Słusznie się mówi, że ubóstwo ma twarz kobiety, co zaczyna się od nierównego traktowania już na starcie - ograniczenia w dostępie do edukacji dziewcząt, socjalizowanie ich tak, by wybierały kierunki “kobiece”, a zatem mniej płatne; mniejsze zarobki kobiet to mniejsze oszczędności i kapitał na inwestycje czy na emeryturę… Luka płacowa, kara za macierzyństwo, kwestionowanie ich kompetencji, szklany sufit, niepłatna praca w domu, karanie kobiet za to samo, za co panowie są nagradzani…etc., etc. Lista tych grzechów jest długa. Do tego spychanie kosztów utrzymania dzieci wyłącznie na kobiety (oraz zajmowania się dziećmi, co też przecież ogranicza kobiecie możliwość zarobkowania). To jest rodzaj błędnego koła.

mechanizmy ekonomiczne systemowo więżą kobiety w stanie zależności i nierówności we wszystkich krajach świata. Męski monopol na kapitał. Zwalnianie z pracy mężatek. Molestowanie seksualne w miejscu pracy. Zarobki i rodzinny majątek przywłaszczane przez mężczyzn. Głoszenie tezy, że mózg ma płeć. Niczym nieusprawiedliwiony ciężar opieki nad innymi. Kara za macierzyństwo.

Żyjemy w męskim świecie i gdziekolwiek się nie obrócisz i czegokolwiek nie chcesz zrobić, tam są jacyś mężczyźni, którzy rzucają ci kłody pod nogi, bo uważają, że jesteś głupsza, słabsza, gorsza, za młoda/za stara i nie zasługujesz. Choć kobiety są lepiej wykształcone od mężczyzn, cały czas muszą udowadniać, że się nadają i być tak naprawdę 2 razy lepszą od mężczyzny, by dostać to, co on dostaje na wejściu, bez żadnych starań. Zresztą nawet dyscypliny naukowe dzielimy na “lepsze” i “gorsze”, zgadnijcie jakim kluczem. Dlaczego matematyka, fizyka i informatyka (tzw. STEM) są “lepsze”, a nauki humanistyczne (z filozofią na czele) - gorsze? Jednocześnie dziewczynkom mówi się, że nie nadają się do przedmiotów ścisłych. Co ciekawe, okazuje się, że nawet biologia i medycyna wypadły już z kierunków STEM, czyli kategorii “lepszych” - na pewno nie ma to nic wspólnego z tym, że coraz więcej na nich kobiet, a coraz mniej mężczyzn?

Przewaga mężczyzn jest uważana za coś naturalnego wszędzie tam, gdzie są pieniądze (i nie tylko), ale jak się chce stworzyć grupę kobiecą, to uważane jest to za “nieuczciwe” i nierówność. Co przypomina mi te wszystkie żale urażonych panów na jakiekolwiek wzmianki o tym, że coś jest “tylko dla kobiet” albo o kobietach. Tak jakby sprawiało to, że im coś ubędzie, będzie dla nich mniej. I perorują, że to oni są “dyskryminowani”*. Np. nagroda literacka dla pisarek - dyskryminacja, czemu nie ma nagrody tylko dla panów? Joga dla kobiet? - Dyskryminacja! (choć przecież zajęcia sportowe dla kobiet są organizowane właśnie dlatego, żeby kobiety mogły czuć się swobodnie, a nie być narażone na ciągłe ocenianie przez facetów).  I tak dalej. ZA KAŻDYM RAZEM. Spotkałam się nawet z tym, że ktoś miał pretensje o termin “kobietobójstwo”, bo "czy zabójstwo kobiety wymaga specjalnego terminu" i czy “męskie życie jest mniej warte”... Linda Scott wyjaśnia to zjawisko tzw. zagrożonej męskości: mężczyźni zbyt mocno przywiązani do stereotypu ról płci reagują niewspółmiernym gniewem na jakiekolwiek, choćby delikatne, kwestionowanie go. (...)

