Dobry zwyczaj, nie pożyczaj

Jest taka sprawa, która każdego mola książkowego, tudzież bibliofila przyprawia o nieprzyjemny dreszczyk: pożyczanie książek. Większość z nas robi to niechętnie. Ja też rzadko książki komuś pożyczam, nie tylko z owego powodu, że książka pożyczona ma dziwną tendencję, by do właściciela nie wrócić. Szczerze mówiąc, jestem skłonna podzielić się swoimi zbiorami, gdybym miała z kim. Niestety w moim otoczeniu nie mam zbyt wielu osób czytających, a jeszcze mniej takich, którzy byliby w stanie zrozumieć moją pasję do literatury. Zdarza się więc, że książka trafia do kogoś na kilka miesięcy nie dlatego, iżby ta osoba zapominała o jej oddaniu, ale dlatego, że tyle trwa jej lektura... Zaobserwowałam, że ludzie, którzy czytają mało, nie mają sprecyzowanego gustu czytelniczego i trudno jest trafić z książką tak, by im się ona spodobała. To właściwie loteria. Wystarczy wyobrazić sobie jak zazwyczaj wyglądają te rozmowy:
  • Ty dużo czytasz, poleć mi jakąś książkę
  • Ale jaką? Co cię interesuje?
  • No jakąś fajną...
  • Ale w jakiej tematyce? Masz może jakiś ulubiony gatunek literacki?
  • Czy ja wiem... byle nie historyczną, bo historia mnie nudzi, nie romans, nie lubię też kryminałów, ani fantastyki...
  • Hmmm
  • Słyszałam, że jest dobra ta...no, nie pamiętam tytułu...
  • A autora?
  • Też nie pamiętam. Ale okładka była niebieska!

I tak dalej. Wybieram więc coś, co jak sądzę mogłoby się danej osobie spodobać, rzecz jasna jakiś rarytas (w moim mniemaniu), czekam pół roku, a potem słyszę, że to był wybór jak kulą w płot... Oto kilka najdziwniejszych komentarzy, jakie usłyszałam od swoich znajomych po pożyczeniu im książki:
  • Miasteczko Salemspałam z krzyżem po poduszką; to stara historia, pożyczyłam książkę mojej przyjaciółce – obie byłyśmy nastolatkami. W sumie jestem w stanie zrozumieć jej reakcję, mnie też Miasteczko Salem potężnie przestraszyło i do niedawna był to mój pierwszy i ostatni kontakt z prozą Stephena Kinga
  • Wodnikowe wzgórzenie byłam w stanie przez to przebrnąć – powiedziała mi koleżanka po roku trzymania tej powieści. ??? Nie rozumiem dlaczego, bo nie widzę w niej nic trudnego: to książka przygodowa, od samego początku akcja toczy się w niej bardzo wartko, język jest bardzo prosty i przyjemny. W dodatku jest to książka klasyfikowana często jako "literatura dziecięca"...
  • Spadkobiercy – kolega chciał książkę obyczajową, współczesną i dobrze się kończącą - trochę nietypowo jak dla mężczyzny (pisałam o tym TU); po długim namyśle z mojej biblioteczki wybrałam powieść Kari Hemmings; nie przeczytałem, bo najpierw przeczytała to moja żona i ona stwierdziła, że to nie jest książka dla mnie. Helloł??
  • Saga Sigrun – pewniak: której kobiecie nie podoba się Droga Północna? Podobało mi się, ale kolejnych części nie chcę. Czytanie o tym, jak ci Wikingowie biorą te kobiety, wykorzystują je, a one takie biedne... nie, nie mogłam... gdzie jakaś równość? Koleżanka ma zdecydowane poglądy na równouprawnienie kobiet i mężczyzn, a ja się z nią w 100% zgadzam, ale nie przyszłoby mi do głowy, by oceniać z feministycznego punktu widzenia książkę o Wikingach, z akcją rozgrywającą się 1000 lat temu! Ta sama koleżanka nie była w stanie przebrnąć przez Dostatek, co było dla mnie również nie lada niespodzianką, bo przedtem pożyczyłam tę książkę trzem innym osobom i wszystkim się podobała. Zresztą nie spotkałam się ze złą oceną tej powieści.

