Po Zakopane odkopane sięgnęłam jako przerywnik, ciekawostkę, książkę dla poprawy humoru. Bo góry mi zawsze poprawiają humor, a Zakopane, choć zatłoczone, zadymione, skomercjalizowane do bólu - i tak lubię. Kilka lat nie byłam i trochę tęsknię. 

 - Oj, po co się tu pani przeniosła z tej Warszawy? Tu trudno się żyje.
- A co... PLOTKI? (...)
- Nie. ZIMNO!

Dziś Zakopane, niegdyś prowincjonalna i biedna mieścina na obrzeżach państwa pod zaborami, to jedno z najdroższych miejsc w Polsce, miasto kultowe, ale też stolica turystycznego kiczu. Prawdę mówiąc czytając Zakopane odkopane zieleniałam z zazdrości myśląc zwłaszcza o Paulinie Młynarskiej, która przecież nie jest rodowitą zakopianką, a może sobie tam mieszkać, budzić się co rano i za oknem widzieć Tatry, urządzać sobie wycieczki na Małołączniak albo inne wierchy, a pracować zdalnie ze swojego domu w Kościelisku. Co ja bym za to dała. Jedyny mankament gór to zimno i niepogoda. Ja na zimno reaguję źle, ale w Zakopanym myślę, że bym je zniosła...

W Tatrach jest 275 km szlaków turystycznych, po których rocznie chodzi ok. 3 mln ludzi. Większość z nich to kompletni dyletanci. 

Kiedy jakiś czas temu promowano tę pozycję, słuchałam audycji z udziałem autorek w Radiu Zet i stwierdziłam, że mówią one (m.in.) o bezpieczeństwie w Tatrach w sposób nie mniej profesjonalny, a na pewno bardziej przekonujący, niż GOPR/TOPR. Rozdział dotyczący zachowywania się na szlakach jest jednym z pierwszych i jak dla mnie najciekawszych. Przyznaję, że mogłabym o tym bez końca, mam na tym punkcie lekkiego fioła, bo jak widzę to, co się dzieje w naszych górach, to się włos na głowie jeży. Nawet Beskidy potrafią być groźne - czego dowodzą liczne akcje ratunkowe i poszukiwawcze na Babiej Górze (w tym sezonie zimowym było już ich 6). Tymczasem ludzie deklarują "miłość do gór", ale nic nie wiedzą na ich temat i potrafią wyruszać w nie kompletnie nieprzygotowani: ani rozważni, ani romantyczni. Wyruszając na szlak trzeba się odpowiednio ubrać: nie w dżinsy, tylko w spodnie z membraną, nie w adidasy, tylko w buty trekkingowe. Bielizna termiczna zimą, koszulki oddychające latem, polar lub primaloft, softshell - skoro wymyślono już tak komfortowe materiały, to korzystajmy z ich dobrodziejstw. Zawsze w góry trzeba zabrać coś ciepłego i przeciwdeszczowego - ja noszę kurtkę nawet w upały.  Poza tym okulary przeciwsłoneczne i krem z filtrem - latem. Czołówka, gdybyśmy gdzieś zamarudzili i przyszło nam wracać po zmroku. Zimą to w ogóle jest hardcore... Btw. ostatnio, gdy telewizja przyjechała do GOPR, nagrywać kolejny materiał, zadano pytanie: czym różnią się góry latem od gór zimą. Generalnie kolorem - chciałoby się odpowiedzieć ;)

Po pierwszym zachłyśnięciu się widokami - pogoda, czy niepogoda, śnieg, błoto, czy deszcz - "taternicy" w laczkach i "alpinistki" w miniówkach ruszają przed siebie.

A potem oczekują, by ich ratować - oczywiście za darmo. Gdyby ratownictwo górskie było w Polsce odpłatne, jak w każdym innym kraju, myślę, że ludzie trzy razy by się zastanowili przez nocną zimową wyprawą na Babią albo pchaniem się na Orlą Perć. Tego typu komentarze zresztą pojawiają się przy każdej akcji - szkoda już chyba na ten temat strzępić sobie języka, skoro jest jak jest. Widać nasi ustawodawcy mają na ten temat inne zdanie, niż większość myślących ludzi.