Podniesienie w dyskusji (...) problematyki gender jest dla samców alfa kamieniem obrazy. Natychmiast przypuszczają wściekły atak.
Zatem wsparcie dla tych, którzy są słabsi i mają się systemowo gorzej, jest postrzegana jako coś nieuczciwego, ale już systemowe dyskryminowanie nieuczciwe nie jest? Męskie kluby, gdzie kobiety nie są wpuszczane - są ok, prawda? No tak, tylko żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba najpierw przyjąć do wiadomości, że ta dyskryminacja istnieje, a wielu mężczyzn nadal ma z tym problem, negując ogrom dowodów na ten temat. Jest to dla mnie zdumiewające, jak udowadnianie, że czarne jest czarne, ale sama wielokrotnie miałam z tym do czynienia, np. pamiętam taką dyskusję, w której internauta twierdził, że nie ma żadnej nierówności płac (oczywiście mężczyzna wie lepiej), bo gdyby kobietom płacono mniej, to … na stanowiskach kierowniczych zatrudniano by same kobiety, bo to by się opłacało (sic!). Kiedy owemu internaucie podsunięto jeden z licznych raportów, dowodzących czarno na białym, iż nierówność płacowa istnieje, odparł, że… raport jest zmanipulowany i stworzony pod ideologię. Tymczasem media w Polsce donoszą (info z 11.09.br):  

"Jak wynika z danych GUS, o ile w grupie wiekowej 24 lata i mniej mediana zarobków kobiet jest o około 300 zł niższa niż mężczyzn, o tyle w grupie 25–34 lata – już o ponad 570 zł, a wśród osób w wieku 35–44 lata – o blisko 800 zł" - informuje dziennik [Rzeczpospolita] - "Te dane to dla mnie dowód na karę za macierzyństwo" – podkreśla cytowany przez "Rz", Andrzej Kubisiak, zastępca dyrektora Polskiego Instytutu Ekonomicznego.
A to jest tylko wierzchołek góry lodowej, problemy, tzw. “pierwszego świata”, bo są kraje, gdzie kobiety nadal są tak uzależnione od mężczyzn, że nie mogą nawet wyjść z domu bez ich pozwolenia (a co dopiero pracować). Tu chwila ciszy dla biednych Afganek, którym zabroniono właściwie wszystkiego. W Opowieści podręcznej przewrót zaczyna się od cofnięcia kobietom praw ekonomicznych - słusznie zauważa Linda Scott. Bo pieniądze to niezależność, możliwość stanowienia o sobie, zaspokajania swoich potrzeb oraz władza.
Ogólny schemat (...) jest zawsze taki sam: zależność ekonomiczna prowadzi do ograniczenia swobody przemieszczania się, do niedożywienia, ryzyka utraty dachu nad głową i bezbronności wobec przemocy, za którą nikt nie ponosi kary.
Dlatego ta książka to nie tylko opowieść o nierówności ekonomicznej, ale generalnie o nierówności płci i dyskryminacji kobiet na wielu różnych polach. Autorka pisze m.in. o źródłach tego patriarchalnego systemu i mitach, jakie w związku z nim cały czas pokutują (słynny mit o łowcy!), co, przyznaję było dla mnie najciekawszym rozdziałem, bo od dawna zastanawiam się, skąd się to wszystko wzięło… 
Natura nie wyznaczyła mężczyźnie roli zbawcy dostarczającego pożywienie kobiecie i dzieciom. Przeciwnie, w historii ludzkości mężczyźni kontrolowali podział zasobów, dzięki czemu zyskiwali sposobność odmawiania innym niezbędnych dóbr.
Jest i o usilnym poszukiwaniu różnic w mózgu kobiet i mężczyzn, pod tezę, że kobiety są inne/gorsze i by uzasadnić wpychanie ich w "tradycyjne role kobiece" (to jest niekończąca się historia, ostatnio znowu widziałam na Instagramie jakiś filmik na ten temat). O historii feminizmu. O zmniejszającej się dzietności na świecie i o tym, jak niektórym mężczyznom nadal roi się, że można temu zaradzić zmuszając kobiety do rodzenia dzieci (tak, takich panów jest mnóstwo w Polsce, wystarczy wspomnieć wypowiedź posła PSL Tomasza Samborskiego po głosowaniu nad ustawą o dekryminalizacji aborcji). O męskiej przemocy. O rzeczach pozornie niezwiązanych z pieniędzmi, jak dostęp do toalet czy do antykoncepcji, projektowaniu maszyn albo odzieży ochronnej pod mężczyzn, nie biorąc pod uwagę potrzeb kobiet (tu sporo na ten temat w książce Niewidzialne kobiety i Patriarchat rzeczy). Nie ma co się czarować, ta książka jest frustrująca, stanowiąc takie kompendium wiedzy o dyskryminacji kobiet w pigułce. Mój egzemplarz (przeleżał się w szafie, bo nie zdawałam sobie sprawy jaka dobra to książka) jest pełen notatek, podkreśleń i zakładek. Kiedy o tym czytałam, miałam skojarzenia jak z ekosystemem: to łańcuch powiązań na wielu poziomach zależności, który prowadzi do rzeczy, z których nawet nie zdajemy sobie sprawy. Np. że dziewczyna może porzucić szkołę, bo… nie stać ją na podpaski. A czy wiecie, że niedożywienie prowadzi do upośledzenia funkcji poznawczych?

