Skazana
Agnes Magnusdottir jest przetrzymywana
w ciemnej komórce, bez dostępu do światła, wody, rozmowy z
kimkolwiek. Od kilku miesięcy się nie myje, skóra na niej wisi,
skaczą po niej insekty. Agnes skazano za morderstwo i wkroczyła już
na swoją ostatnią drogę – ku śmierci. Nie ma znaczenia czy jest
głodna, brudna, obdarta, a nawet czy jeszcze żyje. Sama Agnes tak
myśli, chociaż wymiar sprawiedliwości nie chciałby, by
zmarła przed egzekucją, bo egzekucja ma być przestrogą dla innych
mieszkańców Islandii. Ostatecznie – z powodu braku na Islandii prawdziwego więzienia -
kobietę przenoszą do innego gospodarstwa, by skorzystać jeszcze
z pracy jej rąk, a przy okazji być może wzbudzić w niej skruchę,
zapewniając towarzystwo przykładnych chrześcijan. Oczywiście
gospodarze, zmuszeni do przyjęcia morderczyni pod swój dach nie są
zachwyceni. Co jeśli rzuci się na nich, powybija całą rodzinę?
Co z tego, że Agnes ledwo trzyma się na nogach, że jest tylko
zaszczutą kobietą. Nikt nie patrzy na nią jak na człowieka, nikt
nie chce jej wysłuchać, wszyscy widzą w niej potwora. Co w takiej
sytuacji może czuć bohaterka?
Czytelnik jest świadkiem tego, jak
przed oczyma Agnes przewija się całe jej życie: jest jedną z
niezliczonych ludzi, którym przypadł w udziale zły los. Trudne
dzieciństwo, brak wsparcia innych ludzi, brak miłości. Czy to ten
los sprowadził ją na złą drogę i zrobił z niej przestępczynię?
Czy naprawdę jest potworem, zdolnym do zamordowania również swoich
gospodarzy? Wszystkim wydaje się to oczywiste, tak jakby zło
płynęło w jej żyłach i tylko czekało, żeby wychynąć na
światło dzienne. A co, jeśli takim „potworem” jest każdy z
nas i równie dobrze Margaret mogłaby obawiać się swoich córek,
czy męża? W miarę czytania, w czytelniku budzą się coraz większe
wątpliwości, tak samo zresztą jak w członkach rodziny, u której mieszka
Agnes oraz w pastorze Toti, wyznaczonym na jej duchowego przewodnika.
Fantastycznie jest obserwować te przemiany, zachodzące w ludziach,
którzy początkowo – jak to zwykle bywa – ulegli strachowi i
kierowali się uprzedzeniami, by stopniowo dopuścić do siebie tę
lepszą stronę człowieczeństwa. Trzeba jeszcze pamiętać, że
działo się to 200 lat temu, a wtedy miłosierdzie było towarem
deficytowym. W twardej rzeczywistości walki o przetrwanie nikt nie zastanawiał się, jak na człowieka wpływa samotność,
czy odrzucenie. Źli byli złymi i koniec (a dobrzy byli dobrymi, dopóki
nie okazali się złymi). Okazywaniu ciepłych uczuć nie sprzyjał
również surowy klimat Islandii, a autorka wcale nie rozwiewa tych
złudzeń. Bez pardonu ukazuje jak ciężko żyło się ludziom na
tej dalekiej wyspie, nawiedzanej takimi śnieżycami, przez które
przez kilka dni nie można było wyjść z chaty, a wypędzenie na
dwór zimą często kończyło się zamarznięciem. Codzienne życie,
uzależnione od pór roku, nie jest tu bynajmniej bajką.
Oczywiście tego typu wątki: zatarcia
się granic między dobrem a złem, współczucia walczącego z
poczuciem sprawiedliwości, dylematów dotyczących oceny ludzkich
postępków, można znaleźć w wielu książkach, jednak każda
historia, każdego jednego człowieka, sponiewieranego i ukaranego
przez los jest jedyna w swoim rodzaju. Poza tym nie każda z nich
jest dobrze opowiedziana. W Skazanej portret głównej bohaterki jest precyzyjny i wiarygodny. Postać, która istniała
tylko na kartach urzędowych dokumentów ożyła. Hannie Kent za pomocą – w sumie –
prostych środków przekazu udało
się przekazać cały wachlarz emocji doświadczanych przez Agnes oraz osoby ją otaczające. Zdumiało mnie to, że autorka jest
Australijką, a Skazana napisana jest w stylu ewidentnie
charakterystycznym dla literatury skandynawskiej. Ta surowość,
chłód, odarcie z ozdobników, nie unikanie drastycznych opisów są
jak dalekie echo islandzkich sag. Bije z niej niesamowity klimat i
siła, potrzebna do przetrwania w takich warunkach.
Powieść oparta jest na faktach, Agnes
była ostatnią kobietą straconą na Islandii – choć niewiadomą
dla mnie pozostaje dlaczego. Wymowny w tej sytuacji jest fakt, że w
Stanach Zjednoczonych – tak rzekomo postępowym państwie – kara
śmierci wykonywana jest do dziś.
Hannah Kent, Skazana, Wyd. Prószyński i s-ka, 2013
Hannah Kent, Skazana, Wyd. Prószyński i s-ka, 2013
Kiedy przeczytałam opis "Skazanej", pomyślałam, że może to być niezła powieść. Jednak Ty swoją recenzją narobiłaś mi tak ogromnej ochoty na tę lekturę, że muszę zrobić wszystko, aby jak najprędzej dorwać ją...
OdpowiedzUsuńNa pewno przeczytam. Odnalazłam tę książkę ostatnio w miejskiej bibliotece, więc mam do niej dostęp. Od jakiegoś czasu szukałam "Skazanej"; po przeczytaniu recenzji Padmy (Miasto książek):)
OdpowiedzUsuń