Szkodniki
Żyje z tej puszczy wielu, przemysł drzewny to świetny interes, już od czasów wojny, kiedy tartaki postawili Niemcy, więc trudno się dziwić, że tego interesu się broni. I jest przeliczanie wszystkiego na pieniądze, a na drzewa pozostawione w lesie patrzy się jak na coś, co się “marnuje”(Po co to to lezy? Dla robaczków?). Leśnicy przejęli od myśliwych te banialuki o regulowaniu i o tym, że “przyroda sobie bez człowieka nie poradzi”. Zarośnie chwastami. Aha. O starym powiedzeniu “nie było nas, był las, nie będzie nas, będzie las” - najwyraźniej nie słyszeli. Do szkoły na lekcje biologii też nie chodzili, żeby nauczyć się o naturalnym cyklu życia, za to potem na zajęciach z “ochrony środowiska” pewnikiem uczyli się
o strząsaniu z drzew i paleniu chrabąszczy, o środkach chemicznych do walki ze szkodnikami. Ochrona lasu okazała się zabijaniem życia. (...) Na lekcjach dotyczących użytkowania lasu słuchał o wycince. Na zajęciach poświęconych pozaprodukcyjnym funkcjom lasu dowiedział się, że można w nim zbierać grzyby, jagody i zioła. (...) Jest jeszcze funkcja militarna - Las przydaje się na wojnie.
To jest właśnie grzech, to jest równanie człowieka z naturą, to jest obrażanie Pana boga, ponieważ człowiek to nie natura.
Niezrozumiałe jest dla mnie, dlaczego w Polsce urzędy i instytucje zajmujące się środowiskiem i mające w teorii działać na rzecz przyrody - działają przeciwko niej. I to nimi muszą walczyć ekolodzy. Sławetnemu ministrowi dewastacji środowiska, Janowi Szyszko zawdzięczamy nie tylko walkę z kornikiem, powszechną wycinkę drzew i harvestery w Puszczy Białowieskiej, o które walka toczyła się kilka lat, ale i zmianę prawa dotyczącego tworzenia nowych parków narodowych. Dzięki wprowadzeniu zapisu, że wymagana jest zgoda samorządów, od 30 lat nie powstał w Polsce żaden nowy park (dopiero teraz są zapowiedzi utworzenia parku Dolnej Odry), a batalia o objęcie parkiem narodowym całej Puszczy Białowieskiej, nie tylko jej skrawka - też została przegrana. W Białorusi można, w Polsce nie… Komisja Europejska popiera stanowisko ekologów i nakłada na Polskę wysokie kary za łamanie przepisów i dewastację środowiska, cóż skoro nasi działacze i politycy nic sobie z tego nie robią (nie robili za czasów PIS, a teraz wcale nie jest lepiej). Ekolodzy się nie znajo. I nie będzie nam Niemiec mówić, co mamy robić z naszym lasem. Lepiej płacić kary, niż wydawać te pieniądze na ochronę środowiska i zadbanie choć trochę o to, żeby katastrofa klimatyczna nie zwaliła nam się na łeb.
A po tym, jak uspokoiło się trochę w puszczy z wycinką, okazało się, że zaczął się problem z uchodźcami, o czym traktuje ostatnia część reportażu. (Być może jeszcze nie zdawał sobie sprawy z tego, że do krajów, których “ten problem bezpośrednio dotyczy” właśnie dołącza Polska - ironizuje w Dorota Borodaj, wspominając wypowiedź Mariusza Kamińskiego z 2021 roku, dotyczącą imigrantów w UE). I to już w ogóle jest załamka, bo nie dosyć, że Afgańczycy biegający po lesie, jawne łamanie praw człowieka przez Polskę, ofiary śmiertelne, to jeszcze na teren wjeżdża ciężki sprzęt do budowy muru, a na to cała otoczka, związana z działalnością człowieka (hałas, śmieci). Komisja Europejska może i wspiera ekologów w kwestii przyrody, ale jak chodzi o uchodźców, to de facto coraz bardziej przychyla się do polityki budowania Twierdzy Europa.
Podchodziłam do lektury Szkodników, jak do jeża, ale nie było tak źle, jak się obawiałam. Dowiedziałam się co to jest gradacja kornika i jak to tak naprawdę jest z wycinaniem lasu. Najtrafniejszym podsumowaniem tego, co działo się - i nadal się dzieje - w Puszczy Białowieskiej - jest sformułowanie, że to jest “walka na opowieści”. Dorota Borodaj zbiera te opowieści, ale nie bije w bębenek polaryzacji, przedstawia różne punkty widzenia, a nawet to, że niektórym ZDARZA się ten punkt widzenia zmienić. Reportaż dobrze obrazuje rosnącą presję człowieka na przyrodę - miasto to nie miejsce dla zwierząt - przeczytałam kiedyś w internecie; tak samo las mógłby powiedzieć: las to nie miejsce dla człowieka. Tyle, że las mówić nie może. Ze swojej strony powiem, że naprawdę podziwiam aktywistów ekologicznych i ich determinację, by nawet kosztem własnego zdrowia bronić lasu. Pro-ekologiczni eksperci twierdzą, że naturalne procesy trzeba zostawić przyrodzie, która poradzi sobie, jak zawsze. Tylko jak to będzie wyglądać w dobie katastrofy klimatycznej, zastanawiałam się - teraz czasy już nie są “jak zawsze”?
Po "ostatnim dzikim lesie w Europie" przewalają się więc aktywiści, leśnicy, harwestery, ciężarówki wojskowe, uchodźcy, etc. Co na to żubry, łosie i wilki? Sóweczka i dzięcioł białogrzbiety? Nie wiadomo. Herbem Hajnówki nadal są piły.
Gatunek: reportaż
Komentarze
Prześlij komentarz