Jak krytykować konstruktywnie

Afery po blogach chodzą, co chwilę ktoś coś tam palnie, co rusz jakiś autor dyskutuje z blogerem o niekorzystnej recenzji jego dzieła. Wiadomo, że krytyki nikt nie lubi; jedni są bardziej wrażliwi, inni mniej, ale generalnie trzeba z tym ostrożnie (jeśli oczywiście zależy nam na tym, by odbiorcy nie urazić). A może lepiej nie krytykować wcale, bo samemu przecież też nie jest się ideałem? Czasem jednak są takie sytuacje, że trzeba. Mówi się też, że łatwo krytykować kogoś, trudniej siebie samego... To też nie do końca prawda. Dlatego pomyślałam sobie o napisaniu postu o tym, jak powinno się krytykować tak, żeby ta krytyka była konstruktywna i jakich błędów unikać. Przy czym bardziej tu chodzi mi o krytykę personalną, niż krytykę twórczości, np. książki.

Przede wszystkim krytyka ma być po coś. Nie po to, żeby wyrzucić swoje negatywne emocje, ani po to, by bliźniemu udowodnić, że się jest lepszym od niego. Dlatego najlepiej jest, jeśli osoba krytykująca przedstawia lub sugeruje jednocześnie sposób lub sposoby rozwiązania problemu poddanego krytyce, albo przynajmniej krytykuje w taki sposób, że poddawany krytyce może sprawę przemyśleć i zmienić coś w swoim zachowaniu.

1. Bądź konkretny: mów o konkretnym problemie, który trzeba rozwiązać. Im bardziej konkretniej tym lepiej. I najlepiej odnoś się tylko do jednego problemu na raz.

Przykład: Zachowujesz się tak, że mam Ciebie dość - to stwierdzenie nic krytykowanemu nie mówi, zwłaszcza jeśli jest wyrwane z kontekstu; zastanawia się on w takiej sytuacji: ale o co chodzi, co konkretnego zrobiłem? Co innego powiedzieć np. ostatnio ciągle jesteś nie w sosie, narzekasz, marudzisz.

Nie generalizuj, nie uogólniaj - to jest ZŁO, jedna z rzeczy, z którymi zawsze walczę. Przykład: jesteś głupi, beznadziejny, nudny, toksyczny, etc. Poza tym, że są to osobiste epitety (o czym za chwilę), potępiają one daną osobę jako całość, nie dając jej żadnej możliwości zmiany, bo nie wie ona co tak naprawdę powinna zmienić. Tak samo używanie określeń nigdy i zawsze w stosunku do osób i ich zachowań, jest nieuprawnionym uogólnieniem. Poza tym taka uogólniona krytyka jest odbierana po prostu jak atak.

Blogi książkowe są nudne to dosyć ogólne i płynne sformułowanie (każdego nudzi coś innego). Lepiej byłoby powiedzieć: na blogach książkowych jest zbyt dużo sztywnych, nieciekawych postów lub same recenzje książkowe są nudne.

2. Odnoś się do zachowań lub działań, a nie do osoby (jej wad, słabości, cech osobowości) - krytykować powinno się coś, na co dana osoba ma wpływ, co może zmienić, a w przypadku osobowości jest to trudne.

Przykład: ostatnio ciągle jesteś nie w sosie, narzekasz, marudzisz, brzmi znacznie lepiej niż: jesteś okropną marudą i malkontentem. Jeśli ktoś zwrócił mi uwagę, że narzekam, to mogę się zreflektować i być bardziej pozytywna, ale jeśli już ktoś ocenił, że jestem malkontentką, to znaczy, że przypisał mi tą cechę na stałe, przykleił mi łatkę, a to będzie już trudno zmienić. 

Nie używaj personalnych epitetów - nieważne czy uogólnionych, czy nie. Nie czyń personalnych wycieczek. Nie obrażaj. Tobie też nie byłoby miło słyszeć: jesteś taka, siaka i owaka.

