Jakim jestem czytelnikiem
Źródło |
Uwielbiam czytać, ale to nie tak, że rzucam wszystko, pracę, obowiązki, dom zarasta brudem, kot z głodu miauczy - o nie, robię to, co do mnie należy, a potem już tylko czytam i czytam...
Potrzebuję mentalnego komfortu, żeby móc się skupić na książce, dlatego najczęściej czytam w domu, na własnej kanapie, najlepiej w ciszy (bywa, że denerwuje mnie nawet buczenie lodówki). Ewentualnie na ławce w parku, o ile w parku właśnie nie urządza się głośnej imprezy. Nie lubię czytać w autobusie, tramwaju, w poczekalniach u lekarza, itp. U lekarza zawsze się stresuję, nie umiem się odprężyć, a czytanie nie sprawia mi żadnej przyjemności.
Staram się książkę
przeczytać szybko: kilka dni (zależy od objętości) i po sprawie.
Nie wyobrażam sobie, żeby coś
czytać miesiącami, po jednej, dwóch kartkach – uważam, że w
takim systemie czytania człowiek się gubi i zanim dotrze do końca
książki, nie pamięta co było na jej początku. Paradoksalnie
jeśli książka jest nie najciekawsza, tym bardziej staram się ją
przeczytać szybko, żeby mieć to już za sobą.
Nie jestem typem
kolekcjonera książek - zależy mi, żeby
daną książkę przeczytać, a nie MIEĆ. Nie szaleję na wyprzedażach, targach (no dobrze, są wyjątki), a w
księgarniach stacjonarnych najczęściej tylko oglądam i wącham. I
dziwię się, że taki wybór. Kupuję przez internet, ze
sporymi zniżkami.
Oczywiście, gdybym miała w domu więcej miejsca, kupowałabym więcej... Większość czytanych przeze mnie książek jest jednak z biblioteki. Biblioteki
uwielbiam, każda wizyta w bibliotece to święto, jestem zapisana w
czterech filiach, co chyba jest lekką przesadą. I nigdy książek nie
przetrzymuję!
Od czasu kiedy prowadzę bloga czytam więcej, o wiele bardziej "świadomie" i systematycznie, niż kiedyś. Książki wybieram
według swoich zainteresowań. Kolejnych lektur raczej nie planuję, wybieram je pod wpływem chwili, nastroju i... - pory roku ;) Nie korzystam z
rekomendacji, jestem na tyle świadoma swoich upodobań i rynku
wydawniczego, że nie są mi one potrzebne. Właściwie to taka rewolucja w moim sposobie wybierania lektur dokonała się, kiedy odkryłam blogi. Uważam je za ważne źródło
informacji o tym, co się czyta ;)
Czytam ebooki, bo to wygodne (na czytniku). Mimo wszystko chyba wolę tradycyjne książki, ale ich nie fetyszyzuję: nie wącham, nie szeleszczę kartkami, nie głaszczę, itp. Wolę książki w miękkich okładkach, bo zajmują mniej miejsca i są tańsze. Nie uznaję za to audiobooków – próbowałam, ale to nie dla mnie. Nie umiem się na nich skupić, a poza tym wysłuchanie książki zajmuje dwa razy więcej czasu niż jej przeczytanie.
Czytam ebooki, bo to wygodne (na czytniku). Mimo wszystko chyba wolę tradycyjne książki, ale ich nie fetyszyzuję: nie wącham, nie szeleszczę kartkami, nie głaszczę, itp. Wolę książki w miękkich okładkach, bo zajmują mniej miejsca i są tańsze. Nie uznaję za to audiobooków – próbowałam, ale to nie dla mnie. Nie umiem się na nich skupić, a poza tym wysłuchanie książki zajmuje dwa razy więcej czasu niż jej przeczytanie.
Od bardzo wielu lat
prowadzę spis przeczytanych książek dlatego wiem co przeczytałam i kiedy to było. Teraz ułatwia mi to portal Lubimy czytać - maniakalnie wręcz korzystam z tej strony, gdyby ją zamknęli, albo wysypała im się baza, nie wiem, co bym zrobiła, bo przestałam mój spis prowadzić w formie "analogowej".
Im grubsza książka, tym lepsza. Większość
książek które czytam to opasłe tomiska – nie lubię książek
cienkich, bo wydają mi się niedopracowane. Odrzuca mnie też od książek wydrukowanych czcionką 16-tką i to jeszcze rozstrzeloną na pół centymetra, za to drobny druczek w to mi graj ;) Nie czytam opowiadań.
Czytanie przerywam najchętniej po skończonym rozdziale, choć oczywiście nie zawsze się tak da. Dlatego lubię w książkach w miarę krótkie rozdziały, bo wtedy łatwiej mi jest podzielić sobie lekturę.
