Czułość wilków

Czułość wilków przenosi nas na północ, na pokryte śniegiem pustkowia Kanady. Bohaterami książki są ludzie, którzy muszą zmagać się siłami natury, zamieszkując odludne i nieprzyjazne tereny: traperowie, Indianie. Z początku akcja jest średnio wciągająca – denerwowała mnie mnogość narratorów, z których każdy pojawia się w kolejnym rozdziale. Im więcej postaci, tym więcej dygresji dotyczących ich charakterystyki, rwący się wątek - a co za tym idzie – tym wolniej posuwa się akcja. Co więcej, nie każda z tych postaci, pełniących role narratora jest interesująca, a są i takie, o których chętnie dowiedzielibyśmy się więcej, ale autorka nie rozwija tematu. Jest to niewątpliwie mankamentem powieści. W miarę jednak, jak oswajamy się z bohaterami i wkraczamy razem z nimi na niegościnne tereny: lasy pokryte śniegiem, trzęsawiska, tundrę – wszystko zaczyna się klarować, a powieść robi się coraz ciekawsza. Poznajemy sekrety bohaterów, ich skrywane marzenia oraz motywy popełnionej zbrodni. Zadziwiające jest to, że choć akcja dzieje się w drugiej połowie XIX wieku, to w Czułości wilków w ogóle się tego nie odczuwa – równie dobrze akcja powieści mogłaby się rozgrywać współcześnie. Tu jedną z głównych ról gra przyroda, bez znaczenia stają się konwenanse, liczy się tylko umiejętność przetrwania w tych niesprzyjających warunkach.

Czułość wilków czaruje czytelnika subtelnie, niczym otulający wszystko, padający śnieg. Nie ma tu gwałtownych zwrotów akcji, emocje są przytłumione, a lektura pozostawia po sobie to wrażenie przeniesienia się do innego świata: do zimowej krainy, gdzie przenikliwy chłód, świszczący wiatr, wyjące wilki, trzaskający ogień i zorza polarna na horyzoncie… Jak dobrze, że czyta się to w cieple własnego mieszkania, pod kocem i z gorącą herbatą na podorędziu (i najlepiej w długie zimowe wieczory). Podobała mi się ta książka. Pozostawiła mnie z takim odczuciem niedosytu, że chętnie pobyłabym „tam” dłużej. Tym bardziej, że niektóre wątki pozostają w powieści nierozwinięte, niedokończone i na ich bazie śmiało mogłaby powstać druga część tej powieści.

Czułość wilków przypomina mi też o książce Guy’a Grieve Zew natury, którą czytałam rok temu. Pozostaje ona w podobnym klimacie, chociaż dzieje się współcześnie i oparta jest na autentycznych przeżyciach autora. Zmęczony swoim „miastowym” życiem Guy postanawia rzucić wszystko, wyruszyć na Alaskę, zbudować w głuszy leśnej dom i przetrwać zimę – taka „szkoła przetrwania”. Przedsięwzięcie szalone i niebezpieczne, jak uświadamiają go nawet (a może zwłaszcza) spotkani na miejscu tubylcy. A jednak się udaje, a dzięki książce możemy dowiedzieć się jak trudne to było przedsięwzięcie. Pozostała mi ta książka w pamięci. Bije z niej jakiś taki niezwykły entuzjazm, energia, nawet właśnie szaleństwo – po prostu zew natury. Szczególnie zapadło mi w pamięć powożenie psim zaprzęgiem, polowania w środku alaskańskiej zimy oraz tęsknota autora za domem. Ilu z nas marzy o czymś takim, ale nigdy nie odważy się wstać zza biurka i zrealizować swojego marzenia?  

Stef Penney, Czułość wilków, Wyd. Sonia Draga, Katowice 2008

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później