Kobieta na krańcu świata 2

Martyna Wojciechowska wzbudza skrajne emocje. Ja ją podziwiam. Za siłę osobowości: jest piękna, inteligentna, niezależna i potrafi realizować to, co sobie zamierzyła. Potrafi pokonać własną słabość, podźwignąć się z trudnych sytuacji i patrzeć w życie z optymizmem. Potrafi radzić sobie z nieprzychylnością ludzi, którzy nie bardzo wiedzą, w którą szufladkę ją wepchnąć. Kobieta idealna… Pamiętam ją, kiedy jeszcze jeździła w rajdach samochodowych i realizowała się w wybitnie „męskich” dziedzinach. Sama zresztą to przyznaje:
„Byłam mężczyzną. Tak bardzo skupiałam się na zmaskulinizowanej części duszy, że zapomniałam o Tej Drugiej stronie mojego charakteru. Lubiłam bardzo ekstremalne sporty, nie dawałam sobie prawa do słabości, wsłuchiwałam się w emocje. (…) Obracałam się w męskim świecie i uznawałam jego wyższość. Pewnego dnia przypomniałam sobie, że głęboko pod skórą jestem Kobietą. I mimo, że nadal lubię sporty ekstremalne i żyję dość niestandardowo – to moja kobieca natura doszła do głosu.”
To program „Kobieta na krańcu świata” uwrażliwił Martynę na problemy kobiet. Na przykładzie autentycznych bohaterek, pokazuje w nim jak ciężkie jest życie kobiet, zwłaszcza w biedniejszej części naszego świata. Te problemy są ciągle niedostrzegane, bagatelizowane – i uderzają dopiero, kiedy przedstawi się gołe fakty:
70 procent dzieci nieobjętych nauką szkolną, to dziewczynki. (...) 30 procent kobiet w ciągu swojego życia doświadczyło bicia lub innych form przemocy. (…) Każdego dnia na całym świecie w wyniku komplikacji związanych z porodem umiera 1400 kobiet. Mimo ustawowego równouprawnienia, gwarantowanego w konstytucjach niemal każdego państwa na świecie, kobiety wciąż są postrzegane jako istoty gorsze, drugiej kategorii. Przysługuje nam mniej praw, co wynika głownie z uwarunkowań kulturowych i tradycji.
Na podstawie programu powstały także dwie książki pod tym samym tytułem. Nie pamiętam już co skłoniło mnie do sięgnięcia po Kobietę. Przyznaję, że tego typu książki z reguły nieszczególnie mnie pociągają, bo trudno mi się uporać z myślą, że na świecie ciągle jest tyle problemów i cierpiących ludzi. Natomiast bardzo spodobała mi się już pierwsza książka Martyny Wojciechowskiej Przesunąć horyzont – ale to ze względu na tematykę górską - miałam też okazję gdzieś tam spotkać Martynę Wojciechowską osobiście. Dodam, że nie ulegam tu szumowi medialnemu, ponieważ programów prowadzonych w TVN przez Martynę tak naprawdę nie oglądałam. Ale Kobieta na krańcu świata mnie bardzo pozytywnie zaskoczyła. Niektóre opowiedziane historie są bardzo egzotyczne, niektóre smutne lub nawet szokujące. Czasami trzeba wręcz odłożyć książkę, żeby uspokoić emocje. Jest też sporo optymistycznych opowieści. Wiele napotkanych przez reporterkę kobiet tak naprawdę jest całkiem zadowolonych ze swojego życia i nie oczekuje współczucia, ani pomocy.

Martyna ma lekkie, reporterskie pióro oraz ciepłe poczucie humoru, co niewątpliwie ułatwia odbiór czasami naprawdę niełatwych tematów. Autorka nie obawia się wejść w środowisko swoich bohaterek, na własnej skórze doświadczyć ich losu. Widać, że lubi ludzi, że podchodzi do nich z otwartością i bez uprzedzeń. Obserwuje, ale stara się nie oceniać. Bardzo dużym atutem książek są doskonałe zdjęcia, będące fotograficzną dokumentacją programu. Czekam na trzecią książkę, po trzeciej edycji programu.

Martyna Wojciechowska, Kobieta na krańcu świata, Wyd. National Geographic, 2010

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później