Płaczący chłopiec

Złowieszczy, tajemniczy obraz to motyw znany mi przede wszystkim z Portretu Doriana Greya, gdzie dzieło sztuki przejęło na siebie nie tylko upływający czas, ale i całą szpetotę duszy osoby sportretowanej. Agnieszka Bednarska opowiada historię portretu małego chłopca, któremu przypisuje się moc wywoływania pożarów. Gdziekolwiek pojawia się ten obraz, tam domy padają ofiarą żywiołu ognia; giną też niestety ludzie. Brzmi niewiarygodnie, ale kiedy zastaje się spalone do cna zgliszcza, a pośrodku nich nietknięty portret, budzi to zastanowienie. Czy na Płaczącym chłopcu ciąży jakaś klątwa?  W jaki sposób obraz może wywoływać pożar? O co tu chodzi?

Tę tajemnicę stara się rozwikłać bohaterka książki, Danielle. Obraz Płaczącego chłopca trafia do rodziny jej najlepszych przyjaciół i tam sieje spustoszenie. Carl rozpoznaje dzieło, jako to, które wisiało w jego rodzinnym domu, kiedy wybuchł w nim pożar. Zginęli wtedy rodzice Carla. Mężczyzna postanawia zniszczyć Płaczącego chłopca, lecz Danielle "uprowadza" portret i nie zważając na ostrzeżenia o tym, iż obraz jest "niebezpieczny", pragnie go ocalić. Zaczyna prowadzić również prywatne śledztwo, chcąc odkryć, co się za tym wszystkim kryje. Tropy prowadzą do Hiszpanii, gdzie obraz został namalowany w końcówce lat 60-tych XX wieku. 

Powieść Agnieszki Bednarskiej zaczyna się jak klasyczny thriller. Jest tajemnica, jest tragedia, jest niebezpieczeństwo, jest pogoń za prawdą. Autorka subtelnie wplata również w treść powieści elementy grozy, nadprzyrodzonego, niewyjaśnionego. Prawdę mówiąc nie raz czytelnika przebiegają ciarki,  gdy czyta się o dziejach obrazu i złej sławie go otaczającej. Jest w tym coś z klimatu Dziecka Rosemary... upiorny tupot dziecięcych stóp, sierociniec w ruinie... Nie myśli się wcale: ale bzdury, tak samo jak nie myślą tak bohaterowie powieści. Być może nawet są oni zbyt mało sceptyczni, biorąc legendę za prawdę objawioną? To pierwszy minus Płaczącego chłopca, do wybaczenia, jeśli autorka chciała pójść właśnie w tę stronę. Portret jest feralny, także dlatego, że przyciąga wzrok oraz wzbudza lawinę uczuć u patrzącego: dlaczego ten chłopiec jest taki smutny? Obraz jest trochę niby pierścień Saurona z trylogii Tolkiena: choć wiadomo, że ściąga na ludzi śmierć i że najlepiej byłoby go zniszczyć, jego właściciele nie potrafią się na to zdobyć, i to wcale nie ze względu na jego artystyczną wartość, lecz urzeczeni tym czymś, co emanuje z portretu. Potrafi on doprowadzić do prawdziwej obsesji. Tak właśnie zachowuje się Danielle. Szkoda jednak, że w miarę rozwoju akcji, thriller zamienia się w łzawą obyczajówkę. Danielle przywiązuje się do portretu, traktując go nieomal jak własne dziecko, poznajemy przy tym osobiste sekrety bohaterki, a cała powieść zaczyna mocno eksploatować motyw skrzywdzonego dziecka, co staje się ważniejsze, niż kwestia samego obrazu. Robi się ckliwie, tak bardzo "kobieco"; książka traci cały swój pazur. Napięcie opada, zagadka przestaje intrygować. Zwłaszcza, że łatwo można się domyślić, co stoi za historią płaczącego chłopczyka - wszak sierocińce to miejsca, w których nigdy ich pensjonariuszy nie spotyka nic dobrego.