Scott jest ekonomistką, posługuje się więc liczbami i danymi (jest tu sporo wykresów), obrazującymi te nierówności, o których mowa, a mimo to pisze tak zajmująco, jakby to była powieść - thriller, a tak naprawdę to horror (kolejny na ten temat). Wyciskają łzy z oczu te fragmenty o kobietach w biednych krajach afrykańskich czy azjatyckich, żyjących nadal tak, jakby czas stanął w miejscu, bez żadnych praw i pod butem mężczyzn i w biedzie takiej, jakbyśmy nadal mieli jakieś średniowiecze. Serce mnie bolało, kiedy czytałam o kobietach ciężko pracujących przy produkcji kawy np., by potem, na końcowym etapie, przy sprzedaży, cały zarobek zgarnął ich mąż. A najbardziej rozwaliło mnie zdanie, że podpaski to jest “produkt zbytku” - w przeciwieństwie do piwa i papierosów, kupowanych przez mężczyzn… Wiele jest tu zdań, które chciałabym przytoczyć, bo cokolwiek ja napiszę, to Linda Scott wyrazi to lepiej: 

“Mężczyźni mogą pracować dłużej za pieniądze i czerpią z tego wymierne korzyści, bo kobiety służą im w domu.”
“W Londynie dochodzi zaledwie do 20 zabójstw rocznie, a nie wszystkie są naprawdę poważne, część to po prostu żony zabite przez mężów” - z raportu Scotland Yardu z 1954 roku
“To, jakie prace uchodzą za męskie, warunkowane jest poziomem wynagrodzenia”
“Choć [kobiety] legitymują się tak znakomitymi kwalifikacjami, władze, prasa, i zarządy spółek raz po raz insynuują, że kobiety, które chcą dostać lepszą pracę powinny mieć lepsze wykształcenie”
“jeśli jesteś kobietą, nie ma takiej dozy sympatii, która zapewniłaby ci sukces. Większość kobiet o tym wie. Dlatego nie proszą.”

Niestety ta książka uświadamia, jak wielka jest skala dyskryminacji kobiet NADAL, jak wiele jest jeszcze do zrobienia i jak trudne to jest wobec oporu, jaki stawia patriarchalnie zorientowany porządek świata. Ja też płacę podatki i mam prawo oczekiwać czegoś w zamian, nie tylko jako człowiek, ale i kobieta. Tymczasem tego nie ma, bo polityka państwa nie uwzględnia potrzeb kobiet albo wręcz je sabotuje. A jak zmienić system, kiedy nie ma woli politycznej? Decydenci - głownie mężczyźni oczywiście - nie chcą nawet podejmować problemów kobiet, cały czas uzasadniając to tym, że to są jakieś fanaberie, rzeczy mało ważne, tematy zastępcze, itp. Rzekomo progresywni obserwatorzy sprzeciwiają się wszelkim programom pomocy dla kobiet do czasu rozwiązania całej masy dręczących świat problemów - lub do czasu całkowitego obrócenia porządku światowego i zastąpienia go czymś innym. Ladies zawsze… last. I nie dotyczy to tylko praw reprodukcyjnych, ale także kwestii ekonomicznych. Lekceważą, nie słuchają, mówią okropne rzeczy, wstają i wychodzą - tak traktują kobiety. Co też opisuje Scott, profesorka ekonomii, która miała do czynienia z takim traktowaniem w pracy na rzecz ONZ czy G20. Dlaczego G20 miałoby się zajmować kobietami? Mają do załatwienia mnóstwo ważnych spraw”. Oczywiście: wydatki na zbrojenia - tak, wydatki na żłobki i przedszkola - nie. To są uprzedzenia, wspierane przez ignorancję. Kobiety zawsze są na szarym końcu, co widzimy też w naszym kraju, od lat. Ewentualnie ich prawa można potraktować jako kartę przetargową. I zdziwienie, że "kobiety nie chcą mieć dzieci" oraz klasycznie obwinianie ich o egoizm i "robienie kariery" (bo całe zastępy tych kobiet pracujących za najniższą krajową robią szaloną "karierę" XD). Odklejenie od rzeczywistości - a mimo to jest kupę ludzi (głównie mężczyzn), którzy takim poglądom hołdują i nie łączą ze sobą podstawowych zależności.**

