Postanowienie noworoczne numer trzy? Więcej czasu dla bliskich. No i a propos tego, druga druga odsłona szwedzkich opowieści rodzinnych (nie powiązana z Rozwodem). Wprowadziła mnie ona w stan konfuzji i takiego mindfu*ku, nawet dużo bardziej, niż pierwsza. Syn zrywa kontakty z matką. Matka cierpi, zwłaszcza, że odcięto jej tym samym kontakt z wnukiem. Nie wiadomo za bardzo o co chodzi. Na pewno o konflikt z synową, jak to zazwyczaj bywa. Andreas żywi do swojej matki, Asy, jakieś bliżej niesprecyzowane pretensje… 

Spodziewałam się, że autorka zastosuje ten sam schemat, co w Rozwodzie, czyli przedstawienie perspektywy obu stron - i to wyjaśni mi trochę więcej o co w tym chodzi. Ale gros książki oglądamy rozwój zdarzeń z perspektywy Asy, rozdziały dotyczące jej syna i synowej są bardzo krótkie. Dowiadujemy się, że Asa była samotną matką, gdzieś po drodze ojciec, z którym rozstała się, kiedy Andreas był mały, przypomniał sobie o synu i oczywiście przedstawił mu swoją wersję wydarzeń... Mamy również spojrzenie na rozwój relacji Andreasa z jego partnerką i jej co najmniej dziwne zachowanie w stosunku do Asy... Cała ta opisywana sytuacja niesnasek i narastającej niechęci między Asą (matką i teściową), a jej synową oraz synem była dla mnie co najmniej dziwna i niezrozumiała. Cały czas zastanawiałam się, co się tu podziało i czy to ja jestem dziwna, że nie rozumiem pretensji Andreasa, czy to z tymi Szwedami jest coś nie tak, że jakieś naturalne nieporozumienia między ludźmi rozdmuchują do rozmiaru konfliktu, z którego jedynym wyjściem jest zerwanie kontaktów? Z najbliższą rodziną? Czy Asa naprawdę zrobiła coś aż tak strasznego? O ile więc język tej powieści jest prosty, to już przekaz niekoniecznie. Wywołuje mnóstwo emocji.

Empatyzowałam ogromnie z Asą, czując jej ból i samotność, kiedy poczuła się odtrącona przez najbliższych, narażona na ostracyzm z powodów, których nie rozumiała (i ja też nie). Według mnie kompletnie na to nie zasłużyła. W takiej sytuacji próby naprawienia tego też przecież są normalne, tymczasem cokolwiek by bohaterka nie zrobiła, było obracane przeciwko niej. W postępowaniu młodych brakowało mi empatii i uczuć. Traktują Asę jak obcą osobę, która wtrąca się w ich życie, a nie jak najbliższą krewną, która przecież nie ma złych intencji. To, że ktoś pragnie kontaktu i akceptacji jest takie dziwne? Być może Asa była nadopiekuńcza, popełniła błędy, ale czy wyrządziła swojemu synowi (by nie wspomnieć o antypatycznej synowej) taką krzywdę, żeby aż zerwać z nią kontakty i odizolować od reszty rodziny?  Ważne jest to, że ktoś chce dojść do porozumienia, że potrafi przeprosić, nawet nie do końca rozumiejąc, co zrobił źle. A Asa próbuje - nie jest osobą, która nie chce słuchać i nie przyjmuje żadnych uwag, ale po prostu nie rozumie, co zrobiła źle - i też ma swój punkt widzenia, jak każdy. Tu nie ma żadnych ukrytych trupów w szafie...Czy Josephin próbuje porozmawiać z Asą na temat ich wzajemnych relacji? No nie, za to knuje za jej plecami. Znowu zatem wszystko rozbija się o komunikację - o jej brak, ale też brak chęci do podjęcia dialogu. Dramat Asy jest jeszcze bardziej intrygujący, że kobieta jest … specjalistką od komunikacji właśnie. Ironia losu?

A może ja nie rozumiem młodszych pokoleń, które tak właśnie podchodzą do świata? Gdzieś tam pada zdanie o tym, że “wszyscy potrzebują teraz terapii”, a mnie od razu zapaliła się lampka o tej, jakże popularnej teraz pop-psychologicznej narracji, wedle której każdy człowiek w zasadzie powinien udać się na terapię, bo zawsze są jakieś traumy do przepracowania, w szczególności te, za których obwinia się rodziców. Mamy zatem pokolenie wychowane pod kloszem, które cierpi na szereg zaburzeń lękowych, depresje, etc. i dorastając ma pretensje do swoich rodziców, że ci byli nadopiekuńczy, że ich tłamsili, itd. Piszą o tym psycholodzy, np. Jonathan Haidt czy Jean Twenge. Bardzo to wygodne, zwłaszcza jak się nie chce dorosnąć i wziąć odpowiedzialność za swoje życie. Wydaje się, że w Teściowej mamy do czynienia właśnie z czymś takim. Do tego pojawia się wątek obwiniania matek za wszystko, podczas gdy tatusiów - nawet tych nieobecnych - się rozgrzesza, o ile się w porę pokajają. Za to dla matki, która zmagała się samotnie z wychowaniem dziecka - wybaczenia nie ma… Tylko, że punkt widzenia młodych został pokazany tak skrótowo, że nie byłam w stanie w ogóle odnieść się do tego. Zwłaszcza Josephin była bardzo tajemniczą postacią, a w dodatku kluczową do rozwikłania tej zagadki, tak więc zostałam pod koniec z niepewnością, czy aby dobrze to zinterpretowałam. A może tak miało być.

Teściowa to powieść intrygująca, ciekawa, zagłębiająca się w meandry ludzkiej psychiki, konflikt pokoleniowy, także postrzeganie ról społecznych. Tę powieść odebrałam na takim szerszym poziomie, raz że traktowania kobiet w społeczeństwie, przez pryzmat ich ról: matki, teściowej, babci, a nawet synowej, a dwa braku empatii w stosunkach międzyludzkich. Nikt przecież nie jest idealny, każdy popełnia błędy, rodzice też, ale czy relacje z nimi możemy traktować tak lekko, jak to uczynił Andreas z Josephin? Co z wybaczeniem? Kultura unieważniania w pełnej krasie. Widzę też w Teściowej odzwierciedlenie problemu z kulturą skrajnego indywidualizmu, z zamykaniem się w rodzinach nukleanych, w których nie ma miejsca już nawet dla dziadków. Tracimy przez to więzi, odcinamy się od sieci wsparcia społecznego, stajemy się coraz bardziej wyobcowani i obojętni na innych. Odsuwamy starszych. Ale cały czas myślałam, że to jest mój odbiór, odbiór osoby ze starszego pokolenia i kogoś, kto rozumie, że relacje ludzkie nie są - i nie mogą być - zero-jedynkowe. Może trzeba by to sobie wziąć do serca, obiecując sobie, że w nowym roku "rodzina będzie najważniejsza".

Metryczka:
Gatunek: powieść współczesna
Główni bohaterowie: Asa i Andreas
Miejsce akcji: Szwecja
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 384
Moja ocena: 4,5/6
 
Moa Herngren, Teściowa, Wydawnictwo Albatros, 2024





Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później