Dwa brzegi ponad tęczą
Dwa brzegi ponad tęczą
to zbiór zapisków Ewy Pisuła-Dąbrowskiej, dotyczących w głównej mierze
Kazimierza nad Wisłą. Pisze w nim autorka o urokach małych miasteczek,
życia na łonie natury, tradycjach, własnych przodkach. Często cofa się
myślami do czasów wojennych, przedwojennych, powstańczych... Siedem
pokoleń wstecz. Snuje rozważania o podstawowych wartościach. Jest
piewczynią powolności i smakowania życia. To książka zdecydowanie w
stylu i klimacie opowieści o Toskanii Frances Mayes, choć więcej w niej
typowo słowiańskiej nostalgii i melancholii, niż radości życia. To taka
bardzo leniwa lektura, do delektowania się w gorące letnie popołudnie,
lub też zimowy wieczór, przy trzaskającym kominku.
Wydaje
mi się, że autorka jednak nie oddała klimatu Kazimierza, bardziej jest
to książka osobista o niej samej i jej wspomnieniach związanych z tym
miastem. Nigdy nie byłam w Kazimierzu Dolnym, nic o nim nie wiedziałam i
muszę stwierdzić, iż po przeczytaniu Dwóch brzegów
wcale nie jestem w tej materii mądrzejsza, ani też nie czuję się
specjalnie zachęcona do zwiedzenia tej miejscowości. Nie wiem na czym
polega jej genius loci, bo przecież miejsc, gdzie czas płynie jakby
wolniej, ptaki śpiewają, a architektura czaruje, jest więcej. Nie ma w Dwóch brzegach
właściwie opowieści o historii Kazimierza, jego architekturze,
zabytkach, czy ciekawych anegdot o jego mieszkańcach. Były momenty, że
myślałam sobie, że właściwie nie wiem o czym czytam, że nie podążam za
luźnym tokiem myśli pisarki, że odpływa ona za daleko w abstrakcję,
zrozumiałą tylko dla niej samej. Niektóre z felietonów, z których składa
się książka były – jak dla mnie – pozbawione wyraźnego tematu i puenty.
Jako czytelniczka, czułam się w tych momentach zwiedziona na manowce...
Pewnie
jest racja w tym, że tak naprawdę nie chodzi o Kazimierz, tylko o
miłość do tych małych ojczyzn, które każdy z nas nosi w sobie. Może nie
czuję ducha Kazimierza, bo moja mała ojczyzna jest gdzie indziej i mam
sentyment do zupełnie innych miejsc na mapie naszego kraju. Także
czytelniczo Dwa brzegi nie są w mojej ocenie niczym
oryginalnym, są jedynie lekturą wtórną po powieściach Frances Mayes, czy
Carol Drinkwater. A przy trzaskającym kominku mogą one czytelnika z
powodzeniem uśpić...
Komentarze
Prześlij komentarz