Nie wiem co skłoniło mnie do przeczytania tej książki akurat teraz; po prostu była pod ręką, w mojej biblioteczce, jest to jedna z lektur z półki. Zaskoczyło mnie to, że mimo, że to pierwsza powieść Kate Morton, to jest znacznie lepsza, niż jej kolejne dzieło – Zapomniany ogród.

Zapomniany ogród wspominam bardzo miło – oczywiście nie jest to jakaś wielka literatura, ale jest to wspaniałe czytadło, z rodzaju tych lektur, których kartki niecierpliwie się przewraca, chcąc jak najszybciej dowiedzieć się, co się wydarzyło. Myślałam że Dom w Riverton będzie do niego podobny. Podobne czasy, znowu rodzinne tajemnice. Dom w Riverton jednak jest inny – nie odczuwałam w tej książce spodziewanej sensacyjnej atmosfery, odkrywania sekretów, wyciągania z szafy rodzinnych trupów. To nie jest kryminał, ani powieść sensacyjna. Za to jest to pełna elegancji opowieść o tych czasach zanim się wszystko nieodwołalnie zmieniło: zanim przyszła wojna, jedna, druga, emancypacja, Coco Chanel. Już czuć powiew nowego, ale dla angielskiej arystokracji czas się zatrzymał. Oni nadal tkwią w XIX wieku, trzymając się uparcie starych konwenansów, podziałów klasowych i są święcie przekonani o własnej racji. Tu problemem wagi światowej są niewłaściwie dobrane na bal kwiaty albo upuszczenie tacy przez służącego, a prawdziwe problemy są zamiatane pod dywan i skrywane jako rodzinne tabu. Spadkobiercami mogą być tylko synowie, córki należy wydać za mąż bez zbędnych sentymentów. Dziewczyny jak zwykle marzą o niezależności, co powoli staje się całkiem realne, ale mamy wrażenie, jakby bohaterki tej opowieści, a zwłaszcza Hannah, w tragiczny sposób rozminęły się o włos z duchem nowoczesności.

Widzimy, jak dużo zmieniła pierwsza wojna światowa – młodzi chłopcy szli na nią, w poszukiwaniu zabawy, „przygody”, a wracali (o ile wracali) zgorzkniali i złamani. Dla tych ludzi nie było wówczas żadnej pomocy, wsparcia – społeczeństwo kiwało głową i nakazywało im wracać do dawnego życia. A oni nie chcieli już żyć po staremu. To odcisnęło piętno na całym pokoleniu i doprowadziło do wybuchu drugiej wojny oraz do ostatecznego zawalenia się całego ówczesnego systemu wartości.

Oczywiście to nie jest pierwsza historia tego typu, jaką czytałam, jednak Dom w Riverton zauroczył mnie subtelnym, wyważonym stylem, w którym namacalnie czuje  się atmosferę początku XX wieku, angielskiej arystokracji, jak z Dowtown Abbey. Pisarka zresztą przyznaje się do swoich inspiracji, które czerpała m.in. z Okruchów dnia oraz filmu Gosford Park. Opowieść toczy się powoli, stosownie do tempa wspomnień snutych przez narratorkę – wiekową Grace, która niegdyś pracowała w Riverton jako służąca. Te obrazki, kiedy to towarzyszymy Grace w czasach współczesnych są również wzruszające, gdyż ukazują starość z ogromnym szacunkiem.

Najmocniejszym akcentem jest zamknięcie książki - jakby na przekór leniwej atmosferze całości - które pozostawia czytelnika z obudzonymi emocjami, myślami o przeznaczeniu i dziwnych kolejach ludzkiego życia.

Świetna powieść, szkoda tylko, że po raz kolejny spotykam się z przeinaczonym opisem na okładce, sugerującym sensację, co jest chwytem chyba coraz częściej stosowanym przez wydawców. 

Kate Morton, Dom w Riverton, Wyd. Muza, Warszawa 2010


Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później