Życie Pi
Dziś trochę inaczej, bo chciałabym napisać o filmie, na jaki ostatnio wybrałam się do kina, czyli o Życiu Pi w reżyserii Anga Lee. O książce pisałam kiedyś TU
- i przyznaję, że jej przesłanie nie do końca do mnie dotarło, wydała
mi się ona jakaś wydumana. Ostatecznie przyjęłam wersję, że każdy ma
prawo do własnego odbioru i interpretacji. Z książki zapamiętałam też
dosyć drastyczne sceny ze zwierzętami, a tego bardzo nie lubię. Siedząc
już w kinie i oglądając piękną czołówkę, przemknęło mi przez myśl, czy
aby nie będę żałować tego seansu, oglądając to na ekranie...
Nic z tych rzeczy. Jestem filmem
oczarowana: sposobem, w jaki ukazana została cała historia, bardzo
sprawną narracją (która przecież wydawała się nie do przełożenia na
scenariusz filmowy), a przede wszystkim cudownymi zdjęciami. Niektóre
sceny zapierały wręcz dech w piersiach, a całe wrażenie potęgowało
jeszcze oglądanie filmu w 3D. Ani przez chwilę się nie nudziłam !
Angowi Lee udało się przekazać
przesłanie książki nie tylko nic nie spłycając, ale wręcz przeciwnie - w
bardziej dobitny i czytelny sposób. I to bez drastycznych scen, bez
epatowania okrucieństwem, czy naturalizmem.
Uznaję ten film za adaptację nie tylko
udaną, ale wręcz lepszą od książkowego pierwowzoru i po raz kolejny
chylę czoła przed reżyserskim kunsztem Anga Lee. A na pewno jest Życie Pi lepsze od, święcącego ostatnio triumfy w kinach, Hobbita. Bardzo polecam i koniecznie w 3D!
Komentarze
Prześlij komentarz