Czuję się literalnie zraniona, że ktoś nie był w stanie docenić dobrej literatury. Zatem unikam pożyczania książek, żeby uniknąć tego typu rozczarowania. Jestem ciekawa czy Wy mieliście jakieś osobliwe doświadczenia z pożyczaniem lub polecaniem komuś książek?

Nota bene ostatnio na blogu Simplicite czytałam ciekawy artykuł na temat pożyczania w ogóle - nie tylko książek. Znacie takie powiedzenie: lepiej nosić, niż się prosić? Osoby, które mu hołdują (ja też) mają w zwyczaju zabierać ze sobą więcej rzeczy, niż faktycznie potrzebują, tak na wszelki wypadek. Szczególnie widać to, kiedy pakuję się na wyjazd: zawsze zabieram więcej rzeczy, niż potem faktycznie wykorzystuję. Teza artykułu jest zaś taka, że świadczy to o nadmiernym uzależnieniu od rzeczy, o pragnieniu, by zawsze mieć wszystko pod kontrolą. Co złego jest bowiem w pożyczeniu od kogoś czegoś, gdyby akurat nam tego zabrakło? W komentarzach pada nawet stwierdzenie, że posiadanie własnych rzeczy izoluje nas od innych... Trochę w tym racji jest; kiedyś na przykład wymieniałam się z przyjaciółką ciuchami i nic złego w tym nie widziałyśmy. O ile jednak jestem skłonna coś komuś pożyczyć, to sama pożyczać od kogoś nie lubię. Po pierwsze, dokładnie jak w tym powiedzeniu: nie lubię się prosić. Raz, drugi można, albo kiedy faktycznie jakąś rzecz wykorzystuje się raz na "ruski rok", ale gdybym ciągle korzystała z zasobów innych, miałabym poczucie żerowania na kimś. Już wolałabym kupić. Po drugie, co jeśli potrzebuje się czegoś, a nie ma tej rzeczy od kogo pożyczyć - a moje doświadczenie uczy, że przeważnie tak jest: akurat tego nikt w otoczeniu nie ma... Myślę tu zwłaszcza o wakacyjnych sytuacjach; tak się składa, że przeważnie wyjeżdżam z samymi facetami, więc trudno mi oczekiwać, że pożyczę od nich jakiś ciuch w potrzebie, czy np. suszarkę... Z drugiej strony oni potrafią mieć ze sobą gadżety, o których zabraniu zawsze zapominam (np. czołówkę), albo nawet nie przyszłoby mi do głowy, żeby je wziąć. Są też rzeczy o charakterze osobistym, których od innych nie wypada pożyczać: ładowarkę do telefonu jak najbardziej, ale już samego telefonu to nie.

Co o tym myślicie? Lubicie pożyczać, czy nie? 

Komentarze

  1. Znajomym niczego nie pożyczam i od nich także niczego nie pożyczam. Z mojego punktu widzenia dobra zasada.

    OdpowiedzUsuń
  2. Nienawidzę pożyczać książek! Przy każdym tekście w stylu "ooo, Ty na pewno masz dużo książek" dostaję tików, oko mi lata i mam ochotę uciec. Pożyczam je tylko rodzinie (najbliższej) po uprzednim wykładzie pt. "Jak należy traktować moje książki". Działa niezawodnie - rzadko chcą coś pożyczać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Ty na pewno masz dużo książek" - czyt. "jak ci nie oddam, i tak nie zauważysz" ;)