Czytanie przerywam najchętniej po skończonym rozdziale, choć oczywiście nie zawsze się tak da. Dlatego lubię w książkach w miarę krótkie rozdziały, bo wtedy łatwiej mi jest podzielić sobie lekturę.
Nigdy, ale to nigdy
nie zaglądam jakie będzie zakończenie książki, zanim do niego
nie dotrę, ale czytam spisy treści (jeśli są) i zaglądam do posłowia
(jeśli jest) - zwłaszcza jeśli jest to książka oparta na faktach.
Nie zbieram zakładek i nie przywiązuję kompletnie do nich wagi – w zasadzie to mam ich dość dużo, które trafiły do mnie przy okazji, ale używam na okrągło jednej czy dwóch, jakichś śmieciuszków, albo po prostu metek z ubrań. Zawsze jednak używam zakładek, a nie broń boże zaginania rogów!
Podobają mi się natomiast książkowe gadżety, np. fajne podpórki do książek; widziałam w internecie nawet dywan w kształcie książki; niestety sama takich gadżetów nie posiadam.
Nie zbieram zakładek i nie przywiązuję kompletnie do nich wagi – w zasadzie to mam ich dość dużo, które trafiły do mnie przy okazji, ale używam na okrągło jednej czy dwóch, jakichś śmieciuszków, albo po prostu metek z ubrań. Zawsze jednak używam zakładek, a nie broń boże zaginania rogów!
Podobają mi się natomiast książkowe gadżety, np. fajne podpórki do książek; widziałam w internecie nawet dywan w kształcie książki; niestety sama takich gadżetów nie posiadam.
W zasadzie książkę
traktuję jako artykuł jednorazowego użytku – do raz przeczytanej
nie wracam, bo wiem już co się zdarzyło, więc nie ma zabawy. No
chyba że książka bardzo, bardzo mi się podobała. W każdym razie
tak było do niedawna, teraz coraz częściej czuję, że chętniej
sięgnęłabym po to, co już kiedyś czytałam i zapomniałam.
Rzecz jasna nie wybiera się książki po okładce, ale jestem estetką i lubię jak książka jest ładnie wydana. Uwielbiam piękne okładki i ilustracje, dlatego uwielbiam oglądać książki dla dzieci. Te mogłabym kolekcjonować... Przyznaję się, że zdarza mi się nawet pisać notkę o jakiejś książce dlatego, że podoba mi się okładka i obrazek zdobi bloga...
Też mnie czasem kusi, żeby napisać takie swoje czytelnicze podsumowanie :)
OdpowiedzUsuńW niektórych punktach jestem krańcowo różnym czytelnikiem, w niektórych mamy bardzo podobne podejście. Chociaż tych różnic jest zdecydowanie więcej :)
Zaskoczyło mnie to co piszesz o krótkich formach prozatorskich. Sama uwielbiam opasłe tomiska, jednak "Opowiadania" Cortazara są dla mnie naprawdę ważne, bo zmuszają do koncentracji uwagi. Czasem kilkustronicowa opowieść może poruszyć bardziej niż cokolwiek innego. Teraz zachwycam się Alice Munro - cały świat na kilku-, kilkudziesięciu stronach...
OdpowiedzUsuńWiem, że napisanie dobrego opowiadania wymaga nieraz więcej kunsztu, niż napisanie powieści, więc to nie jest tak, że uważam, że opowiadania są gorsze. W cienkich powieściach natomiast często mi czegoś brakuje. Ale to, że mnie się wydaje, nie znaczy że tak jest - po prostu nie lubię opowiadań i krótkich form.
UsuńW 90% Twoje bycie czytelnikiem pokrywa się z moim :)
OdpowiedzUsuńW ostatnio w podróż wzięłam sobie "Drooda", za ciężki to był pomysł :)
Też uwielbiam grube tomiszcza, drobny druczek mi nie straszny, ale zdarza mi się zarywać noce, chociaż coraz rzadziej. No i czytam w poczekalniach, przerwach między zajęciami. Choć troszkę ;) zwłaszcza w takim okresie, jak teraz, kiedy ciężko mi wygospodarować wolną chwilę. Hałas mi nie przeszkadza, umiem się wyłączyć - może dlatego, że 3 lata mieszkałam w akademiku?
OdpowiedzUsuńZ zarywaniem nocy u mnie to by było tak, jak wczoraj - czytam teraz Pana Lodowego Ogrodu i w pewnym momencie oczy zaczęły mi się dosłownie zamykać, prawie zasnęłam nad książką...
UsuńO! No właśnie - fajnie, że napisałaś o świadomości lektury - od czasu bloga również staram się dobierać książki, pod różnymi względami - czasami tematycznie, czasami gatunkowo, jak wyjdzie :) chociaż jestem akurat maniaczką planowania, więc pod tym względem jestem już ustawiona na miesiąc do przodu ;)
OdpowiedzUsuńI widzę szaleństwo biblioteczne :D