chciałabym zakończyć już tułaczkę Aryi. Gra jednak toczy się
dalej, co zmusza do natychmiastowego sięgnięcia po kolejny tom.
George R.R. Martin, Starcie królów, Wyd. Zysk i Spółka
Komentarze
Prześlij komentarz