Kobiety należałoby odsunąć na bok, nie zwracać uwagi na ich wykluczenie, nie przejmować się ich cierpieniem, podczas gdy wszyscy będą wyczekiwać lepszego świata.

Jak to działa, można zauważyć też przy każdej tego typu publikacji, dotyczącej problematyki kobiecej. Trzeba z góry się zarzekać, że to będzie o "poważnych sprawach", a nie jakieś "feministyczne żale", że "dane", a broń Boże emocje, że "o kobietach, ale warto przeczytać", etc. Co znowu pokazuje, jak bardzo jesteśmy przesiąknięci tą męską retoryką i że jak kobieta ma być wysłuchana, to musi przyjąć męską optykę.

Skoro są to tak nieważne rzeczy, jak twierdzą panowie i konserwatyści, to czemu nie dać kobietom tego, czego chcą? Czemu tyle wysiłku wkłada się, by odpierać te postulaty? Widzicie tę sprzeczność? Teraz pojawia się kolejny problem w kontekście SI, która tworzona jest, a jakże, głównie przez mężczyzn, pod mężczyzn, naszpikowana jest męskimi uprzedzeniami i męską wizją świata, i daje szansę na ogromne wzbogacenie się także mężczyznom, stojącym na czele Bigtechów. Kobiety znowu znajdują się na marginesie. W skład rady zajmującej się w Mecie rozwojem AI powołani zostali sami mężczyźni. O kobietach w świecie AI i o tym, czemu jest tak ważne, by brały one udział w pracach nad sztuczną inteligencją pisałam TU.

Połowa populacji to dość dużo. Pięć tysiącleci przemocy to dość długo.

Ograniczanie kobietom dostępu do edukacji, czy do pracy to po prostu marnowanie potencjału połowy ludzkości. Kraje, w których kobietom odmawia się podstawowych praw, zawsze będą w ogonie gospodarczego rozwoju. Kształcenie kobiet, a potem wpychanie kobiet do niskopłatnych zawodów, gdzie nie mogą wykorzystać swoich kompetencji, lub wręcz zaganianie z powrotem do domu i do kuchni, nie ma nic wspólnego z rozsądkiem - to marnotrawienie pieniędzy i zasobów ludzkich, jak słusznie zauważa autorka. Poza tym na równości korzystają wszyscy, nie tylko kobiety - równość to najpewniejszy sposób na rozwój i dobrobyt, czego wielokrotnie dowiedziono. Świat oparty na patriarchalnym porządku jest pełen nędzy, przemocy i niesprawiedliwości: to nie cywilizacja życia, ale cywilizacja okrucieństwa. Której kurczowo się trzymamy, bo nadal rządzą nami ci (nieliczni), którzy na tym zyskują. Jeśli zatem utrzymujemy ten niesprawiedliwy system, to nie dlatego, że są po temu jakieś racjonalne powody, tylko dlatego, że po prostu tak wybieramy. Wybieramy przemoc.

Metryczka:
Gatunek: popularnonaukowa
Główny temat: ekonomia, dyskryminacja kobiet
Miejsce akcji: wszędzie
Czas akcji: -
Ilość stron: 464
Moja ocena: 6/6
 
Linda Scott, Kapitał kobiet, Wydawnictwo Filtry, 2021


* w 1978 roku sąd w USA, w odpowiedzi na skargi mężczyzny na przepisy dot. parytetów, stwierdził, że “gdyby biali mężczyźni mogli podawać się za ofiary dyskryminacji, podważyłoby to zamysł prawa, które stworzono po to, by zadośćuczynić cierpieniu grup w przeszłości doświadczających dyskryminacji.
**Nota bene książka zawiera przedmowę autorki skierowaną specjalnie do polskich czytelniczek/ów

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później