Archipelag znikających wysp
Indonezja. Kilka lat temu dosyć mocno chodził mi po głowie wyjazd do Indonezji. Przeszło mi, nawet nie z powodu znikających samolotów i zamachów terrorystycznych. Przeszło. Jak się tak zastanawiam, to co ja właściwie, poza podstawowymi faktami, wiedziałam o tym kraju? Nic. Dzięki książce Sergiusza Prokurata i Piotra Śmieszka wiem dużo więcej.
Nie bez powodu książka nosi tytuł Archipelag znikających wysp: chodzi i o znikanie w dosłownym tego słowa znaczeniu, wskutek... rozkradania piasku i żwiru (Indonezja od 2005 utraciła 24 wyspy!), jak i znaczeniu metaforycznym, zanikających obyczajów, tradycji, dzikości z której zawsze słynął tamten zakątek świata. Globalizacja dociera wszędzie, młodzi już nie chcą żyć jak rodzice i dziadkowie; chcą mieć skutery i telefony komórkowe z dostępem do internetu. By odnaleźć plemiona funkcjonujące w ciągle tradycyjny sposób, trzeba zapuszczać się coraz dalej, w indonezyjskie lasy. Autorzy nad tym bardzo ubolewają i uważają, że za kilka - kilkanaście lat tej Indonezji dziewiczej już nie będzie. Rozpłynie się jak w porannej mgle. To podstawowa teza autorów książki. We mnie taka postawa zawsze rodzi mieszane uczucia, bo przecież trudno oczekiwać od ludzi zamieszkujących egzotyczne (dla nas) kraje, by rezygnowali z cywilizacji, bo my - turyści - chcielibyśmy oglądać ich jak w skansenie. Każdy przecież chce poprawiać jakość życia, stare jest wypierane przez nowe - szkoda, ale to niezbywalne prawo ewolucji. Zgadzam się tu z dylematem Levi-Straussa, cytowanym zresztą w książce:
(...) jestem skazany na alternatywę: być podróżnikiem w dawnych czasach, przed którym rozpościerał się niebywały widok, lecz prawie wszystko było dla niego niedostrzegalne, i co gorsza pobudzało go do kpin lub wstrętu, bądź też być podróżnikiem nowoczesnym, w pogoni za śladami minionej rzeczywistości. W obu przypadkach przegrywam (...) Za kilkaset lat w tym samym miejscu inny podróżnik, tak samo zrozpaczony jak ja będzie opłakiwał zniknięcie tego, co ja mogłem jeszcze widzieć, lecz czego nie potrafiłem dostrzec (...).
I takimi zrozpaczonymi podróżnikami są Śmieszek i Prokurat. Innymi słowy: dawni podróżnicy nie potrafili docenić tego, co spotykali: różnorodności, piękna, dzikości, bowiem byli tak przesiąknięci myśleniem, iż tylko cywilizacja zachodnia jest godna podziwu, a wszystko co się w niej nie mieści jest dziwne, nienormalne, nienaturalne i trzeba to wytępić. Stąd "cywilizowanie", nawracanie, niszczenie zasobów naturalnych. Dziś, kiedy rozumiemy już, że tak nie wolno - z tego dawnego świata już prawie nic nie zostało.
Archipelag znikających wysp nie jest jednak ani książką typowo podróżniczą (byłem tam i tam, widziałem to i to), ani też quasiprzewodnikiem prezentującym atrakcje turystyczne archipelagu. Znajdziemy w niej natomiast sporo przydatnych informacji o współczesnej Indonezji. Autorzy kładą nacisk na to, jaka Indonezja faktycznie jest, a nie na pokazywanie polukrowanego obrazka przeznaczonego na potrzeby turystów. Prezentują własne spostrzeżenia na temat tego kraju, rozważania na tematy różne, jak np. o wspomnianej już globalizacji, westernizacji świata, czy też indonezyjskiej gospodarce, a nawet o... szczęściu. Jest o korupcji, o wycinaniu dżungli pod uprawę oleju palmowego, o robieniu w Indonezji interesów, o pozostałościach po holenderskiej kolonizacji, o trudnych relacjach z sąsiednią Malezją. Także tematy lżejsze: o indonezyjskich kobietach, ślubach w Indonezji, waranach z Komodo. Wszystko to oparte jest o własne doświadczenia autorów, z których każdy spędził w tym kraju czas znacznie dłuższy, niż tylko wakacje: Sergiusz Prokurat jest ekonomistą, wykładowcą akademickim, ekspertem od spraw dalekowschodnich, a Piotr Śmieszek byłym biznesmenem dziś ożenionym z autochtonką i mieszkającym na Jawie. W istocie autorzy bardziej zniechęcają, niż zachęcają do podróży do tego kraju: piszą np. o tym, że sławetna Bali jest przereklamowana, bo skomercjalizowana i nastawiona na masową turystykę:
Bali jest prawdopodobnie najbardziej przereklamowanym miejscem na świecie. Nieciekawe plaże, brak rafy koralowej, fatalna infrastruktura i wszechobecna komercja. Czy to znaczy, że nie warto tam jechać? Skądże. Tyle tylko, że nie dla plaż, ale dla zrozumienia unikalnej kultury spychanej na margines przez plażową turystykę.
Najważniejsze jest to, że wszystko to jest napisane w tak ciekawy, absorbujący i przystępny sposób, że dosłownie nie mogłam się od książki oderwać. Co w przypadku tego typu pozycji: krajoznawczo-podróżniczych jest u mnie rzadkością. Genialnym posunięciem są leady na początku każdego rozdziału - to przeczytawszy kilka z nich w bibliotece postanowiłam zabrać książkę do domu, bo są tak interesujące. A przy lekturze co chwilę powtarzałam tylko: o kurde, o kurde...
Fantastyczna - bardzo polecam, niezależnie od tego, czy myślicie o tym, by do Indonezji się wybrać, czy nie.
Metryczka:
Gatunek: literatura podróżnicza
Główny bohater: IndonezjaGatunek: literatura podróżnicza
Miejsce akcji: Indonezja
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 292
Moja ocena: 6/6
Ilość stron: 292
Moja ocena: 6/6
Sergiusz Prokurat, Piotr Śmieszek, Archipelag znikających wysp, Wyd. Bezdroża, 2015
Znacznie przyjemniej jest się wybrać w taką literacką podróż, pokazującą jacy są ludzie w Indonezji, jak żyją, z jakimi problemami się zmagają. Moim zdaniem to znacznie ciekawsze niż typowe opisywanie miejsca z perspektywy turysty.
OdpowiedzUsuń