W przypadku blogów książkowych akurat ta zasada nie jest aż tak ważna, bo blog to nie osoba, aczkolwiek zachodzi tu przypadek odnoszenia się (w komentarzach) do autora bloga (i jego cech), a nie do treści opublikowanej notki. Co prowadzi mnie do następnej zasady:

3. W miarę możliwości odnoś się do faktów, a nie interpretuj.

Przykład: dziś znowu nie przyszedłeś na umówione spotkanie, a nie: znowu pewnie wczoraj zabalowałeś i dziś zapomniałeś o naszym spotkaniu. Tego, dlaczego ten ktoś nie przyszedł na spotkanie nie wiemy, dlatego jest to nadinterpretacją.

Na blogu oznacza to przede wszystkim komentowanie merytoryki i treści notki, np. - napisałaś, że autor nie potrafi poprawnie posługiwać się polszczyzną - nie zgadzam się z tobą, bo... a nie: pewnie sama jesteś sfrustrowaną pisarką, której nikt nie chce drukować. 

Poza tym każda ocena oraz interpretacja jest subiektywna, więc nie musi być ona zgodna z prawdą, jednak można czymś takim kogoś zranić i skrzywdzić. Dlatego pamiętaj, żeby 

4. Wypowiadać się w swoim imieniu, mówić o własnych opiniach, odczuciach. Takie zwroty jak: uważam, moim zdaniem, w mojej opinii są bardzo przydatne, żeby dać do zrozumienia, że nie krytykujemy kogoś w imieniu całego świata, tylko swoim własnym i nie uważamy, że nasza opinia jest jedyną słuszną. Na pewno łagodzi to krytykę. Staraj się wyjaśnić, dlaczego nie podoba ci się zachowanie/działanie krytykowanego.

Przykład: lepiej powiedzieć: nudzą mnie te wszystkie recenzje albo moim zdaniem recenzowanie książek jest nudne - wtedy wiadomo, że wyrażamy tylko swoją opinię, która niekoniecznie musi być opinią innych osób.

Nie powołuj się na "innych", "wszystkich", bo osoba krytykowana zaraz sobie pomyśli: ale kto to są ci inni i dlaczego sami mi tego nie powiedzą, jeśli mają mi coś za złe (to zakrawa na obmawianie i intrygowanie); rozmawiam z Tobą, a nie z "innymi".

Przykład: wszyscy uważają, że zachowałeś się nie w porządku - ale jacy wszyscy?; we mnie takie sformułowanie zawsze rodzi podejrzenie, że osoba, która mi to mówi, mówi tylko o swoich odczuciach, ale żeby zabrzmiało to bardziej wiarygodnie, "podpina" się pod innych (bo wtedy już nie będzie z tą opinią sama).

5. Nie krytykuj publicznie. Oczywiście są takie sytuacje, kiedy taka publiczna krytyka jest naturalna, np. jakieś debaty, spotkania autorskie; nawet recenzje na blogu, czy w prasie są formą publicznej krytyki - ale akurat tu osoby poddawane krytyce są na to przygotowane, jest to naturalna konsekwencja ich działalności. Chodzi tu zatem o sytuacje, które co do zasady nie powinny być publiczne, np. krytykowanie żony w towarzystwie, dziecka przy innych dzieciach/rodzicach, pracownika przy innych pracownikach. Taka krytyka nie powinna mieć miejsca. Budzi ona w osobie krytykowanej głębokie poczucie wstydu i zażenowania, czuje się ona publicznie napiętnowana, trudno jej też w takiej sytuacji dyskutować, czy się bronić, żeby nie pogorszyć sprawy. 

Przykład: do dziś pamiętam, jak moja instruktorka na kursie prawa jazdy oświadczyła mi przy innym kursancie: a Pani to się jeszcze musi wiele nauczyć w porównaniu z tym panem. On po 10 lekcjach już może iść na egzamin, a Pani muszę ciągle podpowiadać, kiedy zmieniać biegi. Poczułam się jak zbesztane dziecko. Moje zaskoczenie było tym większe, że wcześniej instruktorka owa nie dawała mi żadnych tego typu negatywnych uwag. Uznałam to nie tylko za niegrzeczne, ale i za brak profesjonalizmu. Więcej już się u niej nie pokazałam.   

