Bella Toskania - Fiesole i Montecatini Terme
Krajobrazy
toskańskie są rzeczywiście bajkowe, jak na pocztówkach: są winnice, gaje
oliwne, słoneczniki, lasy i pagórki. Pośród tego średniowieczne
miasteczka usadzone obowiązkowo na wzgórzach. Rzeczywiście istnieją. Ale
bywają też zupełnie zwykłe przedmieścia, hotele nastawione na masowego
turystę, zakłady przemysłowe i zaniedbane współczesne dzielnice.
Fiesole
pod Florencją to kolebka Etrusków, tych starożytnych mieszkańców
Toskanii. W wykopaliskach archeologicznych zachowały się po nich
pozostałości amfiteatru, świątyni, a także łaźni. Warto powspinać się na
wzgórze z małym kościółkiem, bo roztacza się z niego, jak na dłoni
widok na Florencję.
W całej Toskanii, choć Toskania raczej się z tym nie kojarzy, znajduje się mnóstwo miejscowości uzdrowiskowych, z wodami termalnymi. Włoscy emeryci pobyt w nich uważają za coś najbardziej naturalnego pod słońcem, skoro do niedawna był on refundowany przez ubezpieczalnię. Takie właśnie jest Montecatini Terme. Samo miasteczko jest ciekawe i sympatyczne - znajduje się w nim kilkanaście parków zdrojowych, pewnie też zabytkowych. Mnóstwo hoteli, przeważnie klasy turystycznej - niestety niektóre z nich odstraszają... Starówka Montecatini położona jest oczywiście na wzgórzu - średniowieczne miasta budowano od góry, dopiero w miarę rozrastania się, miasto stopniowo "schodziło" ze swoją zabudową niżej. Do Montecatini Alto wjeżdżamy kolejką, mającą ze 100 lat - czerwonym wagonikiem, podobnym do tego w Budapeszcie. Wrażenie cofnięcia się w czasie potęguje się, kiedy trafiamy akurat na lokalny turniej rycerski. Potem schodzimy szosą - szosa wije się i wydaje się nam, że coraz bardziej oddalamy się od miasta; mijamy domki położone na terasach, z widokiem na dolinę, a ja nie mogę wyjść ze zdumienia, że można mieć tyle szczęścia i mieszkać w takim miejscu na ziemi. W istocie dochodzimy do miasteczka znajdującego się już za Montecatini. Ale za to, przez czysty przypadek znalazłyśmy się z dala od szlaków turystycznych, mając wycieczkę krajoznawczo-przyrodniczą: tu kasztany jadalne, tam figi, opuncje, oliwki, a ponieważ pora była już kolacyjna i zaczynał doskwierać głód, popróbowałyśmy winogron z przydrożnej winnnicy.
W całej Toskanii, choć Toskania raczej się z tym nie kojarzy, znajduje się mnóstwo miejscowości uzdrowiskowych, z wodami termalnymi. Włoscy emeryci pobyt w nich uważają za coś najbardziej naturalnego pod słońcem, skoro do niedawna był on refundowany przez ubezpieczalnię. Takie właśnie jest Montecatini Terme. Samo miasteczko jest ciekawe i sympatyczne - znajduje się w nim kilkanaście parków zdrojowych, pewnie też zabytkowych. Mnóstwo hoteli, przeważnie klasy turystycznej - niestety niektóre z nich odstraszają... Starówka Montecatini położona jest oczywiście na wzgórzu - średniowieczne miasta budowano od góry, dopiero w miarę rozrastania się, miasto stopniowo "schodziło" ze swoją zabudową niżej. Do Montecatini Alto wjeżdżamy kolejką, mającą ze 100 lat - czerwonym wagonikiem, podobnym do tego w Budapeszcie. Wrażenie cofnięcia się w czasie potęguje się, kiedy trafiamy akurat na lokalny turniej rycerski. Potem schodzimy szosą - szosa wije się i wydaje się nam, że coraz bardziej oddalamy się od miasta; mijamy domki położone na terasach, z widokiem na dolinę, a ja nie mogę wyjść ze zdumienia, że można mieć tyle szczęścia i mieszkać w takim miejscu na ziemi. W istocie dochodzimy do miasteczka znajdującego się już za Montecatini. Ale za to, przez czysty przypadek znalazłyśmy się z dala od szlaków turystycznych, mając wycieczkę krajoznawczo-przyrodniczą: tu kasztany jadalne, tam figi, opuncje, oliwki, a ponieważ pora była już kolacyjna i zaczynał doskwierać głód, popróbowałyśmy winogron z przydrożnej winnnicy.
Komentarze
Prześlij komentarz