Ugandyjski ksiądz, ojciec Bashobora należy do tzw. ruchu charyzmatycznego w kościele katolickim. Organizując spotkania, na które przychodzą tysiące ludzi, duchowny nie tylko wygłasza kazania, ale i uzdrawia, a nawet wskrzesza zmarłych. Tak przynajmniej wieść niesie. Jest przy tym skuteczniejszy od samego Jezusa. Przyznaję, że to temat dla mnie nowy, nigdy wcześniej o ojcu Bashoborze nie słyszałam. Jego metody jednak kojarzą mi się jednoznacznie z różnymi sektami, których przywódcy również chełpią się mocami uzdrawiania. Jak Jim Jones. Koniec końców zawsze okazuje się to oszustwem. 

 

Marek Kęskawiec analizując zjawisko nie kwestionuje jednak czynów ojca Bashobory, wskazując ewentualnie na racjonalne wytłumaczenia wydarzeń, mające podłoże w psychice ludzkiej. Podatność na sugestie, hipnoza, działanie pod wpływem silnych emocji, psychologia tłumu… Ciekawszy od fenomenu tytułowego bohatera wydał mi się obraz polskiej religijności, w której taką popularnością cieszy się ów nurt charyzmatyczny, mający swoje źródła u zielonoświątkowców. Wskazuje to na zmęczenie tradycyjnym katolicyzmem i słabość Kościoła, gdyż owa obrzędowość zawiera w sobie sporo elementów z pogranicza pogańskich kultów (w tym afrykańskich czy azjatyckich), szamanizmu, magii oraz okultyzmu. Zabobonu po prostu. Nie do wiary, ale w XXI wieku ludzie znowu coraz częściej wierzą w szatana, w to, że może on opętać nasze dusze, a wszelkie zło – w tym oczywiście choroby - jakie się nam przytrafia, jest efektem grzechów, nawet jeśli nie poczynionych przez nas samych, to przez naszych przodków. Owi wyznawcy uważają również, że żyjemy w czasach ostatecznych, a paruzja jest tuż tuż. Wszystko to odzwierciedla trend, o którym już wielokrotnie czytałam: odwrót od rozumu i nauki.  W sumie w takich okolicznościach trudno się popularności Bashobory dziwić. 

 

Prawda jest taka, że taki średni to reportaż, po łebkach, mało wnikliwy i stawiający dosyć oczywiste tezy. Przy czym w dużej mierze autor sprawia wrażenie, iż w cudowne oddziaływanie ojca Bashobory i głoszone przez niego prawdy wiary faktycznie wierzy. A jeśli nawet gdzieś Bashobora plącze się w zeznaniach, to przecież komuż z nas nie zdarzało się koloryzować Brak bezstronności autora, brak danych i źródeł sprawia, że lektura pozostawia lekki zamęt w głowie. Jestem raczej na nie, logika mi mówi, że powinno się potępić w czambuł owe występy Bashobory, ale w sumie czemu, skoro w sumie pomagają one ludziom. Jeśli ktoś cierpi, to istotne jest, że pomogło, mniej istotne dlaczego. Gorzej robi się dopiero wtedy, jeśli ktoś idąc za tym kontestuje tradycyjną medycynę i oddaje się w ręce szarlatanów. I jeśli w ludziach wzbudza się permanentny lęk i poczucie winy, że za swoje dolegliwości sami odpowiadają, bo grzeszą. Tu kaznodzieje w typie Bashobory działają na podobnej zasadzie, co wzbudzanie potrzeb przez reklamy – co zresztą przyznaje Kęskawiec.

 

I jeśli dziennikarz pisze mi, że wszak polscy medycy nie są zbyt przyjemni, a większość ludzi i tak leczy się prywatnie, a skoro tak, to równie dobrze można zawierzyć uzdrowicielowi, no to czuję pewien dyskomfort:

(…) wielu polskich pacjentów i tak korzysta z prywatnej opieki medycznej, której koszty są na poziomie usług uzdrowicielskich. Wyjątkiem są seanse uzdrawiania podczas ceremonii religijnych. Msze w intencji uzdrowienia i uwolnienia są darmowe, a trzydniowe rekolekcje z przewodnikiem duchowym w rodzaju ojca Bashobory, kosztują mniej, niż jednorazowa wizyta u dobrego lekarza specjalisty.

Serio? 

 

Ale Bashobora nie zniechęca do lekarzy: Przyjmujmy pastylki z lekami, bierzmy zastrzyki. Z wiarą, że Jezus nas przez nie uzdrowi. Uzdrowienie wszak następuje wyłącznie za sprawą Boga, nawet jeśli przyczyniła się do tego medycyna konwencjonalna. 

 

Nie potrafię jednoznacznie ocenić tej pozycji, tak samo jak Kęskawiec nie daje odpowiedzi na pytanie o fenomen swojego bohatera. Fakt, że o pewnych zjawiskach w polskim katolicyzmie nie miałam pojęcia i ta książka mi je pokazała, ale ostatecznie najbardziej zadumałam się nad tym, jaką zagadką jest ciągle ludzki umysł, potrafiący produkować tego typu zjawiska, jak te opisane w książce. 

 

Za egzemplarz książki dziękuję wydawnictwu Znak. 

 

Metryczka:
Gatunek: literatura faktu
Główny bohater: ojciec Bashobora
Miejsce akcji: Polska
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 320

Moja ocena: 4/6

 

Marek Kęskawiec, Bashobora. Człowiek, który wskrzesza umarłych, Wyd. Znak, 2021

 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później