6. W miarę możliwości postaraj się oprócz krytyki udzielić też krytykowanemu pozytywnych informacji, pochwał, np. na zasadzie kanapki.

Przykład: doceniam twoje zaangażowanie: dużo zrobiłeś, żeby zrekrutować ludzi na szkolenie, ale nie podoba mi się to, że nie uzgodniłeś swoich działań z resztą zespołu. Mimo to należą Ci się wyrazy uznania. 

Pozytywne informacje łagodzą przekaz; krytykowany nie ma wtedy poczucia, że wszystko zrobił źle, ale że po prostu jest coś, co powinien poprawić. Poza tym marchewka motywuje bardziej, niż kij.

7. Wreszcie ważny jest też ton, w jakim się mówi i sposób bycia. Bądź uprzejmy i grzeczny. Nie emocjonuj się, nie podnoś głosu (wiem, to czasem jest trudne). Nie moralizuj, nie pouczaj i nie używaj protekcjonalnego albo autorytarnego tonu, sugerując, że ty wiesz najlepiej. Najgorzej jest, kiedy za [pozornie życzliwą] krytyką kryje się po prostu mniej lub bardziej zawoalowany przekaz: jestem lepszy od Ciebie - to po prostu próba umniejszenia drugiego człowieka.

A znacie takie zjawisko jak nieproszona krytyka? To znaczy taka, z jaką mamy do czynienia, kiedy ktoś krytykuje, mimo że wcale o takową krytyczną opinię nie był proszony (a odbiorca wcale się nie spodziewa takowej), a do tego nie jest postrzegany jako autorytet, którego uwagi byłyby cenne tak, czy inaczej. Myślę, że przykładem tego była krytyka blogów książkowych uskuteczniona na ostatnim zjeździe w Krakowie. Wyskakiwanie jak Filip z konopi do rzeszy zgromadzonych ludzi z tekstem "to co robicie jest właściwe do d..." nie jest chyba najszczęśliwszym pomysłem, w szczególności że osoby, które ją wyraziły same są blogerami, ale nie prowadzą blogów stricte recenzenckich. Zatem mogło być to odebranie jako próba narzucenia swojej formuły całej reszcie i kreowanie się na wyrocznię w temacie tego, jak powinien być blog prowadzony. Powie ktoś: przecież wypowiedzieć się ma prawo każdy - tak, tylko drugiej osobie wcale nie musi się to spodobać. I trzeba zadać sobie pytanie po co się wypowiadam - czy nie lepiej czasem ugryźć się w język. Czasem intencje są dobre, ale wiadomo, co jest nimi wybrukowane. Potem jest tak, że czegoś się nie przemyślało, coś się tam palnęło na gorąco i w efekcie trzeba się gęsto tłumaczyć. I niestety w takiej sytuacji zrzucanie odpowiedzialności na drugą stronę: a to, że jest przewrażliwiona, że źle zrozumiała - nie robi dobrego wrażenia.

A jak przyjmować krytykę? To już zupełnie inna sprawa.

Komentarze

  1. Jakbyś mi to z ust wyjęła. Podpisuję się pod tym rękami i nogami ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Fajne!
    Z określeniem, że jestem "głupią gęsią" - nie zgadzam się, może "grafomanką", to już podlega dyskusji, że jestem "nudziarą" - może i tak... W każdym razie w tej całej krytyce blogerów upatruję jedną regułę: skrytykować dosadnie i głupio, zrobić pośmiewisko, bo "blogaski" przeszkadzają portalom społecznościowym, odnoszącym się do kultury, a przede wszystkim gazetom internetowym, które już życzą sobie opłat - słonych, za artykuły.
    Poza tym, uważam, że pewien pisarz (wiadomo!) robi sobie niezłą reklamę tą całą krytyką :) Kto by o nim usłyszał... A tak wszystko świetnie działa, gada się o nim i tym jakich epitetów używa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, o gęsiach i grafomankach nie wspominałam - krytyka, która jest uprawiana (na różne sposoby) w internecie rządzi się swoimi sprawami i najczęściej jednak nie ma wiele wspólnego z delikatnością i konstruktywnością. Ale wiesz, czym innym jest krytyka, nawet nieudolna, a czym innym zwykłe chamstwo... Nie rozumiem, jaki to ma niby być sposób na "reklamę", zwłaszcza jeśli rzecz dotyczy pisarza.