A w kufe fces? 

Wracając zatem do clue ;) Góry jednak nie dominują w książce autorstwa Pauliny Młynarskiej i Beaty Sabały-Krzeptowskiej - jest ona takim pół-przewodnikiem po mieście. Pół, bo nie znajdziecie tu map stolicy Tatr albo opisów zabytków. Jest wszystkiego po trochu: o architekturze, o pogodzie, modzie, kuchni, muzyce, narciarstwie, góralskich przywarach.  Trochę fakty powszechnie znane, a trochę "zakopane". Skąd wziął się taniec góralski, czy oscypki są oscypkami w grudniu i dlaczego górale zakopiańscy  bardziej cenią bogactwo od mądrości. Pół-żartem, pół serio. Tytuł książki nota bene wymyślił Wojciech Młynarski. Może Ameryki nie odkryjecie, tematu też nie zgłębicie, nie staniecie się encyklopedią wiedzy na temat Zakopanego, ale na pewno będziecie się przy lekturze dobrze bawić. Jest lekko i zabawnie, całość napisana w formie raczej gawędy. Wiele razy się zaśmiałam w głos, zwłaszcza czytając o sposobach podrywania "wspinaczy" i ratowników. Oni mają taki podryw wpisany w statut (nieoficjalny), a wszystkie legendy, dotyczące "rycerzy spod znaku błękitnego krzyża" są... prawdą ;)

Nerwy firmy (...) muszą być szanowane.  

Kilka ostatnich rozdziałów poświęconych jest sztuce i zakopiańskim artystom, których było i jest sporo. W międzywojniu Zakopane zostało wręcz artystyczną mekką - mieszkali w nim, pomieszkiwali, czy zjeżdżali poeci, pisarze, malarze, rzeźbiarze. Najbardziej znane nazwiska to Witkiewiczowie - ojciec i syn - Karol Szymanowski, Mieczysław Karłowicz, Jan Kasprowicz, Kornel Makuszyński, Karol Stryjeński i wielu innych. Potencjał, jaki drzemie w tych nazwiskach rzeczywiście nie jest do końca w Zakopanym wykorzystany (np. Witkacy nie ma nawet muzeum, a willa, gdzie mieszkał jest teraz czyjąś prywatną własnością), ale nie zgodzę się z utyskiwaniem autorek, by robić to na amerykańską modłę, czyli sprzedając co się da. Owszem, promować ich trzeba, ale niekoniecznie komercjalizując i trywializując ich wizerunek.

Książka jest pięknie wydana: zawiera wiele przepięknych zdjęć (i tylko przydałoby się je lepiej opisać), a także dodatek z namiarami na zakopiańskie hotele, pensjonaty i górskie schroniska oraz...Regulamin Firmy Portretowej Witkacego, z którego niektóre zapisy chętnie przeniosłabym do regulaminu mojej firmy... Okładka też śliczna. 

Metryczka:
Gatunek: literatura podróżnicza
Główny bohater: Zakopane 
Miejsce akcji: Polska
Czas akcji: dawniej i współcześnie
Ilość stron: 279
Moja ocena: 5/6

Paulina Młynarska, Beata Sabała-Krzeptowska, Zakopane odkopane. Lekko gorsząca opowieść góralsko-ceperska, Wyd. Pascal, 2012  



Książka bierze udział w wyzwaniu Grunt to okładka

Komentarze

  1. Nie ma juz muzeum Witkacego w Zakopanem? Ostatni raz bylam tam 10 lat temu... Na Giewoncie przezylam moment smiesznej grozy widzac pancie w klapkach na obcasach próbujaca wspiac sie na skaly pod krzyzem. Jej facet szedl z tylu, niosac jej torebke (nadal sie takie rzeczy widuje w RP?). Pancia dostala ataku histerii i trzeba bylo ja znosic z góry. Koszmar.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później