Co zrobić, a czego nie robić, kiedy cię krytykują

Dziś druga część medalu, opisanego w poście o tym, jak krytykować konstruktywnie.

Wszyscy pragniemy akceptacji, więc krytyki nie chcemy i nie lubimy. Wzbudza ona w nas negatywne emocje. I nie umiemy jej przyjmować, oj, nie umiemy. Reagujemy na nią złością, gniewem i negacją, ewentualnie biernością i wycofaniem. Daleko nie trzeba szukać - wystarczy popatrzeć na afery wybuchające co chwilę w blogosferze książkowej, gdy pisarz wykłóca się z blogerem, który negatywnie ocenił jego dzieło. Ostatnio w ogóle pojawiło się takie zjawisko, że wszelka krytyka, (nie tylko ta zła, niekonstruktywna), podciągana jest pod hejterstwo, atak - i atak wywołuje. Przyjmujemy postawę obronną: czy sam jesteś idealny, że mnie krytykujesz? Ba nawet niewinna uwaga, np. powiedzenie komuś "przepraszam, czy może się Pan przesunąć" w tramwaju może spowodować uwagę w stylu: jak Pani za ciasno, to taksówkami niech jeździ. Foch. Trend jest taki, by najlepiej się nie odzywać, nie komentować, nie krytykować. Bo można oberwać. Tego typu brutalizacja życia społecznego pokazuje chyba jak kruche jest nasze ego. Najbardziej mnie rozbrajają próby zamknięcia komuś ust, w stylu: jeśli się nie podoba, to siedź cicho; po co się odzywasz. No właśnie po to, że się nie podoba. Nigdzie nie jest napisane, że można wyrażać tylko pozytywne opinie - to tylko fejsbuk (póki co) tak funkcjonuje. W normalnym życiu jest również miejsce na wyrażanie negatywnych uwag. Bez tego nigdy nie następowałaby poprawa. Więc może czasem dobrze jest posłuchać tego, co mówią inni, by nie trwać w biernym samozadowoleniu? Żeby się czegoś nauczyć?


Po pierwsze więc: wysłuchaj/uważnie przeczytaj.  Nie obrażaj się od razu, nie przerywaj, nie kłóć, nie wytykaj krytykującemu jego błędów. Trzymaj emocje na wodzy. Zastanów się, jakie są intencje krytykującego, czy jest to krytyka konstruktywna, czy nie. Zawsze możesz powiedzieć: to jest Twoje zdanie, ja uważam inaczej  - choć to postawa defensywna - lepiej jednak sprawę przemyśleć i zastanowić się, czy nie ma w tym, co ci ktoś powiedział racji. Taka jest moja filozofia. Niektóre osoby muszą tu jednak uważać, żeby nie popaść w samoobwinianie się - nie samobiczuj się, nie przeżywaj w myślach non stop tej sytuacji. Daj sobie prawo do popełniania błędów.

Dalej: jeśli dojdziesz do wniosku, że krytyka pozostaje w duchu krytyki konstruktywnej, a także jeśli jest to krytyka z ust osób, które cię znają i na których ci zależy, zastanów się co możesz zrobić, żeby w przyszłości uniknąć podobnego błędu (jeśli Twój krytykujący Ci tego nie zasugerował).

Jeśli się faktycznie pomyliłeś - przyznaj się do tego, przeproś, nie idź w zaparte - korona z głowy ci od tego nie spadnie, a możesz zyskać szacunek drugiej osoby. Nie zrzucaj winy na innych, na okoliczności, na wypadki losowe, jeśli ewidentnie to Ty zawiniłeś. Ludzie niestety mają do tego tendencję, nie zważając na to, że w pewnym momencie staje się to niepoważne. Nie złożyłem na czas zeznania podatkowego? - to "ich" wina, bo niby czemu czas jest tylko do końca kwietnia? Mój wniosek został odrzucony - zostałem niesprawiedliwie oceniony! To wy jesteście do dupy, nie ja. 

Najgorsze chyba, co może być, to "dyskutowanie" z krytykującym w sytuacji, kiedy nie mamy racji. Pół biedy, gdy dysponujemy merytorycznymi argumentami. Tylko, że najczęściej taka dyskusja przeradza się w pyskówkę. Dochodzi do obrzucania się epitetami, osobistych wycieczek, co jest wyrazem nie tylko braku kultury, ale zwykłej bezradności. Na miłość boską, nie róbmy tego. Okażmy trochę godności. Uważam, że w większości wypadków lepiej ugryźć się w język, nawet kiedy w krytyce jest mniej, niż ziarno prawdy, powiedzieć, że się przemyśli sprawę - i nie brnąć w to dalej. Oczywiście pod warunkiem, że druga osoba nas nie obraża. Generalnie zawsze lepiej z jakąkolwiek odpowiedzią się wstrzymać, ochłonąć, poukładać sobie w głowie - bo jeśli robisz to na gorąco, może dojść do eskalacji konfliktu. Na przykład bywa, że ktoś nas zdenerwuje i na szybko, w nerwach wysyłamy mu emaila z odpowiedzią, w którym piszemy o wiele za dużo... Nauczyłam się już, że lepiej nie wysyłać czegoś takiego od razu - owszem, przelanie na "papier" swoich emocji, pomaga - ale z wysłaniem lepiej poczekać do następnego dnia, kiedy emocje opadną.

A co, jeśli krytyka jest nieuzasadniona, niechciana, uogólniona, dotyczy obszarów, o których nie powinno się dyskutować (np. wartości, gusta, czy czyjś temperament), kiedy ma na celu umniejszenie nas lub przeradza się w napaść? Takiej krytyki najlepiej nie przyjmować. Postaraj się powściągnąć emocje, nie odpowiadać atakiem na atak, nie awanturować się. Pamiętaj, że czyjeś subiektywne opinie nie są faktami. Jeśli masz wrażenie, że ktoś wyraża właśnie swoje personalne opinie, powiedz: to, że Ty tak uważasz, nie znaczy że jest tak naprawdę. Zażądaj rzeczowych argumentów - jeśli ktoś nie potrafi ich sformułować, widać od razu, że krytyka jest pozbawiona podstaw.

Świetną metodą na krytykę - obojętnie czy konstruktywną, czy też nie - jest po prostu "podziękowanie" (ale nie ironiczne, ale spokojne). Ucina to od razu ciąg dalszy, a jeśli ktoś cię atakuje - podcina mu skrzydła. Nie zaszkodzi jakaś dowcipna riposta - jeśli oczywiście nie cierpisz na esprit d'escalier. Oczywiście jeśli ktoś Cię obraża, trzeba stanowczo reagować i powiedzieć wprost: nie życzę sobie, byś zwracał się do mnie w ten sposób. 

Nie ma sensu przejmowanie się krytyką z ust osób, na których opinii nam nie zależy, które nas nie znają, z którymi mamy tylko przelotny kontakt. Choć ja uważam, że za każdym razem warto przemyśleć, czy może jednak "coś w tym jest", nawet jeśli wiemy, że z daną osobą już się nie zetkniemy (z drugiej strony to jest zawsze niewiadoma) może ona zobaczyła coś czego nie widzimy sami.


Jak powiedział Aleksander Fredro Mądra krytyka oświeca, głupia gasi. Nie pozwól, by zła krytyka zraniła Cię i zachwiała Twoim poczuciem własnej wartości, a korzystaj z "dobrej". 

Komentarze

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później