      Usuń
    2. Polecam Ci :
      http://kultura.gazetaprawna.pl/artykuly/838489,konrad-t-lewandowski-mozna-nazywac-mnie-chamem.html

      Usuń
    3. Ten człowiek sam wystawia świadectwo o sobie: swoimi wypowiedziami tylko potwierdza, że jest chamem i nic go nie tłumaczy. To, że człowiek się wypowiada w internecie nie jest wytłumaczeniem dla braku kultury i głupoty, jak twierdzi p. Lewandowski. Chamstwo jako "środek wyrazu artystycznego"? - no czego ci "artyści" jeszcze nie wymyślą - największa głupota, jaką ostatnio słyszałam. Zasady współżycia społecznego jednak są takie, że trzeba z innymi żyć w zgodzie, negocjować i iść na kompromis, a nie obrażać i konfliktować z wszystkimi dookoła, co zdaje się jest sposobem na życie p. Lewandowskiego. Dziwię się, że w ogóle ktoś go jeszcze chce wydawać. Ten artykuł to samousprawiedliwienia zwykłego prostaka i pieniacza, którego kręci wywoływanie awantur w sieci.

      Usuń
  3. Przydałoby się żeby niektórzy Twój tekst przeczytali, oj naprawdę by się przydało. Do tej pory nie wypowiadałam się w żadnych dyskusjach blogerskich i w żadnych aferach nie brałam udziału. Ostatnio mnie już nawet czytanie tego zmęczyło...

    OdpowiedzUsuń
  4. Genialny post, również się pod nim podpisuje :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Post ciekawy. Krytyka każdego boli i faktycznie słowa nagany powinno się jednak delikatniej i bardziej jasno wyrażać. Nie będę ukrywać, że coraz bardziej dobijają mnie te afery blogowe. Zawsze komuś coś nie pasuje :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Z każdym słowem w tym poście zgadzam się w 100% tym bardziej iż miałam ostatnio spięcie z wydawcą o błahostkę.Dobrze że opublikowałaś ten post:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ech... Mądrze piszesz, gdybyśmy się do tego stosowali, życie stałoby się o wiele prostsze. I to nie tylko te blogowe życie ;) A post o tym jak sobie radzić z krytyką też napiszesz?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie że napiszę ;) Wiem, że łatwo się mówi, a z praktyką trudniej - i tu chyba najlepsza byłaby rada, żeby dwa razy pomyśleć, zanim się coś powie

      Usuń
  8. Blogowa etykieta zobowiązuje blogowiczów :) Świetny post.

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam to wszystko na przedmiocie psychologia zarządzania na studiach ;) Jest to w wielu podręcznikach, teraz sobie nie przypomnę, ale zapewne DeCenzo o tym pisał :P Jakby nie patrzeć: święta prawda...
    Teraz mam powtórkę z rozrywki na podyplomówce z pedagogiki. Dix się o tym rozpisywał. "Nie krytykuj ucznia, tylko jego zachowanie" ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, to wszystko jest w poradnikach psychologicznych (choć jak szukałam jakiegoś, to jakoś niczego sensownego nie mogłam znaleźć...), ale nie każdy studiuje psychologię ;)

      Usuń
  10. Dobry tekst fajny, mądry w miarę elokwentny, potrzebujący tego typu informacji znajdą coś dla siebie
    Niemniej:
    Długi, przegadany, za dużo wyjaśniania zagadnień. Po kilku punktach zaczyna się czytać co 3 akapit.

    W obydwu przypadkach nastąpiła nieproszona krytyka, ale do pierwszej części się nie przyczepisz bo Cię połechtała, a po przeczytaniu II części stwierdzisz że jestem chamkowaty matołek, który Cię oskarża o czepliwość i małostkowość. Ale to nie prawda - nie oceniam Ciebie tylko tekst.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

instagram @dzienpozniej

Copyright © Dzień później