Brzechwa nie dla dzieci

Jan Brzechwa jest znany dziś przede wszystkim z twórczości dla dzieci. Kto nie zna Kaczki Dziwaczki, opowieści o Pchle Szachrajce, czy Skarżypycie. Poezja nigdy mnie nie kręciła, kiedy byłam dzieckiem nie przepadałam za wierszykami dla dzieci, ale już Akademia Pana Kleksa to zupełnie co innego: jest książką zupełnie wyjątkową w zestawieniu literatury dziecięcej i rzeczywiście może uchodzić na pierwowzór Harry’ego Pottera. Mało kto jednak wie (i ja również zaliczałam się do kręgu osób niedoinformowanych w tym względzie), że zanim Brzechwa został bajkopisarzem, pisał „poważne poezje” oraz praktykował wszelkiego rodzaju twórczość dla dorosłych. Marzył o tym, by być prawdziwym poetą, jak jego kuzyn, Bolesław Leśmian. Bajki dla dzieci przyszły dopiero gdy miał 40 lat. Poetą był jednak niedocenianym, sam również cierpiał na swojego rodzaju „kompleks niższości”, uważając, że twórczość dla dzieci, z której głównie zasłynął i z którą go głównie kojarzono, to literatura „drugiego sortu”. W dodatku często mylono (i nadal się myli) Brzechwę z innym sławnym autorem wierszy dla dzieci – Julianem Tuwimem, zaś w okresie głębokiego stalinizmu nie chciano mu nawet drukować owych wierszyków, zarzucając, że są niepedagogiczne i pokazują Polaków w złym świetle (oszust, leń, kapuś, plotkarka, snob). Próbowano nawet poprawiać te utwory, by dostosować je do jedynie słusznego ustroju – rzecz jasna efekt był żałosny. Był również Jan Brzechwa świetnym prawnikiem, specjalistą od prawa autorskiego, założycielem ZAIKSu.

Biografia Brzechwy pióra Mariusza Urbanka dostarcza nam wielu faktów z życia tego pisarza, podanych przystępnym językiem. W porównaniu z niedawno czytaną przeze mnie biografią Iwaszkiewicza, Urbanek pisze prawie beletrystykę… Odniosłam jednak wrażenie, że autor za bardzo skupił się na powojennym okresie życia Brzechwy, zwłaszcza zaś maglowaniu kwestii jego współpracy z władzami komunistycznymi (co zresztą zostało pisarzowi wyciągnięte wiele lat później, w III RP). Wychwalał bowiem Brzechwa wspaniały nowy ustrój, piętnował tych, którzy do kraju nie chcieli wracać po wojnie, by go odbudowywać. Urbanek nie ocenia tego, nie potępia, wysuwa raczej tezę, że było to spowodowane bardziej wyrachowaniem pisarza – chęcią zapewnienia sobie po prostu życia na przyzwoitym poziomie (a podobno zawsze zarabiał dobrze i wiele wydawał), niż faktycznym zaangażowaniem na rzecz systemu. Szedł z prądem, a nie pod prąd, ale przecież nie był jedyny – wielu twórców w tamtych czasach zostało albo rzeczywiście zwiedzionych przez nową rzeczywistość, lub też nie miało w sobie na tyle odwagi, by jej się przeciwstawić. Powiedzmy sobie jednak szczerze, że omawianie licznych panegiryków i powojennej działalności twórcy nie jest zbyt ciekawe. Ponadto cała biografia zanadto koncentruje się na życiu zawodowym Brzechwy – o tym jak wyglądało jego życie prywatne, jakim był człowiekiem wiadomo bardzo niewiele (i trudno o tym wnioskować nawet z kontekstu), poza tym, że był kobieciarzem… To zresztą jest mój częsty zarzut w stosunku do biografii – opisać kolejne dokonania jest łatwo, o wiele trudniej pokazać czyjąś osobowość (bez oczywiście jakiegoś wyciągania brudów). Udawanie, że ktoś nie miał życia prywatnego, rodzinnego, że poza pracą nic innego się dla niego nie liczyło i niczym innym się nie zajmował lub po prostu przemilczanie tej sfery życia - to oczywiste przekłamanie – uważam, że taka biografia jest po prostu niepełna. Mogło by się zdawać, że więcej światła rzuci na postać bajkopisarza wywiad z jego córką, Krystyną Brzechwą, zamieszczony w książce. Lecz dowiadujemy się z niego jedynie tyle, że ich relacje były raczej trudne i niezbyt bliskie…

Żałowałam również, że w książce nie ma żadnych zdjęć Brzechwy z okresu młodości – wszystkie zdjęcia przedstawiają go już jako starszego pana (a co najmniej pana w wieku średnim), a przecież podobno pisarz był bardzo przystojnym mężczyzną.

Próbę przedstawienia życia jednego z najlepszych pisarzy dla dzieci uważam zatem za godną uwagi ze względu na opisanie mało znanej postaci, cieszy mnie również, że jest to biografia obiektywna i wyważona, ale mimo wszystko mnie usatysfakcjonowała tylko w połowie. 

Mariusz Urbanek, Brzechwa nie dla dzieci, Wyd. Iskry, 2013

Komentarze

  1. Ciekawe, bo ja również kiedy czytam biografię, chciałabym poznać charakter i osobowość opisywanej postaci. Same dokonania, to za mało, by zrozumieć, kim taki człowiek naprawdę był.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później