Wywiad z wampirem
Z ciemnych zaułków i podejrzanych, opuszczonych mieszkań u Pamuka już tylko krok do wampirów... O czym jest Wywiad z wampirem
chyba nie muszę pisać, historia ta jest doskonale znana, przede
wszystkim za sprawą doskonałego filmu. Można chyba stwierdzić, że
powieść Anne Rice zalicza się już do klasyki współczesnej literatury. To
Rice zapoczątkowała modę, szał na powieści wampiryczne, na bohaterów
takich jak Edward w Zmierzchu, czy Stefano w Pamiętnikach wampirów.
Są to postaci niby demoniczne – wszak są potworami, nie-ludźmi, a
jednak nie budzą należytej grozy. Nie mają nic wspólnego z ludowymi
mitami. Pozostało w nich bardzo wiele z człowieka: czują, kochają,
nienawidzą, odczuwają wyrzuty sumienia. Jest w tym ogromny paradoks,
uosobiony także w postaci Louisa oraz innych wampirów w Wywiadzie z wampirem:
autorka z jednej strony twierdzi, że wampiry są obojętne – na ludzi, na
zło, które czynią – z drugiej jednak jej bohaterowie prezentują całą
gamę ludzkich zachowań i uczuć. W latach, kiedy książka powstała, na
pewno był to pomysł bardzo nowatorski. Louis cały czas walczy ze swoją
wampiryczną naturą, nie chce się jej poddać, nie dowierza w moce, które
posiada. Konieczność zabijania wzbudza w nim wstręt – wstręt do tego kim
jest. Postrzega to jako ułomność, a nie siłę. Książka skupia się przede
wszystkim na emocjonalnych rozterkach i rozważaniach głównego bohatera
odnośnie jego 'wampirzego losu'. Porównanie Louisa do Hamleta byłoby
tutaj bardzo trafne. Fakt, iż Louis nie kreuje swojego życia, biernie
się mu poddaje, bo to, co go spotyka jest wynikiem działań innych osób:
Lestata, Claudii, Armanda, sprawia, że postrzegamy go jako istotę słabą –
ofiarę, a nie drapieżcę. Wzbudza on sympatię, a nie strach, myślimy o
nim pozytywnie, współczujemy mu. Stąd już tylko krok do „dobrych
wampirów” ze Zmierzchu...
Fascynacja wampirami wynika chyba w
dużej mierze z pragnienia nieśmiertelności, lęku przed śmiercią, przed
upływem czasu toczącym nasze ciało i odbierającym mu doskonałość.
Wampiry są doskonałe – o tak – o ile nie dosięgnie ich jakieś
nieszczęście, któremu nie są w stanie się oprzeć, jak ogień lub światło
słoneczne. Zarazem konieczność ukrywania się w mroku to cena za
nieśmiertelność. I w końcu niezmiennie pojawia się to samo pytanie: czy
ta upragniona nieśmiertelność to dar, czy raczej przekleństwo? Dylemat
obecny zawsze, ilekroć w
literaturze lub filmie pojawia się temat wampirów. To również jedna z
podstawowych kwestii, wokół których obracają się myśli Louisa.
Anne Rice skłania w powieści do
refleksji nad tym, czym jest zło i skąd się ono bierze, ale przypisanie
tego zła wyłącznie wampirom (ludzie nie odgrywają w Wywiadzie z wampirem
żadnej istotnej roli) sprawia, że tych rozważań nie bierzemy do siebie,
że traktujemy to zło, jako coś, co nie tkwi w nas, ale w jakichś
nieludzkich istotach. Chyba nikt poważnie nie zastanawia się, jakby to
było być wampirem, bo jest to sytuacja z góry niemożliwa. W
przeciwieństwie do realnego zła, które może nam się w życiu przytrafić i
pozbawić nas dobrego samopoczucia odnośnie naszej własnej natury.
Dlatego mnie lamenty Louisa, wypełniające książkę nie poruszają.
Książka początkowo zrobiła na mnie
wrażenie nieco nieporadnej, ale autorka stopniowo się rozkręca: potrafi
ciekawie prowadzić fabułę, tworzy posępny nastrój towarzyszący bohaterom
w Luizjanie, a potem w ich podróży po Europie. Szczególnie podobały mi
się fragmenty umiejscowione w Europie Wschodniej, gdyż tu bogata
tradycja literacka i filmowa podsunęła mi charakterystyczne obrazy
nawiązujące do legend o Drakuli. Nie jestem pewna, czy sięgnęłabym po
powieść Wywiad z wampirem, gdybym nie oglądała jego filmowej
adaptacji. W tej chwili trudno mi oddzielić książkę od filmu, jak
również trudno mi ją rozpatrywać osobno od wszystkich dzieł, które
powstały po niej i są jej naśladownictwem. Nawet hrabia Drakula został
przerobiony na modłę romantycznego kochanka, w obrazie Francisa Forda
Coppoli... Myślę też sobie, że zrobienie tak dobrego filmu na podstawie
tej powieści, to była sztuka, bo wyeksponowano w nim wartką akcję, a
ograniczono to, co w książce nuży, tj. dramat Louisa, użalającego się
nad sobą. Film trzeba koniecznie zobaczyć, książka jest lekturą
nieobowiązkową.
Komentarze
Prześlij komentarz