Płaczący chłopiec przypomina taką typową chic-lit również po tym względem, że jego fabuła jest bardzo "spłaszczona": autorka specjalnie nie bawi się w niuanse, brak tu głębi. Znajomości błyskawicznie się rozwijają, a problemy zbyt łatwo rozwiązują. Brak jest jakiegokolwiek tła obyczajowego - a nadmienić należy, że akcja powieści toczy się w Wielkiej Brytanii, Danielle zaś jest córką polskich emigrantów, co mogłoby stanowić ciekawy wątek. Ale nie stanowi - wzmianka o tym pojawia się w zasadzie tylko raz. Agnieszka Bednarska nie zatrzymuje się również nad kwestiami sztuki, malarstwa, procesu stworzenia obrazu czy jego odbioru przez widzów. Przede wszystkim zaś postaci bohaterów są bardzo słabo nakreślone i to przeszkadzało mi najbardziej: wyskakują one jak z kapelusza, a autorka nie przedstawia podstawowych informacji, które pomogłyby zbudować w wyobraźni czytelnika obraz tych osób. Nie wiadomo jak wyglądają, ile mają lat (można się tego jedynie domyślać z półsłówków rzucanych przez autorkę), czym się zajmują, co ich interesuje. Dowiadujemy się tylko tyle, ile jest niezbędne, by popychać akcję, przedakcja praktycznie nie występuje. Całości dopełnia nieco egzaltowany język, rodem z kobiecej literatury. 

Dla mnie ten chłopiec jest raczej zły
i naburmuszony, niż smutny...


Najciekawsze jest to, iż portret Płaczącego chłopca oraz zła sława na nim ciążąca wcale nie są owocem wyobraźni pisarki. Ten obraz rzeczywiście istnieje, a Agnieszka Bednarska tworząc swoją powieść na tej kanwie, tylko dopisała do jego historii własny komentarz. W latach 80-tych w Wielkiej Brytanii było głośno o serii gwałtownych pożarów, z których ocalał tylko feralny portret... Mówiono nawet, że pożary wywołują nawet kopie obrazu - dosyć licznie wykonywane - a co więcej, portretu nie dało się zniszczyć, a na osoby, które próbowały to zrobić również spadało nieszczęście. Także to, że obraz został namalowany w 1969 roku przez hiszpańskiego malarza jest prawdą, choć sprawa jego tożsamości owiana jest mgiełką tajemnicy. Poszukajcie w internecie - na pewno znajdziecie informacje na ten temat. Trudno powiedzieć na ile to, co opisują faktycznie się wydarzyło, a na ile nie było to historyjką wymyśloną na potrzeby brukowców. Jednakże nawet w moim racjonalnym umyśle wzbudziło to wiele znaków zapytania, jako, że - jak to mówi jedna z postaci w powieści - są po prostu rzeczy, których nie da się racjonalnie wytłumaczyć.

Płaczący chłopiec to książka z ciekawym, świeżym motywem, ale raczej bez ambicji, by być czymś więcej, niż typową pozycją rozrywkową. Szczygieł to to nie jest. Bardziej obliczona jest na wywoływanie wzruszeń w kobiecych sercach, niż budzenie grozy. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że wielu kobietom spodoba się taki kierunek akcji, w którym stawia się na uczucia macierzyńskie, wrażliwość i opiekuńczość. Dla mnie jest to zbyt sentymentalne, zwłaszcza w powieści mającej być thrillerem.

Gatunek: thriller
Główny bohater: Danielle
Miejsce akcji: Wielka Brytania
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 320
Moja ocena:  4/6

Agnieszka Bednarska, Płaczący chłopiec, Wyd. Black Publishing, 2015

Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka 

Komentarze

  1. Lubię mroczne historie, w których jest dużo niedopowiedzeń. Ukierunkowanie i kobiece akcenty o których wspomniałaś faktycznie mogą nieco przeszkadzać, ale myślę, że dodam ksiązkę do listy oczekujących :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później