Ta historia mogła by być prawdziwa. Pochodzący z Włoch profesor Arnaldo Momigliano, wykładający w Oksfordzie, nieopatrznie wygłasza zdanie wskazujące na to, że piłka nożna narodziła się w Italii, być może jeszcze w czasach starożytnych. On sam traktuje sprawę z przymrużeniem oka, ale w angielskim światku akademickim, powiązanym z Angielskim Związkiem Piłki Nożnej podnosi się szum. Rewelacje Momigliano zostają potraktowane nieomal jak zdrada narodowa. Aby udowodnić swoje racje Momigliano udaje się do ojczystej Italii, gdzie znajduje opis meczu, jaki rozegrał się w XVI wieku, podczas oblężenia Florencji przez cesarza Karola V. 

Nie wiem zbyt wiele o historii piłki nożnej i nic mi nie było wiadomo o tym, że jej autorstwo przypisują sobie Anglicy. Teza jednak, że w piłkę - o takich, a nie innych zasadach - grano już w starożytności i że gra ta mogła się narodzić w różnych miejscach, niezależnie od siebie, wydaje mi się całkiem prawdopodobna. Opis meczu, natomiast, rozegranego w epoce renesansu między Hiszpanami a Włochami, jakoś dziwnie przypomina mi współczesne pojedynki między tymi dwoma nacjami, obiema mistrzami w tym sporcie. 
I każda drużyna dzieli się na cztery kwadrygi, podzielone następująco: czterech bramkarzy przy siatce (...) - którzy mają bronić piłce dostępu do niej. Nazywają się po włosku datori indietro, i w nich każde wojsko pokłada największą nadzieję. Później mamy obrońców (trzech, zwą się terzino), którzy mają być nieruchomi, albo biegać, w zależności od ich roli w grze. (...) Ich zadaniem jest za wszelką cenę zatrzymać postępy przeciwnika, nawet poprzez złe sztuczki i niezbyt szlachetne ciosy. Następnie mamy biegaczy, albo podawaczy (pięciu, sconciatori), pełniących na placu niezwykle poetycką rolę: w ich nogach, bardziej niż w rękach rodzą się ruchy, które przebiegle, chytrze niosą piłkę do siatki przeciwnika; to są prawdziwi dowódcy gry, tworzący ją zgodnie ze swoim upodobaniem, zawsze mający w głowie wszystkie posunięcia, niczym w wielkim teatrze świata. Potem zaś znajdują się atakujący, czyli innanzi, którzy powinni być postawni: ich zadaniem jest zawieść piłkę do siatki przeciwników, nadać grze większego blasku i dosypać soli tryumfom. 
Chociaż książka jest dedykowana "temu argentyńskiemu D10S, który kopał lewą i zdobywał gole ręką", to nie do końca jest to powieść tylko o futbolu. W istocie w niektórych momentach kolumbijski pisarz bardzo oddala się od istoty sprawy - na wstępie zbyt długo naświetlając tło i sylwetkę (fikcyjnego przecież) profesora Momigliano, a potem spisując historię skomplikowanych wojen francusko-hiszpańskich, toczonych na terenie renesansowych Włoch. I powiedziałabym, że bardziej jest to opowieść o owej wojnie, niż o piłce nożnej. O medycejskim papieżu, za którego pontyfikatu złupiono Rzym, o Michale Aniele Buonarottim, pomagającym fortyfikować Florencję, o Federico Ferruccio, dowodzącym obroną Florencji. Biorąc jednak pod uwagę, że książka ta jest dosyć cienka (198 str.), odczuwałam tu pewien niedosyt: zbyt dużo meandrujących dygresji powodowało, że momentami zastanawiałam się, o czym jest ta powieść. Ciut męczący był dla mnie styl w jakim napisane jest Calcio!: nawet fragmenty dziejące się w miarę współcześnie są pisane w konwencji mocno historycznej - w najlepszym razie XIX-wiecznej; pełne atencji wspomnienia narratora na temat włoskiego profesora przypominały mi opowieści dr Watsona o Sherlocku Holmesie.  

Calcio! na pewno bardziej zadowoli miłośników dosyć wyrafinowanych powieści historycznych, niż miłośników futbolu. Że zaliczam się i do jednych, i do drugich, usatysfakcjonowana jestem tą książką połowicznie.

Metryczka:
Gatunek: powieść historyczna
Główny bohater: prof. Arnaldo Momigliano i inni
Miejsce akcji: Wielka Brytania/Włochy
Czas akcji: lata powojenne XX wieku/wiek XVI
Cytat:-
Moja ocena: 4/6

Juan Esteban Constain, Calcio!, Wyd. Rebis, 2014

Komentarze

  1. Włosi są szaleni na punkcie piłki nożnej i jakoś nie mogą sobie wybaczyć (podobnie jak np. Hiszpanie), że to Anglicy wynaleźli tę grę. Bardzo dużo klubów, także tych wielkich i tych włoskich, zostało założonych przez wyspiarzy, więc wydaje mi się, że to jednak im należy się tytuł ojców tej dyscypliny sportu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z tym wynalezieniem to bym się jednak spierała, bo było tak, jak to w książce stoi: od dawna już różne narody bawiły się piłką, a Wikipedia podaje, że faktycznie w średniowieczu było coś takiego jak calcio fiorentino. Brytyjczycy o tyle uważają się za ojców współczesnej futbolu, że to na Wyspach po raz pierwszy spisano jego reguły.

      Usuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później