Bzyk - o seksie z naukowego punktu widzenia
Dziennikarka Mary Roach, słynąca z
podejmowania się kontrowersyjnych tematów, postanowiła opowiedzieć o
seksie z naukowego punktu widzenia. Zagląda więc do laboratoriów,
gabinetów lekarskich, na sale operacyjne. Wszystko po to, by
czytelnikowi odkryć mało znane aspekty naszej seksualności (a może takie, o
jakich na co dzień nie chcemy mówić). Jest badanie ultrasonografem i
rezonansem magnetycznym, jak zachowują się genitalia podczas stosunku,
jest o orgazmach, masturbacji, o zaburzeniach erekcji i o łechtaczce
(czy jej odległość od pochwy ma jakieś znaczenie??), a także o różnych
przyrządach, mających nie tylko bawić, ale i leczyć. Mowa jest również o
historii badań nad seksem, co jest trochę śmieszne, ale głównie straszne.
Okazuje się zresztą, że po erze Mastersa i Johnson oraz rewolucji
seksualnej, nastąpił powrót do czasów, gdy o seksie się nie mówiło.
Przynajmniej w Stanach Zjednoczonych. Dziś zdobyć fundusze na badania
nad seksem, jest równie trudno, jak 60 lat temu - trzeba je opakowywać w
hasła walki z niepłodnością lub chorobami kobiecymi. Więc chyba nadal w
wielu sypialniach kwitnie ignorancja, mimo, że nasze życie pozornie
przesycone jest seksualnością.
Bzyk
niby jest o seksie, ale tak naprawdę seksu w nim bardzo mało.
Oczywiście nie liczyłam na to, że znajdę w tej książce jakąś erotykę,
ale odpakowanie aktu seksualnego z wszelkiej chemii i magii między
ludźmi, i sprowadzenie go do badania genitaliów sprawia, że czytanie o tym sprawia mniej więcej taką przyjemność, jak wizyta w gabinecie
lekarskim. Zespolenie seksu z nauką jest, ale czy pasjonujące? Skoro
autorka robi wszystko, by pokazać, że dla niej pasjonujące to nie jest?
Niby wchodzi tam, gdzie wchodzić nie powinna, ale bardzo stara się pisać
z dużą dozą dystansu do
tematu i obowiązkowym humorem, tak, by nikt nie posądził jej ani o pruderię, ani o nadmierną
ekscytację. W końcu - jak sama zauważa - badania nad fizjologią seksu do
dziś dnia
budzą podejrzliwość. Czy naukowcy zajmujący się nimi, nie są zwyczajnymi
zboczeńcami? Sposób w jaki pisze Roach niewątpliwie pozwala czytać Bzyk
bez jakiegokolwiek rumieńca wstydu, a jednak nadmierna medykalizacja
sprawiła, że trudno mi było przejść przez tę - niezbyt długą przecież -
książkę. Nawet mimo tego, że jest dowcipna. Były momenty, kiedy owszem,
chwytałam się za głowę (na przykład czytając, co mężczyźni mogą wepchnąć
sobie do cewki moczowej), dowiedziałam się kilku nowych rzeczy, ale
znacznie częściej nudziłam się przy cytowaniu wyników różnorodnych
badań, opisywaniu zabiegów lekarskich, wymienianiu medycznych terminów
(w rodzaju korelacji między miarami fotopletyzmograficznymi genitalnych obrzmień).
Trochę za dużo tych badań, a za mało wniosków. Za dużo niepraktycznych
ciekawostek, a za mało informacji, które mogłyby się do czegoś przydać.
Chociażby do zgaszenia swojego faceta, kiedy prezentuje ci kolejny
niecenzuralny dowcip... Zastanawiałam się również, dlaczego autorka
zaprzecza sama sobie. Na przykład Roach na początku książki stwierdza,
że początkowo badania nad seksem dotyczyły głównie zwierząt, co jest
kompletnie nieprzydatne, jeśli chodzi o pozyskanie wiedzy o seksualności
człowieka - po czym obszernie relacjonuje różne eksperymenty dokonywane
na świniach, koniach, krowach, etc. Kompletnie mnie to nie
interesowało. Zamiast o obyczajach godowych rezusów, wolałabym poczytać o
sygnałach seksualnych, jakie przesyłają sobie ludzie. Nie wiem też, czy
potrzebna mi była do czegoś wiedza o tym, jak wyglądają operacje
członka, leczące impotencję. Równie to obrzydliwe, jak programy
telewizyjne, pokazujące odsysanie tłuszczu.
Myślę, że opowiadanie
głównie o pochwach i penisach nie wyczerpuje tematu, bo przecież seks
rodzi się przede wszystkim w głowie i główną rolę grają tu hormony. W
szczególności odnosi się to do kobiet. Roach komentuje to krótko,
stwierdzając, że seksualność kobiet jest bardzo skomplikowana. Taa.
Pominięcie tego aspektu uważam za poważną wadę tej pseudonaukowej
pozycji.
Mary Roach, Bzyk. Pasjonujące zespolenie nauki i seksu, Wyd. Znak, 2010
Metryczka:
Gatunek: literatura popularnonaukowa
Główny bohater: seksGatunek: literatura popularnonaukowa
Miejsce akcji: świat
Czas akcji: współcześnie
Ilość stron: 288
Moja ocena: 4/6Ilość stron: 288
Mary Roach, Bzyk. Pasjonujące zespolenie nauki i seksu, Wyd. Znak, 2010
No nie mów, że nie ciekawią Cię zwyczaje godowe rezusów. :P
OdpowiedzUsuńPrzyznam, że wcześniej o tej książce nie słyszałam, ale na początku Twojego tekstu pomyślałam, że znalazłaś coś interesującego. Szkoda, że jednak nie.
Może i by mnie interesowały, gdybym czytała książkę o zwierzętach... Seria książek Mary Roach (m.in. o kosmosie, czy o śmierci) była dosyć popularna kilka lat temu - tym niemniej Bzyk jest tak średnio udany.
Usuń