      Usuń
  3. Lubię pożyczać książki, pożyczam każdemu, kto poprosi i godzę się z tym, że czasem coś nie wróci (choć ostatnio zaczęłam jednak pożyczane ksiązki podpisywać) albo wróci ze śladami używania (zresztą moje książki i tak zwykle ślady używania noszą, bo nie dbam o nie za bardzo i uwielbiam czytać przy jedzeniu oraz w ogrodzie). Chciałabym, żeby częściej ktoś mnie o to prosił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja mam bardzo podobnie :) Brakuje mi w otoczeniu osob z ktorymi moglabym sie wymieniac ksiazkami i opiniami o nich, pozyczac sobie nawzajem i cieszyc sie ta pasja :) Wiadomo, ze dzielone szczescie sie dwoi ;)

      Usuń
  4. Książki uwielbiam czytać, bardzo lubię komuś pożyczać, może ten ktoś trzymać ile chce, może nawet oddać nieczytane. Jego prawo.
    Sama pożyczam chętnie od innych, czytam, albo i nie :)
    Myślę, że książka czuje się kochana, jak wędruje z rąk do rąk.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobry zwyczaj nie pozyczaj. I tego staram się trzymac. Ksiązki pozyczam z biblioteki. Nikt mnie nigdy o zadną nie poprosi, bo nikt w moim otoczeniu nie czyta. Wyjątkiem są moi rodzice, z którymi wymieniam się ebookami na odleglosc. I tak jest mi calkiem dobrze.

    OdpowiedzUsuń
  6. Pożyczam stety/niestety. Najczęściej rodzinie i bliskim znajomym. Kiedyś przejmowałam się pozaginanymi rogami, czy nieoddanymi książkami, ale ostatnio machnęłam na to ręką, w końcu książki są po to by je czytać. Staram się jednak pożyczać tylko przeczytane wcześniej przeze mnie książki.

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie lubię pożyczać od kogoś, choć mam wśród znajomych i rodziny kilka osób, którym chętnie książki pożyczam i od których też zdarza mi się pożyczać.
    Co do polecania książek, to na razie w miarę trafiam. Chyba, że nikt nie odważył się zgłosić jakiegoś "ale". :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj, nie lubię pożyczać, nie lubię. Wynika to z tego, że niezwykle dbam o książki, a kiedy widzę, jak większość osób traktuje powieści, to ogarnia mnie szał... Pożyczam książki jedynie mamie, siostrze oraz koleżance, która wie, że o moje książki trzeba dbać! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  9. Pożyczanie zle mi się kojarzy. Zazwyczaj książki wracały do mnie w znacznie gorszym stanie, dużym kilkumiesięczny opóźnieniem lub wcale. Szlag jasny mnie trafia jak po roku musze sie prosić kogoś o zwrot swojej własności a on wiecznie zapomina oddać Najbardziej nie lubię kiedy delikwent pożyczy moja książkę następnej osobie Reasumując juz książek nie pożyczam Zresztą w moim otoczeniu niewielu ludzi czyta Sama najchętniej korzystam z biblioteki lub czytnika;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja nie lubię pożyczać książek, bo się boję, że mi zniszczą :P Ale ostatnio zaczęłam pożyczać moje ulubione (!) książki przyjaciółkom i jak na razie wszystko im się podobało :)

    Pozdrawiam,
    isabelczyta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  11. Nie lubię pożyczać, niczego. Zwykle kończy się tak, że muszę się dopraszać o zwrot własnych rzeczy, co nie należy do przyjemnych spraw. Książki są dla mnie cenne i traktuje je wyjątkowo, nie każdy tak robi i zawsze się mocno denerwuję czy książka wróci do mnie w nienaruszonym stanie ;) Bardzo fajny post i miło było do ciebie zajrzeć. Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Ja nie mam problemów z pożyczaniem. Nie lubię tylko jak ktoś bardzo długo moje rzeczy przetrzymuje (czyt. myślę że już nigdy ich nie odzyskam).

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później