Sklep potrzeb kulturalnych
Kto wymyślił taniec zbójnicki? Czy to co ludowe jest piękne? Gdzie sięgają granice Podhala?
Antoni
Kroh, warszawiak z urodzenia, ale z wychowania bukowianin snuje gawędy o
Podhalu i góralszczyźnie. Czyni to w sposób elokwentny i dowcipny,
wplatając w swoje słowa całe fragmenty pisane gwarą. Tworzy
niepowtarzalny klimat Tatr, ale tych Tatr i Podhala, jakie istniały
kilkadziesiąt lat temu, kiedy autor był dzieckiem i pomieszkiwał
„zdrowotnie” w Bukowinie Tatrzańskiej. Wtedy spokojnej wiosce,
nieporównywalnej atrakcyjnością turystyczną z Zakopanym... W Sklepie Potrzeb Kulturalnych
znajdziemy anegdoty, wiele mówiące o mentalności górali. Poza tym
książkę tę uznaję za wartościową ponieważ autor zabiera czytelnika w
podróż w przeszłość, nawet do wieku XIX, objaśniając pewne zjawiska,
które dziś wydają się nam naturalne, jak np. genezę tańca zbójnickiego,
czy też kwestię strojów regionalnych. Góralszczyzna kojarzy mi się
współcześnie głównie z cepelią i niezłym biznesem, a Kroh pokazuje
niegdysiejszą biedę, trudy góralskiego życia, a także zacofanie...
Tłumaczy, jaką drogę przebyli ludzie pochodzenia chłopskiego, aby
przejść od tradycyjnego do współczesnego trybu życia.
(…) Maryśka prosiła go parę razy, żeby jej wytłumaczył, dlaczego ludzie dobrowolnie chodzą w góry, co to za przyjemność. Za jej chałupą był szlak turystyczny, latem przewalały się tam całe tłumy z plecakami. Tam i nazad, tam i nazad, od świtu do nocy, od wiosny do jesieni, czasem nawet zimą. Maryśka mówiła, że to najdziwniejsze zjawisko, z jakim kiedykolwiek miała w życiu do czynienia.
Niektóre
z opowieści etnografa są naprawdę zabawne, inne wywołują zadumę,
jeszcze inne są bardzo pouczające. Zabawa przeplata się w tej książce z
nauką, wspomnienia z dzieciństwa autora mieszają się z historią regionu.
Mnie szczególnie zainteresowała historia wysiedleń Łemków z Podhala
(tzw. akcja Wisła), która pokazuje górali z niezbyt pochlebnej strony,
jako tych, którzy czerpali korzyści z cudzego nieszczęścia... Wspomina
się dziś we wschodniej Polsce o tym, że na tamtejszych połoninach pasą
się owce przypędzone z Podhala, tylko że nie mówi się o tym, że górale
to intruzi, nie szanujący tamtejszego środowiska i miejscowych
mieszkańców. Ot, też chłopska mentalność... Ciekawe są również
rozważania autora na temat przynależności narodowej Podhala, czy Spisza:
terenów, które przecież leżały i na terenach Rusi, Austrowęgier,
Polski, Czechosłowacji, Słowacji... czy więc można oczekiwać od górali
patriotyzmu narodowego? Jaki ma sens prowadzenie granic dzielących od
nowa krainy, które od zawsze stanowiły odrębną całość?
Za słabszą stronę Sklepu Potrzeb Kulturalnych
uznaję historie dziejące się w latach PRL-u: nie lubię tego okresu
zgrzebności i szarości, a poza tym książka przez nie trąci już trochę
myszką, publikacja została bowiem wydana (po raz pierwszy) kilkanaście
lat temu. A czas niestety pędzi coraz szybciej, rzeczywistość wokół nas
również zmienia się błyskawicznie, tak, że dziś pewnie próżno by szukać
miejsc opisanych przez Kroha, nie wspominając już o tym, że Bukowina
Tatrzańska z zapadłej dziury zamieniła się w centrum turystyczne.
Niektóre z prostych, ludowych mądrości pozostają jednak dziwnie trafne.
Moja ocena: oryginalna pozycja - dla wielbicieli naszych górSzczytem idiotyzmu naszych czasów, według Dziadka, są panowie jako zjawisko społeczne. Siedzieć w mieście i zarabiać w jakiejś śmierdzącej norze przez jedenaście miesięcy w roku po to tylko, by dwunasty miesiąc spędzić w górach i cieszyć się światem, a potem dobrowolnie wracać do miasta i znowu cały rok siedzieć w śmierdzącej norze, to jedna wielka głupota. (…)Kolejną straszną głupotą, w której ludzie widzą nie wiadomo co, jest fotografia. (…) Mówił długo, że fotografia jest wynalazkiem diabła. Z każdego zdjęcia diabły robią odbitkę, żeby potem pokazywać duszom w piekle i dręczyć je tęsknotą za utraconym światem.
Antoni Kroh, Sklep Potrzeb Kulturalnych, Wyd. Prószyński i S-ka, 1999
Komentarze
Prześlij komentarz